Gdyby to mu nie wystarczyło, to wszystko mu o niej przypominało. Śpiew ptaków, ślady pozostawione przez zwierzynę, wszystko przypominało mu Nornicową Łapę. A najgorsze było to, że szylkretowa uczennica zdawała się nie lubić obecności Cykorii. Jakby za każdym razem, gdy ten się pojawiał i chciał rozpocząć z nią konwersacje, to tej nagle wypadały plany. Tu nagle trening, a później rozmowa z Pszczelą Łapą. Zawsze było coś ważniejszego niż rozmowa z Cykoriową Łapą, co go smuciło. Może robił coś nie tak? Popełniał jakiś błąd, o którym nie wiedział. Z chęcią zapytałby o to siostry, gdyby ta jakiś czas temu nie wyszła na trening z Kukułczym Skrzydłem. Nic nie wskazywało, aby wróciła ona z niego szybko, więc utknął w tej przykrej sytuacji samotnie. Rozglądając się po obozie, szukając rozwiązania tego problemu, a jego wzrok padł na inną szylkretową kotkę. Może ona pomoże mu w tej skomplikowanej sytuacji? Mogła przecież porozmawiać z Nornicą i dowiedzieć się czego dla niego, gdyby ten poznał ją bardziej. Brzmiało to, jak plan, który mógł zadziałać. Kocica wyglądała, jakby była zamyślona, co dawało mu dobrą szansę. Tym razem nie uda jej się uciec jak starszej uczennicy.
- Hej! - Powiedział cynamonowy uczeń, gdy zbliżył się do kocicy. Swoimi słowami udało wyrwać mu się Knieję z myśli, przez to ta spojrzała na niego zdziwionym wzrokiem. - Nie wiem, czy wiesz, ale jestem Cykoriowa Łapa i dzielimy legowisko. Jak Ci idzie trening z …- Musiał pomyśleć przez chwilę, aby znaleźć jej mentora. - Obsmarkanym Kamieniem? Sam syn przywódczyni to musi być coś.
- No chyba w dupie. - Odpaliła, a przypominając sobie karcące spojrzenie matki, zaraz dodała. - Znaczy, nie jest. - Wyjaśniła kocica dokładniej. - Nie bez powodu się chyba nazywa Obsmarkany Kamień, nie? Tego ,,czegoś" wolałabym, żeby nie było.
- Czemu to? Nie wydaje się być złym mentorem, chociaż osobiście nie miałem okazji z nim porozmawiać. - Powiedział uczeń, a swój wzrok skierował w stronę czarnego kota, o którym rozmawiali. W oczach Cykorii nie był on taki zły, jak malowała go Kwiecista Łapa. Był dziwny i to mógł przyznać każdy, kto spojrzał na tego wojownika chociaż raz. Zachowywał się inaczej, czym wyróżniał się od innych, ale od razu nie wrzucałby go do worka kotów, których chciałby, aby nie było w Klanie Burzy. - Może wydaje się strachliwy i taki no… Ale pewnie to nie wszystko, co w nim leży. Bez przyczyny przywódczyni nie dała go Ci na mentora. Z drugiej strony, czy ty niedawno zaczęłaś trening z nim? Pierwsze wrażenie nie zawsze jest prawidłowe. Szukaj pozytywów.
- Pozytyw się pojawi, jak skończę z nim trening. - Parsknęła. - Bić się nie umie, za każdym razem, gdy robimy coś, co wychodzi poza chmurkową otoczkę, jest oj i aj. Co mi po takim mentorze? Jeszcze za każdym razem próbuje we mnie wytrzeć swoje gluty. - Tu przerwała, patrząc na czarnego spod byka. - A dostał ucznia tylko dlatego, że jego matka nie chciała, by był zakałą w klanie. A padło na mnie jako ofiarę.
- Hm… Muszę Ci powiedzieć, że trudna to sytuacja, jednak nie oznacza, że nie ma z niej wyjścia. - Rzucił kocur. Musiało być jakieś rozwiązanie tej sytuacji, które zadowoliłoby obie strony. Po prostu musiało. Tylko w jaki był to sposób? Tego nie do końca wiedział. - Byłaś może z tym u Obserwującej Gwiazdy? Myślę, że ta posłuchałaby Cię i może coś z tym zrobiła. Gdybym był w twej sytuacji, to właśnie tak bym postąpił.
- Był u niej nawet mój tata. - Stwierdziła. - I jak widzisz ani mój pech, ani niby-mentor nie odstąpili mnie na krok. - Tu usiadła w sposób, gdzie wyciągnęła tylne łapy przed siebie, przednie kładąc między nimi. - Dlatego uciekam i czasem trenuję z tatą.
- To nie wygląda jak dobre rozwiązanie twojego problemu, a wręcz przeciwnie. Im więcej będziesz uciekać, tym bardziej liderka będzie Cię przywiązać do jej syna. Nawet gdyby Klan Gwiazdy mówił inaczej. - Powiedział, a swój wzrok przerzucił na kocicę, która usiadła. Problem się komplikował coraz bardziej. Czemu przywódczyni ignorowała prośby, mimo dobrych argumentów. Dawali dobre argumenty, prawda? Musieli przecież je dawać, aby mieć szansę na przekonanie kocicy. - Może to nie rozwiąże twojego problemu całkowicie, ale jeśli sytuacja wygląda w taki sposób… - Zaczął, próbując ułożyć odpowiednio słowa. - Mogę Ci zaoferować dołączenie do treningów ze mną i moim mentorem. Bobrzy Siekacz nie powinien być zły… chyba. Mamy może inne treningi, ale to brzmi jak lepsze wyjście niż uciekanie z obozu. A co jeśli któregoś dnia spotkasz lisa lub gorzej, grupę samotników? Bierzesz na siebie za duże ryzyko. Jakbym był już przewodnikiem, to by zmieniło to postać rzeczy. Jednak jeszcze im nie jestem.
- Ok, nie pytałam. - Rzuciła, kiedy już po którymś słowie, które wypadło z pyska kocura, zaczynała odczuwać irytację. Szczególnie że ten mówił ze stałą tonacją głosu, która drażniła jej uszy. Jakby ktoś przystawił jej bębny. Zmierzyła go na krótki moment zirytowanym spojrzeniem, po czym westchnęła przeciągle. - Przepraszam, ale już zwyczajnie mam dość. I jak już wspomniałam, trenuję z tatą, czasem przychodzę do mamy. To nie tak, że pałętam się cały czas sama po terenach. - Rzuciła, licząc na to, że te słowa go jakoś uspokoją i nie będzie drążyć. - Poza tym, bez urazy, ale nie specjalnie interesuje mnie siedzenie w króliczych norach, czy co wy tam robicie.
- Oh… Przepraszam… Ja chciałem tylko pomóc, nie miałem zamiaru-... - Mówiąc to, ściszył głos. Nie taki miał zamiar, nie chciał jej denerwować. Myślał, że tym pomoże kocicy, jednak najwyraźniej się mylił. No cóż, nie wyszło, jednak nie oznaczało, że była to stracona konwersacja. - Rozumiem, radzisz sobie. Nie potrzebujesz pomocy, zrozumiałem. - Rzucił poważniejszym tonem niż wcześniej. Słysząc, że Kwiecista Łapa nie bierze jej roli na poważnie, wrócił uśmiechnięty Cykoria. - Wypraszam sobie, ale przewodnicy nie tylko siedzą w króliczych norach. Jesteśmy odpowiedzialni za tunele, które ciągną się pod całymi terenami Klanu Burzy. Niektórymi chodzą też wojownicy i to my jesteśmy odpowiedzialni, aby tunele nie zawaliły się, kiedy w nich jesteście. To bardzo cicha i spokojna praca, która nosi za sobą wiele plusów. Ale kto co lubi. Mnie się moja rola podoba. Takie bycie wojownikiem, ale z dodatkiem.
- Próbuj dalej, może kiedyś mnie zachęcisz, do polubienia krecich dołków. - Odpowiedziała już luźniejszym tonem z nutą żartu, kiwając się lekko na boki. - Wolę bieganie po powierzchni. Nigdy nie wiesz, co spotkasz następnego na swojej drodze, czy przypadkiem za następnym krzakiem nie czeka Cię coś niespodziewanego.
- Tak samo, jak nie wiesz, co czai się w następnym korytarzu. Dokąd zaprowadzi Cię niepoznany tunel. Do tego Bobrzy Siekacz mi powiedział… Ale nikomu temu nie mów. - Zaczął i lekko ściszył głos. - Że podobno dusze zmarłych przewodników pomagają zagubionym kotom znaleźć drogę na powierzchnię. Czy nie brzmi to już bardzo dobrze? Ja wiem, że słysząc to, z pewnością rzucisz się ze mną zaraz do najbliższego tunelu. - Ostatnie zdanie powiedział z toną żartu w głosie.
- Bajki dla dzieci. - Stwierdziła. - Jak ktoś je widział, to pewnie przesadził z kocimiętką albo był przemęczony. Poza tym ile ich było przed tobą? Przewodnicy chyba nie są jacyś starzy nie?
- Ja będę czwartym przewodnikiem Klanu Burzy, więc dużo nas nie było. Wcześniej był Bobrzy Siekacz, który jest moim mentorem, Koniczynowa Łąka polująca teraz w wśród gwiazd i… eee… - Próbował sobie przypomnieć imię ostatniej przewodniczki, które usłyszał przypadkiem. Jego mentor nie wspominał jej tak samo, jak rudej kocicy, a cynamonowy kocur zastanawiał się dlaczego. - … Diamentowy Nos? Chyba tak się zwała. W Grocie Pamięci niby widnieją dwa odciski, a mój ma być trzeci, jednak podobno była jeszcze jedna przewodniczka. Może nie zdążyła odbić łapy? Bobrzy Siekacz nie ukrywa, że nie chcę o niej rozmawiać, kiedy pytałem go o nią.
Samo odbijanie łap nie zdawało się być dla niej interesujące, jednak Cykoria zauważył, że na wzmiankę o Diamentowym chyba-nosie, kocica uniosła uszy do góry.
- O. - Zagadnęła. - Chyba gdzieś słyszałam to imię. - Rozgałęziła, z większym entuzjazmem. - Możemy zapytać o nią inne koty.
- To dobry pomysł, chociaż nie wiem od kogo zacząć. Kto mógłby znać tę przewodniczkę? - Musiał się zastanowić nad odpowiedzią. Niby tato miał już kilka księżyców na karku i zawsze przebywał w Klanie Burzy. Brzmiał jak idealny kandydat. Jednak czy chciałby rozmawiać o tej kocicy? To była inna sprawa. - Masz jakiegoś kandydata, którego możemy zaatakować pytaniami? - Chciał dowiedzieć się, czy kocica ma kogoś lepszego w myślach. Przecież nie chciał tatę zamęczać pytaniami. Jeszcze tylko brakowało, aby go dręczył pytaniami, gdy istnieje ktoś, kto zna lepiej tę kocicę i chciałby o niej porozmawiać.
[1658 słów + biegi długodystansowe i walka w tunelach]
[przyznano 33% + 5% + 5%]
<Kniejo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz