To pytanie zdziwiło Sówkę. Nigdy nad tym nie myślała. Może nadawałaby się na medyczkę?
- Tak szczerze, to nigdy o tym nie myślałam - powiedziała, kładąc na chwilę liście na ziemi. Zatrzymała się i spojrzała w niebo. Chmury przejęły większość jego powierzchni, przez co wyglądało, jakby zaraz miał spaść deszcz.
- Co takiego robi medyk? - zaczęła się zastanawiać.
- Leczy i pomaga innym kotom - oznajmiła Krucha, podchodząc do uczennicy.
- Nie chcę spędzić całego życia na siedzeniu w miejscu i pomoc innym... To bez sensu. Wolę robić coś ciekawszego! I właśnie dlatego chciałam zostać zwiadowcą! - powiedziała Sówka. Krucha wyglądała, jakby była zadowolona z odpowiedzi, więc czekoladowa wzięła liście i poszły razem do obozu.
***
Minęło sporo, sporo czasu od tamtej rozmowy. Sówka myślała, że da radę ogarnąć wszystko, co jest związane ze szkoleniem zwiadowcy, nawet wspinaczkę na drzewa. Wyszła jej przynajmniej połowa. I w tej połowie na pewno nie było wspinania się na drzewa. „Przecież muszę to umieć, skoro chce być zwiadowcą!” - pomyślała i znowu zaczęła trening wspinaczki, na jakieś mniejsze drzewo. Zaczepiła pazurami o korę i powoli przesuwała się do góry. Skoczyła na gałąź, lecz jej zez znowu wszystko zepsuł i wylądowała na zimnym, białym puchu. Dobrze, że tam był, ponieważ choć trochę zamortyzował upadek. Sówka zrezygnowana poszła do legowiska uczniów. Nikogo nie było. Pewnie już poszli na treningi - pomyślała i usiadła na swoim posłaniu. Ta chwila odpoczynku długo nie trwała, bo po chwili Krucha zawołała ją na trening. Uczennica wyszła z legowiska i poszła za mentorką do wyjścia z obozu. Szły i szły, nie zatrzymując się ani na chwilę. Sówka zaczęła zastanawiać się, czego dziś będzie się uczyć. Nie wyglądało to jak poprawianie technik polowania, czy walki, która nie szła jej za dobrze. Gdy dotarły na miejsce, oczom Sówki ukazało się coś, co wyglądało na tor przeszkód. Wyprzedziła Kruchą i zaczęła oglądanie toru. Na początku było kilka mniejszych drzew z bardzo dużą ilością gałęzi, później była zaspa ułożona ze śniegu, a następnie coś, czego uczennica nie chciała najbardziej. Wspinaczka na drzewo.
- Zwiadowcy są zwinni i szybcy - wyjaśniła Krucha - więc twoim zadaniem będzie jak najszybciej przejść ten tor. - Podeszła do małych drzewek z gałęziami - musisz przebiec przez nie, starając się nie uszkodzić gałęzi. Musisz to zrobić tak, by nie było słychać, że tędy przechodzisz.
Uczennica pokiwała głową i spojrzała na zaspę śnieżną.
- To dodałam do poćwiczenia skoków z gałęzi na gałąź. Musisz przeskoczyć nad zaspą. Wiem, że wspinaczka sprawia ci kłopot, więc postanowiłam zrobić coś takiego.
Kremowa kotka przeszła dalej, pokazując ogonem drzewo.
- Musisz się na nie wspiąć - oznajmiła - Zwiadowcy pełnią swoją rolę na drzewach, a nie na ziemi, tak, jak wojownicy. To może być dla ciebie trudne, ale musisz się tego nauczyć.
Sówka pokiwała głową i poszła na początek toru. Ustawiła się w pozycji, z której łatwiej będzie jej wystartować i na znak kremowej kotki ruszyła. Zaczęło się całkiem dobrze. Dobiegła do drzewek i zaczęła szybko przechodzić pomiędzy gałęziami. Była już prawie na końcu i właśnie w tamtej chwili uderzyła głową w jakąś gałąź, upadając na ziemię. Podniosła się do góry i chwiejnie wstała.
- Wszystko dobrze? - zapytała Krucha. Uczennica pokiwała głową i wróciła na początek toru. Do dwóch razy sztuka. Spróbowała jeszcze raz, tym razem udało jej się przejść etap pierwszy. Zaspa śnieżna była łatwa, wystarczyło przecież tylko ją przeskoczyć. Sówka zrobiła to bez większego problemu, a potem dotarła do drzewa. Wyciągnęła pazury i skoczyła na drzewo, wczepiając pazury w korę. Powoli przesuwała się do góry. Już miała skoczyć na pierwszą gałąź, lecz łapa jej się wymknęła i spadła na ziemię. Podniosła się i spróbowała jeszcze raz. Wszystko szło dobrze, dopóki nie miała skoczyć na gałąź. Jej zez znowu zepsuł i spadła na ziemię. Spróbowała jeszcze raz i znowu wylądowała na ziemi. Spróbowała jeszcze raz, jeszcze raz i jeszcze. Za każdym razem jej nie wyszło.
- Może chcesz odpocząć? - zapytała Krucha, po którymś upadku.
- Nie trzeba, w końcu mi się uda! - powiedziała Sówka z nadzieją w głosie. Podniosła się i spojrzała na drzewo. Nie było wcale takie wielkie, jak jej się wydawało. „Tym razem mi wyjdzie” - pomyślała i skoczyła na nie. Tym razem nawet w nie nie trafiła. Wylądowała obok. Po chwili gniewu na drzewo, do głowy przyszedł jej pomysł. Stanęła przed nim i zamknęła jedno oko. Bardziej zdrowe oko miała otwarte, skoczyła na drzewo i zaczepiła się pazurami o korę. Wchodziła coraz wyżej, aż w końcu przyszła pora na wskoczenie na najniższą gałąź. I skoczyła. Zahaczyła pazurami o gałąź i wspięła się na nią. Otwarte oko zalśniło z podekscytowania, a po chwili można było usłyszeć jej pełen szczęścia krzyk.
- Udało się! Udało! - krzyczała z gałęzi i skoczyła na kolejną, która była bardzo blisko pierwszej. Po chwili kotka była już na ziemi i próbowała wspiąć się jeszcze raz. Ale tym razem nie spadła, tylko zeszła sama. Wspięła się jeszcze raz i jeszcze jeden, by sprawdzić, czy na pewno to nie był tylko przypadek, że weszła. Gdy była już na ziemi otworzyła zamknięte oko i znowu wróciła do swojego normalnego widzenia. Krucha podbiegła do niej, widać było, że też się cieszy.
- Gratulacje! Udało ci się! - powiedziała kremowa kotka - Twój mentor, lub mentorka będą się cieszyć, że umiesz się już wspinać.
- Co? - zapytała zdziwiona - Przecież ty jesteś moją mentorką.
- Tak, ale niedługo będę musiała przenieść się do żłobka.
Sówka spojrzała na nią ze zdziwieniem.
- Będziesz mieć kociaki?
<Krucha?>
[870 słów, wspinaczka na drzewa]
[Przyznano 39%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz