Wzięła głęboki wdech, przymykając oczy. Biła się z myślami, nie potrafiąc podjąć ostatecznej decyzji. Była chorobliwie pamiętliwa, nigdy mu tego nie wybaczy w całości, nie potrafi powiedzieć po prostu "wybaczam ci". Słowa plączą się jej, głos więźnie w gardle, rośnie niczym wielka gula. Uśmiechnęła się parszywie. Nie umiała mu wybaczyć, mimo, że najchętniej rzuciłaby się na niego i wtuliła w krótką, gęstą sierść. Chciałaby wdychać jego zapach, czuć ciepło bijące od jego smukłego ciała i słuchać równomiernego bicia serca.
Milcząca Gwiazda była sędziwą kocicą, o majestatycznym wyglądzie, chłodzie bijącym od jej krystalicznie niebieskich oczu. Ona nie potrafiła przebaczać.
Borsuczy Goniec był młodym, przystojnym kocurem, ze smutkiem wpatrującym się w ślepia kotki, próbując doszukać się w nich jakichkolwiek emocji. On chciał przeprosić.
Otworzyła oczy, a na jej pyszczek wstąpił uśmiech. Nie sztuczny, nie udawany, ale szczery. To był bardzo, bardzo smutny uśmiech. Kąciki pyska zadrżały, a całokształt wyglądał, jakby miała się zaraz rozpłakać. Końcówka ogona zastępcy niepewnie zadrgała.
— Chciałabym, żeby Borsucza Łapa powrócił — głos miała nienaturalny, jakby zamiast niej mówiło echo — Umiałeś się cieszyć z życia. Wracając z treningu, zawsze na pysku miałeś szeroki uśmiech. Takiego cię pokochałam. Pytanie, czy ty kochałeś mnie? Nasze rozstanie było okrutne. Poczułam się wykorzystana, jakbym nigdy się dla ciebie nie liczyła. A dzieci? Jak Biegnący Strumień to przyjęła? Eh, eh, Borsuczy Gońco. Nabroiłeś.
Point skulił się, jakby przed niewidzialnym uderzeniem. Milcząca Gwiazda wpatrywała się w niego, jakby chciała go przewiercić wzrokiem. Chciał coś powiedzieć, jednak zaniechał tego, gdy zobaczył, że niebieskawa nabiera powietrza i kontynuuje:
— Kochałam cię, kocham cię i dalej będę kochać, nieważne co się stanie. Nigdy nie zapomnę tego, co zrobiłeś i powiedziałeś, co nie znaczy, że ci nie wybaczę. Również nie mogę wytrzymać naszych docinek, wrogich spojrzeń czy jeżenia sierści. Jeśli ta rodzina już nie istnieje, nic nie możemy zrobić. Jeżeli jednak czujemy wspólnie gdzieś głęboko, że jednak jest jeszcze jakakolwiek nadzieja, to niech ta nasza rodzina będzie w naszych sercach. Głęboko. Mam nadzieję, że nigdy o tym nie zapomnisz, kiedy będziesz miał inną partnerkę, inne kocięta...
— Nie, Milcząca Gwiazdo — przerwał jej, lustrując ją wzrokiem — Nigdy nie zapomnę.
___________________________________________________________________________________
Słowa nowej przepowiedni, które przekazała jej Burzowe Futro, mocno nią targały. Nie było uderzenia serca, w którym nie myślała, co też Gwiezdni chcieli jej przekazać. Wymyślała mnóstwo teorii, niekoniecznie tych logicznych, i starała się dociec prawdy. Ale wiedziała, że odpowiedź zna tylko czas.
Pewnego dnia wpadła na olśniewającą myśl - sojusz! Jeśli Klan Burzy zaatakuje, Klan Wilka odeprze jego atak z dwukrotną mocą. Wtedy Lamparciej Gwieździe odechce się wojen. Plan idealny. Milcząca Gwiazda ruszyła w kierunku legowiska jedynego starszego w klanie. Wśród leszczyn oplatających jego leże, usłyszała chrząkanie i narzekanie, że go gryzie na karku.
— Te, młodziak! Gdzie mnie tam, po grzbiecie dotykasz?! Tu, mówię! Na karku, na Klan Gwiazd! — wrzeszczał ochrypniętym głosem pręgowany kot, marszcząc brwi.
Orla Łapa obszedł starszego, siadając tuż przy jego boku i z odrazą przykładając mysią żółć do mocnego karku kocura. Jaszczurzy Ogon zauważył stojącą Milczącą Gwiazdę i gestem ogona zaprosił ją, żeby usiadła. Niebieskawa kocica zrobiła to, marszcząc nos.
— Dobra, nic mnie już nie gryzie, weź tego śmierdziucha — tu wskazał na mech nasiąknięty mysią żółcią — i idź. Robota załatwiona, pochwal się mentorowi.
Terminator zauważalnie odetchnął błogo, i jakby unoszony przez chmury, wyskoczył z legowiska marudnego kota. Jaszczurzy Ogon zwrócił łebek ku niej, a jego źrenice zmniejszyły się.
— No, czego?
— Potrzebuje twojego głosu w sprawie sojuszu z Klanem--
Starszy przerwał kocicy, nie dając jej dokończyć.
— Za czasów Jeleniej Gwiazdy nie było sojuszy. Tfu, tfu! Niedoczekanie!
Następnie osmarkał się, po czym wymamrotał "pyłki" i kazał liderce wyjść, bo idzie spać. Przywódczyni, nieco oszołomiona, wyszła grzecznie. Nie wiedziała, jak interpretować słowa starszego, aczkolwiek podpięła to pod "nie".
Lawendowy Płatek zgodziła się, tak samo jej zastępca. Miała pełne prawo pójścia na terytoria Klanu Nocy, spróbować podyskutować z Pierzastą Gwiazdą. Klan również nie miał nic przeciwko, chociaż słyszała nieprzyjemne syknięcie, zgrzyt zębów i wyraźnie widziała zjeżone futro, co u niektórych.
Wstała ze skały, na której aktualnie się wygrzewała, i spojrzeniem próbowała wyszukać wśród przechadzających się kotów Borsuczego Gońcę. Zauważyła go, gdy rozmawiał ze swoją uczennicą. Zeskoczyła z głazu, prężąc się dumnie w palącym słońcu. Podeszła do nich sprężystym krokiem, końcówką ogona nakazując Popielatej Łapie, żeby opuściła swojego mentora i liderkę. Kotka wykonała to bez chwili zwłoki, uprzednio żegnając się z dwoma kotami.
— Jesteś gotowy, żeby iść do Pierzastej Gwiazdy? — upewniła się niebieskawa kocica, siadając i liżąc swoją przednią łapkę.
— Ruszajmy.
<< Borsuczy Gońcu? >>
Opisz ich wędrówkę na tereny Klanu Nocy, potem daj odpisać Pierzastej Gwieździe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz