- Jaś, coś mi się nie podoba w tym kocurze. - Wyszeptała z przekąsem do przyjaciela, który zerknął na nią ze zdziwieniem.
- No co ty, Sarenko... ale musimy iść za nim, bo zdaje się, że dobrze wie, gdzie iść.
Odwrócił pyszczek i znowu przyśpieszył dorównując kroku temu całemu Szerszeniowi. Już miała zaprotestować, ale wtedy zerknęła na Jasia, który cały w skowronkach kroczył przed siebie z wysoko uniesionym ogonem. Westchnęła i też postarała się, aby przyśpieszyć mimo swojej drewnianej nogi. Przemykali w cieniu płotów, aby żaden dwunożny ich nie zauważył. Było jednak stosunkowo wcześnie, dlatego nie było zbyt tłoczno. W końcu kocur zatrzymał się i zmarszczył czoło. Szaro-biała, która dogoniła ich dopiero po biciu serca spytała niezadowolona:
- Po co się zatrzymujesz?
- A no panno kapryśnico, głodny się zrobiłem - Wskazał na swój brzuch i pokręcił głową z zażenowaniem - Proponuję, abyśmy wrócili tu o południu, a teraz się rozdzielmy. Do zobaczenia!
Nie czekając na odpowiedź wskoczył na płot i po chwili już go nie było. Sarna spojrzała na Jasia z niedowierzaniem. Jasiu westchnął:
- Nie wiem jak ty, ale ja nie jestem zbyt głodny.
- Mimo wszystko idźmy coś upolować. Czuję, że nie będziemy mieli później czasu.- Spojrzała przed siebie, a następnie rozglądnęła się wokół. - Nie mam tylko pojęcia co upolujemy. Myszy, gołębie? No nie wiem.
- Nie wybrzydzaj.
Sarna skrzywiła się, ale zaraz wskoczyła na kubeł od śmieci dwunożnych, a później na płot. Zaraz obok niej usiadł o wiele szybszy pręgowany towarzysz. Wokół rozciągały się domy i drogi, po których przejeżdżały hałaśliwe potwory wydające dźwięki podobne do grzmotów. Widziała też wielki budynek, który wydał straszny dźwięk, które wydawało chyba metalowe coś, które uderzało raz w lewo, a raz w prawo. Zauważyła grupkę kotów, które przemknęły w cieniu, a także psa, który szczekał na gołębie. Gołębie?
Zaczęła zastanawiać się jak głupie muszą być te ptaki, skoro nic sobie nie robiły z otaczających je głośnych dźwięków i spokojnie wydłubywały coś z ziemi na podwórzu. Nie chciała zaburzyć ich spokoju, dlatego pokazała cicho głową stado szarych ptaków. Jaś kiwnął głową i zaczął iść wzdłuż płotu. Sarna niepewnie również szła jego śladem chcąc utrzymać równowagę. W końcu jednak straciła ją i spadła na jakieś inne podwórze. Pręgowany wskoczył za nią.
- Sar... - Nagle przerwał wciągając nosem zapach kocimiętki, a na jego pyszczek wstąpił dziarski uśmieszek. - Ale cudne te kwiatki, takie zieloneee...
- Jasiu, co ci się... ooo, faktycznie. Mięciutkie są takie.
Położyła się na zielsku i zaczęła się tarzać, aż nie wpadła na Jasia, który upadł prosto na nią. Przygniótł ją do ziemi.
- Trochę dziwna sytuacja, hehehe - Zaśmiał się dziwnie.
<Jaś?>
Dziwna sytuacja
OdpowiedzUsuńH E H E H E