Zauważyła, że odwiedzanie jej wnucząt stało się jej codzienną rutyną. Rano wstawała i pielęgnowała futerko, kiedy kociaki jeszcze spały, zaglądała do nich, poszła coś zjeść, załatwiła kilka spraw związanych z Klanem, wysłuchała raportu i resztę dnia spędzała właśnie z nimi, ewentualnie ze Jaszczurzym Ogonem, medyczkami i starszymi wojownikami. Nigdy z zastępcą.
W kociarni uderzył ją zaduch, jeszcze większy gorąc niżeli na zewnątrz. Przez kilka uderzeń serca miała wrażenie, iż nie ma czym oddychać, toteż cofnęła się o długość dwóch kocich ogonów. Aczkolwiek zaraz na jej pyszczek wstąpił szelmowski uśmieszek, widząc podbiegające ku niej szkraby. Mniejsza koteczka, Nocka, rzuciła się jej do łap i poczęła się o nią ocierać, natomiast Borsuczek próbował wspinaczki po babcinych, długich łapkach, chcąc koniecznie dostać się na grzbiet.
Milcząca Gwiazda zamruczała z rozbawieniem, kiedy Nocka potknęła się o własne łapki i wylądowała na pyszczku. Jednak zaraz wstała i zaczęła jęczeć, prosząc o jakąś opowieść:
— Babciu! — pisnęła, skacząc w kółko i usilnie próbując ją popchnąć ku zamszonemu legowisku — Opowiedz nam dzisiaj o dzielnym wojowniku i jego pięknej kotce z innego klanu! Miłość jest taaaka piękna!
Westchnęła cichutko, jakby sama marzyła o takim odważnym kocurze, który nie będzie bał się łamać Kodeksu. Wszystko dla miłości. Głupota, kocica wiedziała z doświadczenia, że takie związki nie są na stałe. Są raczej swego rodzaju przygodą, a interesujące mogą być tylko w historiach starszych kotów. Wzdrygnęła się na tę myśl. Czy ona już jest stara?
Owszem, czasem kości jej dokuczały, ale siła i zwinność nadal pozostały. Coraz częściej miała ochotę przeleżeć cały dzień w leżu, chociaż usilnie chodziła na polowania i starała się cieszyć życiem. Miała swoje księżyce, ubyło jej dziewczęcego wyglądu, ale teraz była dojrzałą kotką. Nie w głowie jej figle, zakazane romanse, bo już to raz przeżyła i stare rany nadal się nie zagoiły.
Powróciła do rzeczywistości, rozkładając się na wygodnym legowisku. Stęknęła, czując, jak coś pstryka jej w przedniej łapie i przyjęła jeszcze bardziej wygodnicką pozycję. Spróbowała nie parsknąć, gdy poczuła ostre pazurki wnuczki. Nocka próbowała wdrapać się na jej grzbiet, więc coraz mocniej je wpiła, aż w końcu dotarła na "szczyt". Usadowiła się wygodnie i czekała grzecznie na opowieść swej babci.
Natomiast Borsuczek ułożył się wygodnicko przy jej brzuchu, więc opiekuńczo otoczyła go długim ogonem. Złapał go łapkami, jakby z nim walcząc, aczkolwiek zaraz zaprzestał, również wyczekując opowiastki. Musieli na nią długo czekać. Różane Pole oznajmiła cicho, żeby miała na nich oko i sama wyszła, zapewne chwilę odetchnąć. Kocica ją rozumiała, w stu procentach.
— No dobrze, więc opowiem wam o miłości... — zaczęła Milcząca Gwiazda, chrząkając — ... był kiedyś wojownik o imieniu...
- - -
Skończyła historię, opowiedzianą ze wszystkimi detalami. Odetchnęła, wyciągając się i mając już odejść. Była zmęczona i nieco spragniona, głównie przez ciągłe mówienie i gorąc. Powietrze się ochłodziło, więc to była szansa na pójście do strumienia. Nagle poczuła, jak coś uczepiło się jej wątłego ogona.
— Kociaki, ja naprawdę muszę już iść... — miauknęła błagalnie, subtelnie próbując końcówką ogona wydostać się z pyszczka Nocki.
Jej niebieskooka córka wpatrywała się w nią zaintrygowana, jak wyjdzie z tej sytuacji. Jak gdyby nigdy nic zaczęła wylizywać swe czekoladowe futerko, nie zwracając uwagi kociakom. Milcząca Gwiazda westchnęła, kierując się ku wyjściu.
<< Nocko? >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz