Od razu spodobała mu się zmiana w zachowaniu kremowego. Wykonał jego prośbę, dzięki czemu Srebrny mógł pozwolić sobie poeksperymentować z inną od jego konstrukcją uszu. Szept i Stokrotka nie byli nigdy chętni do zezwolenia mu, chociażby na dotknięcie tej części ciała, a ten tu o dziwo nie wyrażał żadnego sprzeciwu. To znaczy, wcześniej wydawał się zmieszany, ale teraz jego postawa była o wiele chętniejsza do współpracy.
Przynajmniej zdaniem Srebrnego.
— Nic się nie zmieniło. W sumie to nie wiem, czy tak to się lobi, bo pielwszy laz to lobię — mruknął, podchodząc znacznie bliżej, niż kiedykolwiek sobie pozwolił. Zazwyczaj trzymał dystans, bo mama karciła go za zaczepianie innych, a taka Zięba mroziła wzorkiem, za naruszanie przestrzeni osobistej jej pociech. Teraz jednak nikt na niego nie patrzył, więc czuł, że ma wolną łapę i może robić, co chce.
— Może lepiej nie ryzykuj? — wymamrotał kocurek, co ledwo doszło do niebieskiego, zbyt skupionego na swoich czynach.
— Nie luszaj się — rzucił i czekając, aż Piasek będzie miał głowę pod odpowiednim kątem, nadepnął mu łapą na ucho.
Rozległ się cichy pisk. Srebrny usłyszał szmer za sobą i natychmiast odsunął się od starszego kocięcia. Nie wyglądał, jakby stała mu się krzywda, ale z widocznym niesmakiem drapał się po obolałym miejscu.
— No tludno, chyba tak ci jusz zostanie do końca życia — westchnął niebieski. — Szkoda, chciałem pomóc. Telaz mi smutno, bo się nie udało — rzucił, gdyż w jego głowie narodził się całkiem dobry pomysł.
— To nic... Naprawdę. Mi takie uszka nie przeszkadzają — zapewnił kocurka nieśmiało. — A-ale nie pomogę ci w ucieczce. Mamusia będzie na mnie zła. Uh... — Zerknął na śpiącą królową z lekkim niepokojem. — No i siostrzyczki. Nie mogą zobaczyć, że z tobą rozmawiam, dlatego idź już sobie. Proszę — jęknął błagalnie.
Niebieski nieznacznie się skrzywił, bo tymi słowami popsuł mu cały plan. Chciał zbitą miną przekonać go do zaangażowania w realizację ucieczki i pozwiedzania obozu.
— Twoja mamusia się nie lusza, więc się nie dowie. A twoje siostly są na dlugim końcu żłobka, nie zobaczą nas — rzucił, zerkając na niego i wzdychając żałośnie. — Ah, wyjście tam byłoby spełnieniem moich maszeń! Ty tesz na pewno jakieś masz i chciałbyś, aby się spełniły, plawda? — zapytał, próbując dojść do niego od innej strony.
— N-no tak... Ale... Ale raz uciekłem jak spały i mnie tatuś powstrzymał, obudził mamusie i miałem kłopoty... — Położył po sobie uszka. — Jak znów to zrobię, to przestaną mnie kochać. Chciałbyś, aby twoja mamusia cię nie kochała? Ja nie wyobrażam sobie bez nich życia... — wyznał cichutko.
Przekrzywił łeb w bok, nie bardzo rozumiejąc, o czym kremowy mówi.
— A czemu miałaby mnie pszestać kochać za takie coś? To głupie, pszeciesz wlócę — zauważył. — Mosze twoja mama tesz jest głupia?
Piasek momentalnie posłał mu oburzone spojrzenie, tupiąc łapką.
— Wcale nie! Moja mamusia jest mądra! Nie chcę po prostu jej znów zawieść. Nie zrozumiesz! Jesteś taki sam jak Szept! Tylko byś obrażał moją rodzinę! — Odwrócił od niego fochnięty. — Jak chcesz iść, to idź. Mnie jednak w to nie mieszaj. Wolę zostać z mamą.
— I spać cały dzień? Ale jesteś nudny — parsknął, a po chwili zastanowienia, poderwał się do przodu i skoczył przed niego. — No weś, chodź ze mną! Tam musi być fajnie, tam czeka na nas... Pszygoda! — pisnął podekscytowany.
Kremowy pokręcił główką, cofając się od młodszego.
— Nie mogę iść. Naprawdę! I nie śpię cały dzień! Dorosłe koty obserwują i rozmawiają na kulturalne tematy... — miauknął, choć nie brzmiał na zbyt przekonanego. — A zabawa jest dla kociąt, a ja jestem już duży i nie mogę przynosić rodzinie wstydu. Proszę, zostaw mnie. To nie mój świat — rzekł z goryczą w głosie, wlepiając oczka w swoje łapki.
— Nie jesteś wcale taki duzy. A tym baldziej dolosły — stwierdził, wystawiając język. — No ploszę, chodź ze mną! — zamiauczał błagalnie. — Nikt się nie dowie. W lazie co schowasz się za mną, dobla?
<Piasek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz