— Martwię się o Wodnikową Łapę — wymiauczała w miarę ściszając ton by uczeń tego nie słyszał, był na szczęście zajęty walką. — Rozmawiałam z nim trochę.
— No i? Co to ma wspólnego z treningiem? Boisz się, że nie da rady, popłacze się czy coś? — Nie rozumiał o co się rozchodziło siostrze, a ona dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Sposób myślenia Nastroszonego Futra był często bardzo... prostolinijny.
— Nie uważam, że nadaje się na wojownika. Chociaż jego nastawienie nieco się poprawiło nadal musi pracować nad sobą — wyjaśniła w miarę możliwości kocurowi, który wlepiał w nią swój zaciekawiony wzrok.
— Jak nie wojownikiem to kim będzie? Medycy są już za bardzo obłożeni — zauważył.
Obserwowali zmagania dwójki w skupieniu.
Obserwowali zmagania dwójki w skupieniu.
— Właśnie to mu starałam się wytłumaczyć, mam wielką nadzieję że to zrozumiał.
Tymczasem Wodnik zdążył upaść na ziemię pod uciskiem drugiego terminatora.
Tymczasem Wodnik zdążył upaść na ziemię pod uciskiem drugiego terminatora.
— Daj mu czas. Ha! Skrzecząca Łapa wygrał! Dobrze! — Nastroszony podszedł do swojego ucznia, tarmosząc go po głowie.
Tak szybko? Aż sama się zdziwiła, szybko jednak się opamiętała i podeszła do Wodnikowej Łapy.
— Jestem z ciebie dumna mimo wszystko, jeszcze trochę i staniesz się wojownikiem — Uśmiechnęła się do niego ciepło na co kocur odpowiedział podobnym uśmiechem.
— To co? Teraz polowanie? — rzucił propozycję, zastanawiając się nad kolejnymi krokami w ich programie zajęć.
— Wydaję mi się, że to dobry pomysł — Zgodziła się. Następnie wyznaczyła uczniowi zadanie. Jej brat również powiedział Skrzekowi, by coś upolował, po czym trącił swoją siostrę barkiem, odwróciła się w jego kierunku.
— I jak ci się podoba bycie mentorką?
— A nie jest źle, spełniam się całkiem nieźle w tej roli. Aż nie mogę się doczekać jakiego ucznia dostanę w przyszłości — miauknęła pełna zafascynowania.
— Już marzysz o kolejnym? — Zamrugał zdziwiony. — Najpierw tego skończ szkolić.
— Czemu nie? Czasem można sobie pomarzyć, z resztą Wodnik już niedługo zostanie mianowany, nie jestem w stanie więcej go nauczyć.
— To u mnie podobnie sprawa ma się ze Skrzeczącą Łapą. Wierzę, że niedługo będzie mianowany. Widziałaś jak walczył. To moja zasługa — pochwalił się niezbyt skromnie.
Kocica obróciła oczyma, rzucając bratu lekki uśmieszek.
Kocica obróciła oczyma, rzucając bratu lekki uśmieszek.
— Widziałam i muszę przyznać braciszku, że jestem pod wrażeniem — Uśmiechnęła się pod nosem, następnie objęła łapą ramiona kocura i zaczęła targać mu sierść na łbie.
Ten zaś wydał z siebie zaskoczony pisk.
— Ał! Znowu? Już nie jestem dzieckiem, Mgiełko! — rzekł oburzony.
Uczniowie zerknęli w ich kierunku zaciekawieni. Puściła kocura słysząc jego błagalny jęk.
— No dobrze, dobrze — Rzuciła mu ciepłe spojrzenie. — A wy co? Mieliście polować! — zauważyła. Uczniowie aż z przerażeniem skinęli łbami widząc jej ostry wzrok i uciekli w poszukiwaniu ofiar.
Niebieski kocur otrzepał się, mierzwiąc jeszcze bardziej swoją sierść. Gdy ta zwróciła uwagę uczniom, skorzystał ze sposobności, że ci zniknęli im z widoku i sam rzucił się na srebrną, przewracając na ziemię.
— Ha. Nie spodziewałaś się tego, co? — zaśmiał się, czując jak kącik pyska mu drży. — Tęsknie za tymi czasami... Gdy wędrowaliśmy. Świat zdawał się wtedy lepszym miejscem...
Uśmiechnęła się lekko pod nosem, lecz jej mina szybko spoważniała. Podniosła się z ziemi i otrzepała.
— Zdawał się, to prawda. Nigdy jednak taki nie był. — Westchnęła.
Skinął łbem, skierowali kroki dalej, by mieć młodzież na oku.
<Nastroszony?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz