- Blackstar! - wrzasnęłam przerażona na widok czerwonych zadrapań krwawiących obficie. Podbiegłam bliżej, ale zatrzymałam się w połowie drogi. Zapach Klanu Klifu wdarł się do moich nozdrzy, ale było w nim coś znajomego. Coś, czego nie czułam od bardzo dawna.
- Blackstar! - usłyszałam głos Nightshadow. - Na Gwiezdnych! Kto ci to zrobił?
- Frostedfern! - zawołałam medyczkę. - Frostedfern!
Lider podszedł do mnie i wykaszlał moje imię. Po chwili do obozu wbiegł Nightmareshadow. Widziałam, jak wcześniej opuścili obóz razem, jednak ten pieszczoch nie miał ran.
- Gadaj co się stało! - zasyczałam wściekle na czarnego. On zmrużył leniwie swoje różnobarwne oczy.
- Natknęliśmy się na kotkę z Klanu Klifu. Blackstar chciał walczyć z nią sam. To ona mu to zrobiła - wyjaśnił "wojownik".
- Czemuś mu nie pomógł! - Byłam wściekła na Nightmareshadow'a.
- Bo już go wtedy nie było - odezwał się lider ciężko dysząc. - Ta kotka, Vindictive zraniła mi plecy. Ale potem ktoś po nią przyszedł... Wielki rudy wojownik. Nie sądziłem, że koty mogą być tak wielkie! Przygniótł mnie do ziemi. Udało mi się go zrzucić, ale byłem zbyt wyczerpany jedną walką, by zacząć drugą. Poza tym on mógł być rządny zemsty...
- Zabiłeś ją? Zabiłeś wojowniczkę Klanu Klifu?
- Tak - zaśmiał się Blackstar. Po chwili podbiegła do nas Frostedfern ze swoimi medycznymi narzędziami. Odeszłam, żeby zajęła się liderem, a sama podeszłam do Nightmareshadow'a, który lizał łapę w wejściu do jaskini wojowników.
- Widziałeś tego drugiego wojownika? - spytałam niepewnym głosem. Miałam pewne przeczucia co do jego tożsamości, ale słowa "wielki, rudy" mało sugerują.
- Blackstar uciekał przed nim, ale on go nie gonił. Zajął się tą kotką... Była mała, trochę jak ty, więc zarzucił ją sobie na grzbiet i odszedł. Wtedy pobiegłem za liderem.
- A jak ten wojownik wyglądał? - dopytywałam się.
- Był olbrzymi! Miał jeszcze długą sierść, ale bardzo krótki pysk. Nie chcę wyjść na tchórza, ale uważam, że walka z nim byłaby głupotą.
- Onyxhunter to rzeczywiście gigantyczny wojownik, ale tak jak ty był kiedyś pieszczoszkiem dwunożnych. Nie jest za dobry w walce, a jego ruchy są powolne i ociężałe. - Nightmareshadow był zaskoczony moją wiedzą o tym wojowniku. - To tak działa. Jeśli kot jest duży i silny nie może być szybki i zgrabny.
- To działa w obie strony. Jesteś szybka i zgrabna, ale nie masz zbyt wiele siły - przypomniał mi kocur. Zaśmiałam się słysząc jego słowa. Podobny dialog przeprowadziłam kiedyś ze swoim uczniem, którego przypominał mi Onyx... Ciekawe, co Wildfang teraz robi? Może wrócił do swoich dwunożnych? Oby. Niech duże koty trzymają się z daleka od lasów, w których dorosną moje dzieci. Niech Klan Gwiazd chroni je przed wielkimi kotami, które mogłyby je zabić uderzeniem łapy. Niech Onyxhunter trzyma się z daleka od moich potomków.
Po niedługim czasie Blackstar opuścił jaskinie medyka wypoczęty. Wspiął się wtedy na małą skałę tak, że zrobił się wyższy i zwołał klan.
- Dzisiejsze spotkanie z członkami Klanu Klifu było jawnym atakiem na nasze tereny! Mogli się tu dostać jedynie przechodząc przez tereny Klanu Burzy, co oznacza, że granice ich terytorium także zostały naruszone! Udało mi się pozbawić jedną wojowniczkę życia i osłabić Klan Klifu, ale towarzyszący jej wojownik był wyraźnym znakiem ataku na nas, a nie wędrówką wygnańca czy zagubionego członka klanu. Od dziś zwiększymy patole na granicach terytorium! Patrol będzie wychodził nie raz, a dwa razy dziennie! Nightshadow! Udasz się na terytorium Klanu Burzy i odszukasz Silverstar. Przekażesz jej informację o ataku. Niech wiedzą, że ich terytorium zostało naruszone.
Kotka skinęła głowa i wybiegła z obozu, aby dotrzeć do liderki sąsiedniego klanu jeszcze przed pojawieniem się księżyca na niebie. Po chwili podeszłam do partnera i polizałam go po poliku.
- Gdyby nadeszła bitwa... Obiecaj, że nie dopuścisz do utraty swoich żyć - szepnęłam. Kocur uśmiechnął się czule.
- Jeżeli urodzisz moje kocięta nawet tracąc życia będę dalej istnieć, dzięki tobie - powiedział ocierając się o mnie.
<Blackstar?>
Kotka skinęła głowa i wybiegła z obozu, aby dotrzeć do liderki sąsiedniego klanu jeszcze przed pojawieniem się księżyca na niebie. Po chwili podeszłam do partnera i polizałam go po poliku.
- Gdyby nadeszła bitwa... Obiecaj, że nie dopuścisz do utraty swoich żyć - szepnęłam. Kocur uśmiechnął się czule.
- Jeżeli urodzisz moje kocięta nawet tracąc życia będę dalej istnieć, dzięki tobie - powiedział ocierając się o mnie.
<Blackstar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz