Nowy dzień przyszedł szybko. Za szybko jak na jego gust. Promienie słońca wpadły do legowiska budząc go. Kocurek przeciągnął się czując jak głowa jego siostry zsuwa się z czarnego grzbietu. Obudzona tym nagłym poruszeniem Mglista Łapa skoczyła na równe nogi spoglądając na braciszka.
- Co się dzieję?! Pali się?!- miauknęła przestraszona a widząc lekki uśmiech drwiny na pysku Czarnego prychnęła- po co mnie budzisz tak rano?
- Bo masz trening moja droga- odpowiedział jej jak na siebie bardzo miło, ze spokojnym tonem i ukrytym żarcikiem. Mglista Łapa kiwnęła głową przejeżdżając językiem po łapce. Reszta uczniów już wyszła, a to na trening a to na patrol. Czarna Łapa wraz z siostrą opuścili legowisko terminatorów i udali się do wyjścia z obozu. Czekano już na nich, Omszona Skóra rozmawiał z, jak zawsze, radosnym Słonecznym Blaskiem. Na widok terminatorów point skoczył na równe łapy uśmiechając się do swojego nowego ucznia.
- Witaj Czarna Łapo! Gotowy na mały trening?- zapytał go od razu z entuzjazmem wręcz wylewającym się z jego słów. Dziwna sprawa, ale ucznia poruszyła ta sytuacja, jeszcze nikt tak nie cieszył się na wieść spędzenia z nim chwilki czasu. Omszona Skóra w tym czasie skinął grzecznie głową w stronę Mglistej Łapy i odwrócił się aby wyjść z nią z obozu. Nagle coś ścisnęło serce Czarnej Łapy, jakiś dziwny niepokój. Nigdy nie rozstawał się z siostrą, a teraz...
- Mglista Łapo!- zawołał za nią przykuwając je uwagę- uważaj na siebie...dobrze?
- Nic mi nie będzie mysi móżdżku!- zaśmiała się kotka podchodząc do brata. Przytuliła się do niego mrucząc cicho.
- Wrócę tak szybko, że nawet nie zauważysz kiedy zniknęłam!
- Koch...ja...Mglista Łapo, koch...oh no wiesz, co ja! Po prostu uważaj!- burknął zawstydzony. Siostrzyczka zaśmiała się biegnąc za swoim mentorem. Czarna Łapa czuł się już lepiej. Nic nie może się stać, przecież jest z Omszoną Skórą! Słoneczny Blask zachichotał stając za swoim uczniem.
- Jesteś blisko z siostrą co? To tak jak ja z moim bratem, Ostrym Kłem! Znaczy...- kocur zamyślił się tu przez chwilę aby zacząć znowu z tym samym entuzjazmem- trochę jest zazdrosny o Wierzbowe Serce jak z nią rozmawiam. Nie dziwię się, taki charyzmatyczny i przystojny kocur jak ja to prawdziwa konkurencja dla niego. Ale gdzieżbym śmiał tknąć partnerkę brata, prędzej wyrwałbym sobie wszystkie kłaki! A teraz...idziemy!
Czarna Łapa wykrzywił pysk w uśmiech, który szybko ukrył. Nie może się śmiać, nie z tak prostackich żartów. Spadający Liść nigdy by się nie śmiał, nawet nie zaszczyciłby go lekkim uśmiechem! Poszedł sztywno za mentorem szurając długim ogonem po ziemi. Wolałby aby to jego ojciec został jego mentorem, ale nie można mieć wszystkiego.
Wybrali się na obchód terenów wewnętrznych jak i wschodniej granicy. Słoneczny Blask wolał zostawić zachodnią w spokoju. Jak sam mówił: ,,jesteś zbyt mały aby tam iść, jeszcze ześliźniesz się z klifu i co wtedy! Nie chcę tracić ucznia tak szybko!". Czarna Łapa tylko kiwnął głową w odpowiedzi, niechaj będzie i tak. Nie obchodzą go tereny, on chce już walczyć. Wybrali się na Słoneczną Polanę, była położona niedaleko więc nie było ryzyka ani upadku ani zgubienia się.
Dość szybko się na niej znaleźli. Czarna Łapa nie widział w niej nic szczególnego, od to łysy placek pośrodku lasu. Fakt, latały tu piękne motyle a pośród traw biegały myszy, ale co z tego skoro nie może ich złapać? Słoneczny Blask polecił mu aby ten został w jednym miejscu kiedy ten pójdzie zapolować. Pomachał ogonem w stronę ucznia i zaczął ganiać za zającem jak szalony. Zrobił to specjalnie, aby rozbawić markotnego ucznia. Czy pomogło? W głębi duszy terminator śmiał się z głupkowatego mentora, jednak jego pysk był niewzruszony. Nie mógł doczekać się momentu w którym opowie o tym Mglistej Łapie. Czekając aż wojownik upora się ze zdobyczą Czarny zaczaił się na motylka. Kiedy owad usiadł na kwiatku kotek zaatakował wybijając się mocno z łap. Pochwycił delikatne stworzenie w łapy miażdżąc je.
- Cudownie!- krzyknął za nim Słoneczny Blask który z jakiś niewyjaśnionych powodów pojawił się tuż za nim. Czarna Łapa zasyczał podskakując do góry. Spłoszył się.
- Już złapałeś pierwszą zdobycz, jestem taki dumny!
- Obawiam się, że tym się nie najemy- mruknął uczeń wycierając łapę na której osiadła reszta owada.
- Oj tam, nakarmiłeś swoją potrzebę łowów. Jutro zabiorę cię na prawdziwe polowanie, zgoda?
- Jasne, czemu nie- zgodził się czarny kocurek z lekkim uśmiechem.
Kiedy wracali do obozu coś ponownie ścisnęło jego serce. Tym razem pojawił się też ból. Kocurek zatrzymał się czując jak jego serucho wali jak szalone po czym ustaje i zaczyna pracować normalnie. Czarna Łapa wziął głęboki oddech, coś było nie w porządku. Coś się stało. Zignorował to, pewnie chwilowy atak, jeśli będą się powtarzać pójdzie z tym do medyka, jeśli nie to nie ma po co zawracać innym głowy. Podgonił mentora który nawet nie zauważył chwilowego ataku ucznia.
Kiedy znaleźli się w obozie Czarna Łapa od razu poszedł na poszukiwania siostry. Zajrzał wszędzie, lecz nigdzie nie mógł jej znaleźć. ,,Może po prostu została dłużej na treningu? Tak, pewnie tak" próbował się uspokoić, ale przeczucie, że coś się stało nie chciało go opuścić. Postanowił na coś się przydać, poszedł więc do legowiska starszyzny odwiedzić Piaskową Mgłę. Stara kotka leżała na swoim posłaniu, rozpromieniła się widząc młodzika.
- Co cię do mnie sprowadza...
- Czarna Łapa, miło mi- przedstawił się uprzejmie- czegoś ci potrzeba?
- Oh chyba tak! Mógłbyś mi przynieść od Fenkułowego Serca korę olchy? Strasznie boli mnie kieł, a słyszałam, że to pomaga.
- Już biegnę!
Czarna Łapa wyszedł pospiesznie od Piaskowej Mgły wracając dosłownie po sekundzie. Położył przed starszą kotką ziarna maku po czym powiedział:
- Niestety nie miały kory...ale to też podobno pomaga...jeśli chcesz pójdę jutro z nimi po korę.
- Jakie dobre z ciebie dziecko- zamruczała kotka biorąc ziarna. Szturchnęła młodzika w polik w ramach podziękowania. Czarna Łapa skinął łebkiem i wyszedł na zewnątrz. Ku jego nieszczęściu, dalej nie było Mglistej Łapy.
Dopiero wieczorem pojawiły się wieści. Straszne wieści. Do obozu wpadł patrol wraz z roztrzęsionym Omszoną Skórą. Czarna Łapa próbował łapać ostatnie promienie słońca kiedy zauważył czwórkę kotów i jedną dziwną kupę futra którą nieśli na plecach. Była zbyt duża jak na królika. Kocurek zwrócił uwagę na oklapnięte uszko i wielkie, otwarte zielone oczy stworzenia. Na Klan Gwiazd czy to...
- Moje dziecko!- przeraźliwy pisk Pręgowanego Grzbietu rozdarł ciszę i spokój panującą w klanie. Kotka w kilku podskokach znalazła się przy orszaku i ciele. Przycisnęła swój pysk do córki próbując ocucić swoje dziecko. Na próżno.
- Kto, kto to zrobił?! Co się stało?!- ryczała roztrzęsionym głosem. Czarna Łapa przebił się przez tłum gapiów i stanął nieopodal ciała Mglistej Łapy. Jej grzbiet był kompletnie wykręcony, głowa zamiast w przód, spoglądała w tył, jakby kręgosłup przesunął się na drugą stronę. Wyglądała okropnie ze swoimi szeroko otwartymi, mętnymi zielonymi oczami i zaschniętą krwią na pysku. Omszona Skóra cały drżał, jego słowa układały się jedynie w bełkot z którego dało się zrozumieć jedynie ,,przepraszam".
- Spadła z klifu, Pręgowany Grzbiecie- wytłumaczył Senny Krok kładąc uszy- przykro mi...tak mi przykro...
Czarna Łapa podszedł jeszcze bliżej. Upadł tuż przy ciele siostry i zaczął łkać cicho. Przysunął pysk matki do siebie mrucząc ciche ,,proszę, nie patrz na to". Próbował ją uspokoić samemu będąc jednym wielkim kłębkiem nerwów. Czemu ona,czemu Mglista Łapa?! Obok nich pojawił się Spadający Liść. Położył swój łeb na łowie syna otaczając swoją rodzinę. Rzucił wyzywające spojrzenie Omszonej Skórze.
- Jak, jak do tego dopuściłeś?!- warknął wściekle strosząc sierść.
- Wyp-padek...pot-tworn-ny...
- Potworny?! Moja córka nie żyje, dopuściłeś do tego, jakim prawem zostałeś jej mentorem skoro...
- To nie jego wina Spadający Liściu!- odezwał się Osmolony Brzuch- widzieliśmy to. Mglista Łapa pośliznęła się i upadła. Wylądowała na skarpie, nie dało się do niej dojść, mimo to Omszona Skóra próbował. Był już blisko kiedy wszystko runęło w dół. Mglista Łapa nie miała szans...przykro mi.
Spadający Liść zasyczał wściekle ale czując jak Pręgowany Grzbiet tuli się do niego szepcząc ,,to nie wina Omszonej Skóry...proszę, wybacz mu" postanowił się uspokoić. Czarna Łapa położył swój łeb na czymś co kiedyś było karkiem jego siostry. Polizał jej skołtunioną, pełną kurzu sierść i zamknął oczy.
- Mówiłem...mówiłem, że coś się stanie- wybełkotał.
Nazajutrz poszedł wraz z rodziną zakopać zwłoki siostry. Kiedy zaczęto przysypywać ją piachem wyrwał się z objęć matki skacząc w stronę dziury z ciałem. Zatrzymał go Spadający Liść torując mu drogę. Zrozpaczony kocurek nie był gotowy na pożegnanie, zaczął miauczeć panicznie i wyć błagając o jeszcze chwilę.
- Proszę cię, jeszcze chwilę, na miłość Klanu Gwiazd, może zwrócą jej życie, ojcze błagam cię!
Zastępca był głuchy na prośby, kazał Wierzbowemu Sercu zakopywać dalej.
- Błagam, nie! Proszę, tylko ona mi została, tylko ona, moja siostra, moja kochana siostra! Mglista Łapo, Mglista...
Przestał lamentować w momencie w którym ojciec wyciągnął pazury uderzając go w pysk, nie po raz pierwszy, jednak tym razem zostawił trwały ślad pod okiem. Pręgowany Grzbiet zasłoniła swojego syna patrząc w przerażeniu na partnera.
- Ona nie żyje, nie żyje i nie wróci! Zrozum to mazgaju! Koty odchodzą, giną i już nie powracają, tak jak ona. Twoja siostra to martwe zwłoki!- wrzasnął w jego stronę strosząc futro. Ostatecznie dodał jeszcze zdanie uspokajając się. Jego opanowany ton brzmiał jeszcze gorzej niż ten pełen furii, był do bólu prawdziwy i przeszywał serce młodego ucznia na wylot.
- Zginęła. Pogódź się z tym.
Kiedy wszyscy opuścili już miejsce pochówku pozostał tam tylko Czarna Łapa. Siedział nad dołkiem wpatrując się w ziemię otępiałym wzrokiem. Nie mógł w to uwierzyć. Jego siostra...kochana siostrzyczka. Wtem obok niego pojawiła się nowa postać, Wierzbowe Serce. Kotka nie odeszła ze wszystkimi, została.
<<Wierzbowe Serce?>>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Do klanu szczęśliwie (chociaż zależy kogo się o to zapyta) powróciła zaginiona medyczka, Liściaste Futro. Niestety nawet jej obecność nie mogła powstrzymać ani katastrofy, jaką była szalejąca podczas Pory Nagich Liści epidemia zielonego kaszlu, ani utraty jednego z żyć przez Srokoszową Gwiazdę na zgromadzeniu. Aktualnie osłabieni klifiacy próbują podnieść się na łapy i zapomnieć o katastrofie.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Po długim oczekiwaniu nowym zastępcą Owocowego Lasu została ogłoszona Sówka. Niestety jest to jedyne pozytywne wydarzenie jakie spotkało społeczność w ostatnim czasie. Jakiś czas po mianowaniu zwiadowczyni stała się rzecz potworna! Cały Owocowy Las obudził się bez śladu głównej medyczki, jej ucznia oraz dwójki rodzeństwa kocura. Zdruzgotana Świergot zgodziła się przejąć rolę medyka, a wybrani stróże – Orzeszek i Puma – są zobowiązani do pomocy jej na tym stanowisku.Daglezjowa Igła w razie spotkania uciekinkerów wydała rozkaz przegonienia ich z terytorium Owocowego Lasu. Nie wie jednak, że szamanka za jej plecami dyskretnie prosi zaufanych wojowników i zwiadowców, aby każdy ewentualny taki przypadek natychmiastowo zgłaszać do niej. Tylko do niej.
Obóz Owocniaków huczy natomiast od coraz bardziej wstrząsających teorii, co takiego mogło stać się z czwórką zaginionych kotów. Niektórzy już wróżą własnej społeczności upadek.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Burzy!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)
Smutne :c
OdpowiedzUsuń