Widział jak jedno z kociąt Różanej Przełęczy bawi się kulką mchu. Wciąż tęsknił za zabawką, która dawała mu radość, gdy był małym szkrabem. Obserwując to czuł smutek, ponieważ nie dane mu było nacieszyć się przedmiotem, który odzwierciedlał cały jego świat. W zasadzie... Czy źle zrobi jak podejdzie się zapoznać? Rumianek był w końcu szylkretowy. Z tego co słyszał, Różana Przełęcz zwracała się do niego jak do kocurka, dlatego też zamierzał się tak do niego odnosić. Zwłaszcza, że był rudy, a rudy oznaczał, że mógł liczyć na przyjaźń. Mama w końcu nie pozwalała mu się bawić z nierudymi, ale Rumianek... Rumianek był przecież jednym z nich.
— Cześć — przywitał się z uśmiechem. — Jestem Piasek.
— Lumianek.
— Wiem, wiem. Fajna kulka mchu. Wiesz, że jak byłem mały to miałem podobną i się nią lubiłem bawić? — zaczął rozmowę, chcąc nieco poznać malucha.
— M-mam ci ją oddać? — zapytał przestraszony, że zrobił coś złego, przytulając bardziej do siebie roślinkę.
— Nie! Nie... — szybko zaprzeczył czując poczucie wstydu spowodowane tym, że kocurek tak to sobie tłumaczył. Wcale nie chciał odebrać mu kuleczki. Wiedział, że nie należała do niego. Można było w końcu taką samą zrobić w chwilę z kawałka posłania. — Ja tylko... Chciałem się zaprzyjaźnić... — Położył po sobie uszka, ponieważ nie wiedział na jaką reakcje liczyć. Bardzo chciał mieć przyjaciela. Kogoś z kim będzie mógł spędzać czas. Miał siostry, to prawda, ale siostry to siostry. Były dziewczynami, a on potrzebował kolegi, kogoś kto będzie nadawał na tych samych falach co on. Kotek niezbyt rozumiał. Zdawały mu się mądrzejsze i zbyt starsze, aby był w stanie w jakiś sposób czuć się przy nich swobodnie. No i patrząc na siostrzyczki, te zawsze mogły nakablować na niego do mamusi, więc i zaufanie im było trudne. Liczył więc na Rumianka. Wpasowywał się w gusta Zięby, a może dzięki niemu Różana Przełęcz go polubi i nie będzie rzucać tych swoich nieufnych spojrzeń.
<Rumianku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz