- Stójcie – miauknął poważnie Motyle Skrzydło – Coś jest nie tak.
Szylkretowa posmakowała powietrza, przy okazji nakazując Jaskółczej Łapie to samo. Burzowy Kwiat wysunął pazury.
- Zroszony Nosie, czuję jakiś dziwny odór – jeszcze bardziej wciągnęła powietrze – Fuj!
- To zapach samotnika – odpowiedział jej Motyle Skrzydło – A raczej kilku.
Wojowniczka po dłuższym węszeniu także wyczuła, że wśród tego smrodu wyodrębnić można kilka kocich fetorów.
Tylko skąd by tu się wzięli samotnicy? Może to Smoła wraz ze swoją bandą powrócił? Nie, to raczej wątpliwe, nie wyczuwała jego zapachu pośród tych. Miała nadzieję, że nawet jeśli to nie on sam w sobie to nie byli jego jacyś towarzysze.
- Z tego, co udało mi się wywęszyć, wnioskuje, że to trójka kotów – Motyle Skrzydło odwrócił się do nich – Powinniśmy się rozdzielić.
- Co takiego? – warknął Burzowy Kwiat – Chcesz rozbijać naszą grupę, przecież we czwórkę mamy o wiele większą szanse ich pokonać!
- Owszem ale wolniej ich wytropimy. Gdy się podzielimy na dwie grupy, istnieje większa szansa, że się na nich natkniemy. Proponuję abym ja poszedł z tobą, Burzowy Kwiecie a Zroszony Nos razem z Jaskółczą Łapą.
- Chcesz ją wysłać sam na sam z uczennicą u boku? Naprawdę…
- Nie boję się ich! – krzyknęła oburzona Jaskółcza Łapa.
Kocury odwróciły się do zielonookiej. O ile wyraz pyszczka Motylego Skrzydła zdradzał rozbawienie i zaskoczenie to Burzowy Kwiat wyglądał jakby chciał rozszarpać uczennicę.
- Tego nikt nie neguje, Jaskółcza Łapo – odpowiedziała jej łagodnie mentorka – Burzowy Kwiat na pewno nie miał na myśli tego, że jesteś tchórzem ale na wzgląd miał raczej to, że niedawno rozpoczęłaś swoje szkolenie i samotnik mógłby być jeszcze dla ciebie wyzwaniem.
- Dlatego uważam, że… - Burzowy Kwiat umilkł pod srogim spojrzeniem starszego wojownika.
- Rozumiem twój tok myślenia ale jeśli się nie rozdzielimy to możemy ich nie spotkać. Nie masz pewności, czy samotnicy się nie rozdzielili.
Zroszony Nos myślała, że krnąbrny kocur będzie chciał się wykłócać z biało-czarnym wojownikiem ale w końcu odpuścił. Po części podzielała obawy Burzowego Kwiatu, w końcu Jaskółcza Łapa jeszcze nie przeszła jako takiego treningu walki ale z drugiej strony, wiedziała, że jej młodsza siostra była inteligentna i potrafiła szybko odczytać zaistniałą sytuacją.
^*^*^*^*^*^*^*^
Szylkretowa posmakowała powietrza, przy okazji nakazując Jaskółczej Łapie to samo. Burzowy Kwiat wysunął pazury.
- Zroszony Nosie, czuję jakiś dziwny odór – jeszcze bardziej wciągnęła powietrze – Fuj!
- To zapach samotnika – odpowiedział jej Motyle Skrzydło – A raczej kilku.
Wojowniczka po dłuższym węszeniu także wyczuła, że wśród tego smrodu wyodrębnić można kilka kocich fetorów.
Tylko skąd by tu się wzięli samotnicy? Może to Smoła wraz ze swoją bandą powrócił? Nie, to raczej wątpliwe, nie wyczuwała jego zapachu pośród tych. Miała nadzieję, że nawet jeśli to nie on sam w sobie to nie byli jego jacyś towarzysze.
- Z tego, co udało mi się wywęszyć, wnioskuje, że to trójka kotów – Motyle Skrzydło odwrócił się do nich – Powinniśmy się rozdzielić.
- Co takiego? – warknął Burzowy Kwiat – Chcesz rozbijać naszą grupę, przecież we czwórkę mamy o wiele większą szanse ich pokonać!
- Owszem ale wolniej ich wytropimy. Gdy się podzielimy na dwie grupy, istnieje większa szansa, że się na nich natkniemy. Proponuję abym ja poszedł z tobą, Burzowy Kwiecie a Zroszony Nos razem z Jaskółczą Łapą.
- Chcesz ją wysłać sam na sam z uczennicą u boku? Naprawdę…
- Nie boję się ich! – krzyknęła oburzona Jaskółcza Łapa.
Kocury odwróciły się do zielonookiej. O ile wyraz pyszczka Motylego Skrzydła zdradzał rozbawienie i zaskoczenie to Burzowy Kwiat wyglądał jakby chciał rozszarpać uczennicę.
- Tego nikt nie neguje, Jaskółcza Łapo – odpowiedziała jej łagodnie mentorka – Burzowy Kwiat na pewno nie miał na myśli tego, że jesteś tchórzem ale na wzgląd miał raczej to, że niedawno rozpoczęłaś swoje szkolenie i samotnik mógłby być jeszcze dla ciebie wyzwaniem.
- Dlatego uważam, że… - Burzowy Kwiat umilkł pod srogim spojrzeniem starszego wojownika.
- Rozumiem twój tok myślenia ale jeśli się nie rozdzielimy to możemy ich nie spotkać. Nie masz pewności, czy samotnicy się nie rozdzielili.
Zroszony Nos myślała, że krnąbrny kocur będzie chciał się wykłócać z biało-czarnym wojownikiem ale w końcu odpuścił. Po części podzielała obawy Burzowego Kwiatu, w końcu Jaskółcza Łapa jeszcze nie przeszła jako takiego treningu walki ale z drugiej strony, wiedziała, że jej młodsza siostra była inteligentna i potrafiła szybko odczytać zaistniałą sytuacją.
^*^*^*^*^*^*^*^
Poszły niedaleko Ognistych Traw. Obie kotki czujnie się rozglądały i węszyły, przygotowane na wszelki, możliwy atak – tak się im przynajmniej zdawało, póki zza krzewów jeżyn nie wyskoczyły koty.
Kotka w czarne łaty i czarny kocur - tyle jedynie zdążyła zauważyć zanim kocica pisnęła wściekle i przygwoździła Zroszony Nos do podłoża. Wbijała jej pazury w ramiona, wojowniczka poczuła jak cienkie strużki krwi zaczęły wypływać z drobnych skaleczeń.
- Jaskółcza Łapo, zawiadom Burzowy Kwiat i… - nie dokończyła, gdyż samotniczka złapała ją za gardło.
Usłyszała syczenie wydobywające się z gardła kocura, który wściekle skoczył na uczennicę. Zroszony Nos dostrzegła młodszą kotkę unikającą ciosu przeciwnika i umknęła w pobliskie krzewy.
- Wy…puść m…nie i wal…cz – dukała szylkretowa kocica.
Napastniczka zignorowała ją i jedynie umocniła swój ścisk. Zroszony Nos była na siebie wściekła. Była wojowniczką od kilku księżycy a mimo to dała się tak łatwo podjeść! Jeśli cokolwiek przydarzy się jej siostrze to nigdy sobie tego nie wybaczy!
Zaczęła się wiercić, przednimi łapami naciskała na klatkę piersiową łaciatej kotki a tylnymi próbowała młócić jej brzuch. Samotniczka nadal jednak stała niewzruszona i powoli zwiększała siłę nacisku szczęk. Sprzed oczami złotookiej zaczęły pojawiać się ciemne plamki.
Czyżby był taki jej koniec? Zabita przez lepszego pierwszego samotnika? Nie w chwalebnej bitwie przeciwko wojownikom innego klanu, tylko w potyczce. A do tego jeszcze przez nią zginie jej nie tylko terminatorka ale siostra. Co z niej za wojowniczka?
Zroszony Nos pewnie dalej by użalała się nad sobą, gdyby nie usłyszała pisku z oddali. Czyżby ta karma dla wron dopadła Jaskółczą Łapę? Nie miała pojęcia, który kot odpowiadał za ten dźwięk ale poczuł coś innego. Łatwiej jej się oddychało. Łaciata samotniczka zaintrygowana dźwiękiem pewnie przestała się skupiać na szylkretowej. To była okazja, której nie mogła zmarnować!
Z całej siły kopnęła ją w brzuch, przez co kocica skuliła się i puściła jej gardło. Czując napływ powietrza do płuc, mentorka Jaskółczej Łapy, zerwała się i zepchnęła napastniczkę z siebie. Z trudem podźwignęła się na łapy. Mając jeszcze plamy przed oczami ledwo dostrzegała zaskoczony wzrok intruza. Potrząsnęła głową i z trudem zaatakowała. Cięła na oślep, podobnie z gryzieniem. Czuła charakterystyczny smak krwi. Czasem coś ją zapiekło lub zakuło ale ona nie odpuszczała. Chciała aby kocica ją popamiętała.
Dwójka kotów szczepionych w bitewnej wrzawie turlała się po ziemi, wściekle wrzeszcząc. Dopiero kolejne kocice zawodzenie rozłączyło podrapane od siebie koty. Zroszony Nos nie chciała tracić więcej czasu na tę kupę futra i pobiegła, potykając się, w kierunku, z którego słyszała wołanie kota o pomoc. Kątem oka dostrzegła, że tamta za nią podąża ale nie po to aby zaatakować. Mimo to odwróciła się i przygwoździła ją do podłoża.
- Czego za mną leziesz?! – syknęła jej w pyszczek.
- To mój brat, wszędzie rozpoznam jego wołanie! – miauknęła zmartwionym tonem; jakby wcześniej nie walczyły między sobą o życie – Pewnie tamta kotka go rozszarpuje na strzępy! Muszę mu pomóc!
- Spokój samotniczko! – przycisnęła ją mocniej; łapą delikatnie dociskała jej gardło – Nie pozwolę ci jej skrzywdzić!
- Ale… - jeszcze mocniej docisnęła łapą jej gardło.
Zroszony Nos nie słuchała jej cichych syków. Miała okazję jej się przyjrzeć. Pyszczek pokryty miała drobnymi bliznami. Dopiero wtedy dostrzegła, że ta kotka była od niej znacznie młodsza, można by powiedzieć, że miała jeszcze mleko pod wąsami. Czyżby żywot samotnika był aż tak wymagający, że koty w wieku Jaskółczej Łapy lub podobnym umiały już całkiem dobrze walczyć i miały na sobie masę blizn?
Wojowniczka zelżyła swój ucisk i spojrzała prosto w błękitne oczy samotnej, młodej kotki.
- Posłuchaj, pozwolę ci iść ze mną ale pod jednym warunkiem. Nie zaatakujesz tamtej kotki pod żadnym pozorem, pozwolisz mnie to rozwiązać.
Wyczekiwała na reakcje. Miała wrażenie, że upłynęło wiele czasu nim tamta jej przytaknęła.
^*^*^*^*^*^*^
Dobiegły do okolic Ognistych Traw. Z oddali już dostrzegła czarno- pomarańczowe futerko siostry. Przyspieszyła i momentalnie wyczuła obok siebie bok łaciatej, która poruszała się równie sprężystym krokiem, co ona. Jaskółcza Łapa widząc mentorkę doskoczyła do niej i spanikowanym wzrokiem dała do zrozumienia, że coś się stało.
- Zroszony Nosie! – kompletnie zignorowała stojącą obok starszej siostry samotniczkę – Stało się coś strasznego!
- Co takiego? – miauknęła zmartwiona, przy okazji oceniając jak poważnie ucierpiała w starciu z kocurem.
- O-on utknął!
- Gdzie? – ona i samotniczka w tym samym czasie zapytały, patrząc po sobie.
- Chodźcie!
Zielonooka pognała a kocice za nią. Nie upłynęło wiele czasu, gdy zauważyła, że pod wygiętym korzeniem drzewa leżała futerkowa, ubłocona postać. Zroszony Nos obwąchała kocura. Łaciata doskoczyła do niego i złapała za kark chcąc go pewnie wyciągnąć.
- Czekaj! – warknęła – Jeśli będziesz tak robić to go zabijesz! Poczekaj!
- On się dusi! – syknęła spanikowana biało-czarna kotka.
Faktycznie, kocur wyglądał jakby miał znaczne problemy z oddychaniem. Zroszony Nos przez chwilę nie wiedziała, co robić. Pomysł nasunął jej się sam, gdy przypomniała sobie o tym jak bardzo wilgotna była ziemia.
- Jaskółcza Łapo, rób to samo, co ja.
Nie czekając na reakcję uczennicy, zaczęła kopać przy głowie kocura. Kątem oka dostrzegła, że kotka posłusznie ją naśladuje. Potem dołączyła się także samotniczka. Nie upłynęło wiele czasu, gdy z lekkim oporem wyciągnęły zaklinowanego kota.
Gdy tamten oprzytomniał na tyle aby iść, wojowniczka wraz z terminatorką nakazały się im wynieść stąd jak najprędzej by nie napotkali drugiego patrolu. To oczywiście było kłamstwo ale Zroszony Nos uważała, że nie powinna zdradzać zbyt wiele, zwłaszcza samotnikom.
Upewniwszy się, że wykonali ich polecenie, kotki zawołały ustalony sygnał i spotkały się z resztą patrolu.
^*^*^*^*^*^*^*^
Następnego dnia, tuż po zjedzeniu wróbla, Zroszony Nos przywołała do siebie Jaskółczą Łapę. Młodsza siostra nie ucierpiała w starciu zbyt poważnie, poza może złamanym pazurem ale to i tak niewiele jeśli kotce przyszło się zmierzyć sam na sam z samotnikiem.
- Cieszę się, że wyszłaś cało z wczorajszej przygody – liznęła ją za uchem – Zastanawia mnie jednak, jak sobie z nim poradziłaś? Bo domyślam się, że jego głowa nie znalazła się tam przez przypadek.
- I tak i nie – miauknęła trochę niepewnie – Zabrzmi to źle ale po prostu biegłam na oślep, gdzie mnie łapy poniosą. To nie tak, że się bałam czy coś, ale no… ta walka wydawała mi się bezskuteczna. Sądziłam, że po prostu po jakimś czasie odpuści ale on był coraz bliżej. I wtedy przypomniałam sobie twoją lekcję o tym aby wykorzystać otoczenie. Zaczęłam się rozglądać i wtedy znalazłam ten korzeń. Bez zastanowienia pomknęłam ku niemu i przecisnęłam się przez niego – przerwała spojrzawszy w jakiś tylko sobie znany punkt – Wiedziałam, że on się nie zmieści ale nie pomyślałam, że mógłby się udusić.
Wojowniczka rozumiała o co jej chodziło. Obwiniała się o to, że ten kot mógł umrzeć. Owinęła uczennicę ogonem.
- Nic się nie stało, on przeżył i ty nie ucierpiałaś a to najważniejsze. Skończyło się dobrze dla wszystkich – przewróciła ją łapą – A teraz się uśmiechnij i bądź tą dawną Jaskółczą Łapą, bo idziemy na trening łowiecki!
<Jaskółcza Łapo?>
Kotka w czarne łaty i czarny kocur - tyle jedynie zdążyła zauważyć zanim kocica pisnęła wściekle i przygwoździła Zroszony Nos do podłoża. Wbijała jej pazury w ramiona, wojowniczka poczuła jak cienkie strużki krwi zaczęły wypływać z drobnych skaleczeń.
- Jaskółcza Łapo, zawiadom Burzowy Kwiat i… - nie dokończyła, gdyż samotniczka złapała ją za gardło.
Usłyszała syczenie wydobywające się z gardła kocura, który wściekle skoczył na uczennicę. Zroszony Nos dostrzegła młodszą kotkę unikającą ciosu przeciwnika i umknęła w pobliskie krzewy.
- Wy…puść m…nie i wal…cz – dukała szylkretowa kocica.
Napastniczka zignorowała ją i jedynie umocniła swój ścisk. Zroszony Nos była na siebie wściekła. Była wojowniczką od kilku księżycy a mimo to dała się tak łatwo podjeść! Jeśli cokolwiek przydarzy się jej siostrze to nigdy sobie tego nie wybaczy!
Zaczęła się wiercić, przednimi łapami naciskała na klatkę piersiową łaciatej kotki a tylnymi próbowała młócić jej brzuch. Samotniczka nadal jednak stała niewzruszona i powoli zwiększała siłę nacisku szczęk. Sprzed oczami złotookiej zaczęły pojawiać się ciemne plamki.
Czyżby był taki jej koniec? Zabita przez lepszego pierwszego samotnika? Nie w chwalebnej bitwie przeciwko wojownikom innego klanu, tylko w potyczce. A do tego jeszcze przez nią zginie jej nie tylko terminatorka ale siostra. Co z niej za wojowniczka?
Zroszony Nos pewnie dalej by użalała się nad sobą, gdyby nie usłyszała pisku z oddali. Czyżby ta karma dla wron dopadła Jaskółczą Łapę? Nie miała pojęcia, który kot odpowiadał za ten dźwięk ale poczuł coś innego. Łatwiej jej się oddychało. Łaciata samotniczka zaintrygowana dźwiękiem pewnie przestała się skupiać na szylkretowej. To była okazja, której nie mogła zmarnować!
Z całej siły kopnęła ją w brzuch, przez co kocica skuliła się i puściła jej gardło. Czując napływ powietrza do płuc, mentorka Jaskółczej Łapy, zerwała się i zepchnęła napastniczkę z siebie. Z trudem podźwignęła się na łapy. Mając jeszcze plamy przed oczami ledwo dostrzegała zaskoczony wzrok intruza. Potrząsnęła głową i z trudem zaatakowała. Cięła na oślep, podobnie z gryzieniem. Czuła charakterystyczny smak krwi. Czasem coś ją zapiekło lub zakuło ale ona nie odpuszczała. Chciała aby kocica ją popamiętała.
Dwójka kotów szczepionych w bitewnej wrzawie turlała się po ziemi, wściekle wrzeszcząc. Dopiero kolejne kocice zawodzenie rozłączyło podrapane od siebie koty. Zroszony Nos nie chciała tracić więcej czasu na tę kupę futra i pobiegła, potykając się, w kierunku, z którego słyszała wołanie kota o pomoc. Kątem oka dostrzegła, że tamta za nią podąża ale nie po to aby zaatakować. Mimo to odwróciła się i przygwoździła ją do podłoża.
- Czego za mną leziesz?! – syknęła jej w pyszczek.
- To mój brat, wszędzie rozpoznam jego wołanie! – miauknęła zmartwionym tonem; jakby wcześniej nie walczyły między sobą o życie – Pewnie tamta kotka go rozszarpuje na strzępy! Muszę mu pomóc!
- Spokój samotniczko! – przycisnęła ją mocniej; łapą delikatnie dociskała jej gardło – Nie pozwolę ci jej skrzywdzić!
- Ale… - jeszcze mocniej docisnęła łapą jej gardło.
Zroszony Nos nie słuchała jej cichych syków. Miała okazję jej się przyjrzeć. Pyszczek pokryty miała drobnymi bliznami. Dopiero wtedy dostrzegła, że ta kotka była od niej znacznie młodsza, można by powiedzieć, że miała jeszcze mleko pod wąsami. Czyżby żywot samotnika był aż tak wymagający, że koty w wieku Jaskółczej Łapy lub podobnym umiały już całkiem dobrze walczyć i miały na sobie masę blizn?
Wojowniczka zelżyła swój ucisk i spojrzała prosto w błękitne oczy samotnej, młodej kotki.
- Posłuchaj, pozwolę ci iść ze mną ale pod jednym warunkiem. Nie zaatakujesz tamtej kotki pod żadnym pozorem, pozwolisz mnie to rozwiązać.
Wyczekiwała na reakcje. Miała wrażenie, że upłynęło wiele czasu nim tamta jej przytaknęła.
^*^*^*^*^*^*^
Dobiegły do okolic Ognistych Traw. Z oddali już dostrzegła czarno- pomarańczowe futerko siostry. Przyspieszyła i momentalnie wyczuła obok siebie bok łaciatej, która poruszała się równie sprężystym krokiem, co ona. Jaskółcza Łapa widząc mentorkę doskoczyła do niej i spanikowanym wzrokiem dała do zrozumienia, że coś się stało.
- Zroszony Nosie! – kompletnie zignorowała stojącą obok starszej siostry samotniczkę – Stało się coś strasznego!
- Co takiego? – miauknęła zmartwiona, przy okazji oceniając jak poważnie ucierpiała w starciu z kocurem.
- O-on utknął!
- Gdzie? – ona i samotniczka w tym samym czasie zapytały, patrząc po sobie.
- Chodźcie!
Zielonooka pognała a kocice za nią. Nie upłynęło wiele czasu, gdy zauważyła, że pod wygiętym korzeniem drzewa leżała futerkowa, ubłocona postać. Zroszony Nos obwąchała kocura. Łaciata doskoczyła do niego i złapała za kark chcąc go pewnie wyciągnąć.
- Czekaj! – warknęła – Jeśli będziesz tak robić to go zabijesz! Poczekaj!
- On się dusi! – syknęła spanikowana biało-czarna kotka.
Faktycznie, kocur wyglądał jakby miał znaczne problemy z oddychaniem. Zroszony Nos przez chwilę nie wiedziała, co robić. Pomysł nasunął jej się sam, gdy przypomniała sobie o tym jak bardzo wilgotna była ziemia.
- Jaskółcza Łapo, rób to samo, co ja.
Nie czekając na reakcję uczennicy, zaczęła kopać przy głowie kocura. Kątem oka dostrzegła, że kotka posłusznie ją naśladuje. Potem dołączyła się także samotniczka. Nie upłynęło wiele czasu, gdy z lekkim oporem wyciągnęły zaklinowanego kota.
Gdy tamten oprzytomniał na tyle aby iść, wojowniczka wraz z terminatorką nakazały się im wynieść stąd jak najprędzej by nie napotkali drugiego patrolu. To oczywiście było kłamstwo ale Zroszony Nos uważała, że nie powinna zdradzać zbyt wiele, zwłaszcza samotnikom.
Upewniwszy się, że wykonali ich polecenie, kotki zawołały ustalony sygnał i spotkały się z resztą patrolu.
^*^*^*^*^*^*^*^
Następnego dnia, tuż po zjedzeniu wróbla, Zroszony Nos przywołała do siebie Jaskółczą Łapę. Młodsza siostra nie ucierpiała w starciu zbyt poważnie, poza może złamanym pazurem ale to i tak niewiele jeśli kotce przyszło się zmierzyć sam na sam z samotnikiem.
- Cieszę się, że wyszłaś cało z wczorajszej przygody – liznęła ją za uchem – Zastanawia mnie jednak, jak sobie z nim poradziłaś? Bo domyślam się, że jego głowa nie znalazła się tam przez przypadek.
- I tak i nie – miauknęła trochę niepewnie – Zabrzmi to źle ale po prostu biegłam na oślep, gdzie mnie łapy poniosą. To nie tak, że się bałam czy coś, ale no… ta walka wydawała mi się bezskuteczna. Sądziłam, że po prostu po jakimś czasie odpuści ale on był coraz bliżej. I wtedy przypomniałam sobie twoją lekcję o tym aby wykorzystać otoczenie. Zaczęłam się rozglądać i wtedy znalazłam ten korzeń. Bez zastanowienia pomknęłam ku niemu i przecisnęłam się przez niego – przerwała spojrzawszy w jakiś tylko sobie znany punkt – Wiedziałam, że on się nie zmieści ale nie pomyślałam, że mógłby się udusić.
Wojowniczka rozumiała o co jej chodziło. Obwiniała się o to, że ten kot mógł umrzeć. Owinęła uczennicę ogonem.
- Nic się nie stało, on przeżył i ty nie ucierpiałaś a to najważniejsze. Skończyło się dobrze dla wszystkich – przewróciła ją łapą – A teraz się uśmiechnij i bądź tą dawną Jaskółczą Łapą, bo idziemy na trening łowiecki!
<Jaskółcza Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz