Westchnęłam ze smutkiem. Przyziemne zwierzęta nie są takim wyzwaniem jak te mieszkające w koronach drzew, jednak Mistyshade miał racje. Był dla mnie taki dobry i troskliwy.
- Dzięki- mruknęłam- przyda mi się twoja pomoc. No i będę polować na te małe stworzonka chodzące po ziemi.
Kocur uśmiechnął się i podszedł do mnie przy okazji trąciliśmy się nosami.
- Cieszę się, że mnie posłuchałaś- odparł i odwrócił się powoli. Obrócił łepek by zobaczyć czy za nim idę, albo czy się czołgam. Zaczęłam powoli stawiać łapy i uważać na każdy krok. Po chwili jednak zaczęłam biec. Mistyshade przyśpieszył i znalazł się obok.
- Ty tak nie szarżuj, dobrze? Zwolnij- polecił. Przewróciłam oczami i zwolniłam tępo do wolnego truchtu. Czasem mi się łapki myliły, ale to przez ból głowy, jeszcze nie ustał. Kocur chyba zobaczył mój wykrzywiony pysk bo jednym susem znalazł się obok mnie pytając:
- Wszystko ok? Może wrócisz do medyczki....
- Nie, nie, nie! Dam sobie radę! To tylko lekki ból głowy...przejdzie zaraz- skłamałam. Trzymało się to już od kilku dni, nieprzerwanie. Chyba naprawdę powinnam odpocząć.
- Skoro tak mówisz księżniczko- miauknął Mistyshade- to spróbuj złapać tamtą nornicę.
Wskazał łapą małe stworzonko które ledwo szło. Widać było, że jest schorowane.
- Naprawdę chcesz jeść chore zwierze?! Nie wiadomo czy to nie zaraźliwe!- zaprotestowałam. Kot potrząsnął łbem przecząco.
- To tylko tak dla treningu. Nie jestem tak szalony by jeść chore zwierze- zaśmiał się po czym usiadł pod jednym z rozłożystych drzew. Westchnęłam i przybrałam postawę do łowienia. Przywarłam do ziemi i powoli sunęłam w stronę nornicy. Jej mały nosek poruszał się niespokojnie próbując wyczuć obecność jakiejś kreatury, jednak nic nie zwęszył. Oczka błyszczały trawione chorobą. Położyła się na boku, nie mając siły już dalej żyć. Zdenerwowało mnie to trochę, czy kocur myślał, że jestem jakimś inwalidą?! Uspokoiła oddech po czym skoczyłam na rozchorowaną nornicę. Ta podniosła się tylko na łapki po czym zginęła przebita mymi pazurami. Podniosłam łapę na której ugrzęzło małe truchło i potrząsnęłam nim by spadło. Mistyshade siadł obok mnie, jego pysk rozpromienił uśmiech.
- Brawo!
- Czuje się jak mały kociak chwalony przez swego mentora- prychnęłam z niezadowoleniem. Kocur położył mi swoją łapę na mojej.
- To wiesz jak ja się czułem- zaśmiał się- przy okazji złapałem tą myszkę.
Teraz to już naprawdę było mi przykro, czy kiedyś zaczną mnie normalnie traktować? Mimo wszystko uśmiechnęłam się, ktoś o mnie się troszczy i tym kimś był właśnie on. Podwójne szczęście. Zaśmiałam się i wtuliłam się w niego.
- Dziękuje, że jesteś przy mnie.
Poczułam nagłą zmianę w zachowaniu Mistyshade, serce zaczęło mu mocniej bić. Wyczułam lekki strach jak i zmieszanie.
- Uh...ja...no wiesz...nie mógłbym cię zostawić samej- jąkał się szukając słów.
- Mógłbyś. To nie takie ciężkie zostawić kogoś, prawda?- spytałam ocierając się o niego łebkiem. Kocur powoli się uspokajał.
- Nie mógłbym....nie ciebie- mruknął cicho i wstał. Poszedł i siadł obok drzewa. Kiwnął na mnie bym przyszła. Usiadłam obok i położyłam łepek na nim.
- Jestem ciekawy jak Gwiezdny Klan nas widzi...- mruknął i sam położył łeb na moim. Uśmiechnęłam się w duchu.
- Nie wiem...Mistyshade...- zaczęłam niepewnie.
- Tak?- zapytał i spojrzał na mnie. Kiedy czułam jego wzrok na sobie ciężko mi było zebrać myśli.
- Ja...- przysunęłam swój pysk do jego i stuknęłam go nosem- ja ciebie kocham..
<< Mistyshade, dziku? ( ͡° ͜ʖ ͡°)>>
- Dzięki- mruknęłam- przyda mi się twoja pomoc. No i będę polować na te małe stworzonka chodzące po ziemi.
Kocur uśmiechnął się i podszedł do mnie przy okazji trąciliśmy się nosami.
- Cieszę się, że mnie posłuchałaś- odparł i odwrócił się powoli. Obrócił łepek by zobaczyć czy za nim idę, albo czy się czołgam. Zaczęłam powoli stawiać łapy i uważać na każdy krok. Po chwili jednak zaczęłam biec. Mistyshade przyśpieszył i znalazł się obok.
- Ty tak nie szarżuj, dobrze? Zwolnij- polecił. Przewróciłam oczami i zwolniłam tępo do wolnego truchtu. Czasem mi się łapki myliły, ale to przez ból głowy, jeszcze nie ustał. Kocur chyba zobaczył mój wykrzywiony pysk bo jednym susem znalazł się obok mnie pytając:
- Wszystko ok? Może wrócisz do medyczki....
- Nie, nie, nie! Dam sobie radę! To tylko lekki ból głowy...przejdzie zaraz- skłamałam. Trzymało się to już od kilku dni, nieprzerwanie. Chyba naprawdę powinnam odpocząć.
- Skoro tak mówisz księżniczko- miauknął Mistyshade- to spróbuj złapać tamtą nornicę.
Wskazał łapą małe stworzonko które ledwo szło. Widać było, że jest schorowane.
- Naprawdę chcesz jeść chore zwierze?! Nie wiadomo czy to nie zaraźliwe!- zaprotestowałam. Kot potrząsnął łbem przecząco.
- To tylko tak dla treningu. Nie jestem tak szalony by jeść chore zwierze- zaśmiał się po czym usiadł pod jednym z rozłożystych drzew. Westchnęłam i przybrałam postawę do łowienia. Przywarłam do ziemi i powoli sunęłam w stronę nornicy. Jej mały nosek poruszał się niespokojnie próbując wyczuć obecność jakiejś kreatury, jednak nic nie zwęszył. Oczka błyszczały trawione chorobą. Położyła się na boku, nie mając siły już dalej żyć. Zdenerwowało mnie to trochę, czy kocur myślał, że jestem jakimś inwalidą?! Uspokoiła oddech po czym skoczyłam na rozchorowaną nornicę. Ta podniosła się tylko na łapki po czym zginęła przebita mymi pazurami. Podniosłam łapę na której ugrzęzło małe truchło i potrząsnęłam nim by spadło. Mistyshade siadł obok mnie, jego pysk rozpromienił uśmiech.
- Brawo!
- Czuje się jak mały kociak chwalony przez swego mentora- prychnęłam z niezadowoleniem. Kocur położył mi swoją łapę na mojej.
- To wiesz jak ja się czułem- zaśmiał się- przy okazji złapałem tą myszkę.
Teraz to już naprawdę było mi przykro, czy kiedyś zaczną mnie normalnie traktować? Mimo wszystko uśmiechnęłam się, ktoś o mnie się troszczy i tym kimś był właśnie on. Podwójne szczęście. Zaśmiałam się i wtuliłam się w niego.
- Dziękuje, że jesteś przy mnie.
Poczułam nagłą zmianę w zachowaniu Mistyshade, serce zaczęło mu mocniej bić. Wyczułam lekki strach jak i zmieszanie.
- Uh...ja...no wiesz...nie mógłbym cię zostawić samej- jąkał się szukając słów.
- Mógłbyś. To nie takie ciężkie zostawić kogoś, prawda?- spytałam ocierając się o niego łebkiem. Kocur powoli się uspokajał.
- Nie mógłbym....nie ciebie- mruknął cicho i wstał. Poszedł i siadł obok drzewa. Kiwnął na mnie bym przyszła. Usiadłam obok i położyłam łepek na nim.
- Jestem ciekawy jak Gwiezdny Klan nas widzi...- mruknął i sam położył łeb na moim. Uśmiechnęłam się w duchu.
- Nie wiem...Mistyshade...- zaczęłam niepewnie.
- Tak?- zapytał i spojrzał na mnie. Kiedy czułam jego wzrok na sobie ciężko mi było zebrać myśli.
- Ja...- przysunęłam swój pysk do jego i stuknęłam go nosem- ja ciebie kocham..
<< Mistyshade, dziku? ( ͡° ͜ʖ ͡°)>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz