Minął księżyc od pamiętnej wichury. Śnieg nadal padał, jednak ziemia już powoli wyglądała spod śniegu. Moja nadzieja na zakończenie tej pory roku wciąż rosła. Nie lubiłam jej, zapewne przez chłód oraz małą ilość zwierzyny. Także podatność na choroby wzrastała, a ja już za dużo straciłam przez nieznaną chorobę. Na wspomnienie o starym domu powróciły wspomnienia. Mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie widząc w wyobraźni małego, białego kotka z plamkami na całym ciele, który usilnie próbuje złapać swoją pierwszą zdobycz, w tym przypadku ogon własnej matki. Zaśmiałam się cicho po czym wstałam z posłania. Wyszłam na dwór i wciągnęłam mroźne powietrze, aż poczułam je w płucach. Mimo wszystko, uwielbiałam ten zapach, taki orzeźwiający. Przeszłam na środek obozu i rozejrzałam się za pożywieniem. Była wczesna pora, a więc czas na posiłek. Podeszłam do sterty i wzięłam myszkę. Usiadłam gdzieś w kącie i zjadłam ja. Oblizałam pysk i rzuciłam okiem za kimś z kim mogłabym zamienić chodź jedno zdanie. Niestety jakoś nikogo nie znalazłam. Posmutniałam trochę, w moim starym domu każdy mnie znał i wszyscy mnie lubili. Zawsze miałam do kogo otworzyć pysk i podzielić się nowinkami, a tu? Mam tylko Mistypaw, przepraszam to teraz Mistyshade. Niestety jest aktualnie zbyt porywany przez tłum, wczoraj została mu nadana ranga wojownika i nowe imię. Rzuciłam w jego stronę smutne spojrzenie po czym odeszłam do bram obozu. Usiadłam przy nich i wyjrzałam na zewnątrz. To tą drogą uciekałam przed chorobą, która zabrała mi rodzinę, ech dzisiaj jakoś łapią mnie wspomnienia. Czy moje życie ma jakiś sens? Codziennie tylko polowanie, jedzenie, spanie i tak w kółko! Nagle otrząsnęłam się z tego kryzysu egzystencjalnego. Moje życie ma sens! Jestem wojownikiem i w razie potrzeby mam bronić klanu! Moim domem są te terany a rodziną klan! Trwając w tym przekonaniu znowu przemieściłam się w inne miejsce w klanie, nudziłam się. Do następnego polowania jeszcze trochę zostało, a aktualnie nie miałam z kim rozmawiać. Położyłam się na śniegu i zamknęłam oczy. Widziałam mojego ojca który przemierzał ze mną nasze tereny w poszukiwaniu obcych kotów. Jednak to nie przeszkadzało mu rozmawiać ze mną i śmiać się. Nie wiem czy to było dobre, jednak nie można iść tak cicho obok siebie, przynajmniej w mojej rodzinie się nie dało. Nagle poczułam jak ktoś szturchnął mnie łapą. Otworzyłam oczy i wizja znikła. Spojrzałam w górę i zobaczyłam szare oblicze liderki. Ostrożnie podniosłam się z ziemi nie spuszczając z niej oczu.
-Czy coś się stało, Warstar?- zapytałam z ciekawością, liderka nie rozmawiała ze mną za dużo. Liderka zmierzyła mnie chłodnym wzrokiem.
-Nie powinnaś tak siedzieć samotnie. Dlaczego nie rozmawiasz z innymi z klanu?- spytała swoim zimnym głosem. Spuściłam głowę ciut speszona. Kotka zauważyła ten gest i odparła już cieplejszym głosem:
-W klanie każdy jest jak rodzina. Czy bałaś się rozmawiać z rodziną?- ponowienie zadała mi pytanie. Na dźwięk słowa ,,rodzina” zjeżyła mi się sierść na karku. Nie lubię jak ktoś wymawia to słowo.
-N-nie- jąknęłam się- ale ja zawsze miałam problem z nawiązaniem pierwszego kontaktu.
-Mam nadzieję, że nie przekłada się to na lojalność- liderka znowu powróciła do chłodnego i ostrego tonu głosu. Potrząsnęłam przecząco głową a w moich oczach błysnęło zdenerwowanie.
-Nie! Nie wiem jak możesz tak sądzić, wątpisz w moje oddanie?- wypaliłam nagle. Po chwili zdałam sobie sprawę z tego jakim tonem to powiedziałam. Nim zdążyłam wyjaśnić, Warstar odezwała się:
-Nie daj mi powodu by wątpić. Idź, zapoznaj się z innymi, to ci dobrze zrobi.
Liderka machnęła ogonem i odeszła. Widziałam w jej oczach, że zyskałam jakiś szacunek. Westchnęłam i ruszyłam za nią w stronę centrum obozu. Rozejrzałam się za kimś, jednak chyba wszyscy poszli na polowanie. Nie myśląc wiele i ja ruszyłam. Kątem oka zobaczyłam jak Warstar wchodzi do swojego legowiska. Kotka była niesamowicie twarda oraz zimna, lecz bardzo przekonująca. Miała mój respekt i poszanowanie. Dałam nura na polany i pobiegłam na moje ulubione miejsce polowań czyli Mokre Oczy. Woda w tym bagnie nie specjalnie mi przeszkadzała, a co to trochę zamoczyć łapy by zdobyć rybę! Pobiegłam tam od razu. Brnęłam przez ostatni śnieg w szaleńczym galopie, nie powinnam zużywać tyle energii. Po chwili zwolniłam by nabrać trochę sił. Byłam już praktycznie przy Mokrych Oczach. Weszłam na tereny i od razu poczułam wilgotny zapach. Jednym susem znalazłam się przy jeziorku. Wypatrzyłam rybę i zaczaiłam się na nią. Powoli przymierzałam się by schwycić ją w łapy. Gdy w końcu już odpowiednio się ustawiłam usłyszałam jakiś szelest. Zignorowałam to, gdyż nie mogłam wypaść z rytmu. Kiedy uznałam, że to idealny moment rzuciłam się na rybę. Nagle poczułam piekący ból w łapie. Wydałam z siebie głośne warknięcie i automatycznie zabrałam łapę. Odskoczyłam od jeziora jak oparzona i dopiero teraz moim oczom ukazał się kot. Miał mokrą od wody łapkę i zjeżoną sierść.
-Udrapałeś mnie!- rzuciłam oskarżeniem w jego stronę, raczej ryba by tego nie zrobiła. Sierść mi się zjeżyła i mimowolnie wydawałam z siebie ciche warczenie niezadowolenia.
-Wybacz. Widocznie zaczailiśmy się na tą samą rybę- odparł bez żadnych emocji. Zaczął powoli mnie interesować. Nie widziałam go wcześniej, albo po prostu zapomniałam.
-Jestem Spottedtail…-zaczęłam, w końcu liderka kazała mi się z kimś zapoznać- a ty?
Kot spojrzał na mnie ze zmieszanym wyrazem pyska. Ma zamiar coś powiedzieć, czy po prostu odejdzie?
<< Ktoś? :3>>
-Czy coś się stało, Warstar?- zapytałam z ciekawością, liderka nie rozmawiała ze mną za dużo. Liderka zmierzyła mnie chłodnym wzrokiem.
-Nie powinnaś tak siedzieć samotnie. Dlaczego nie rozmawiasz z innymi z klanu?- spytała swoim zimnym głosem. Spuściłam głowę ciut speszona. Kotka zauważyła ten gest i odparła już cieplejszym głosem:
-W klanie każdy jest jak rodzina. Czy bałaś się rozmawiać z rodziną?- ponowienie zadała mi pytanie. Na dźwięk słowa ,,rodzina” zjeżyła mi się sierść na karku. Nie lubię jak ktoś wymawia to słowo.
-N-nie- jąknęłam się- ale ja zawsze miałam problem z nawiązaniem pierwszego kontaktu.
-Mam nadzieję, że nie przekłada się to na lojalność- liderka znowu powróciła do chłodnego i ostrego tonu głosu. Potrząsnęłam przecząco głową a w moich oczach błysnęło zdenerwowanie.
-Nie! Nie wiem jak możesz tak sądzić, wątpisz w moje oddanie?- wypaliłam nagle. Po chwili zdałam sobie sprawę z tego jakim tonem to powiedziałam. Nim zdążyłam wyjaśnić, Warstar odezwała się:
-Nie daj mi powodu by wątpić. Idź, zapoznaj się z innymi, to ci dobrze zrobi.
Liderka machnęła ogonem i odeszła. Widziałam w jej oczach, że zyskałam jakiś szacunek. Westchnęłam i ruszyłam za nią w stronę centrum obozu. Rozejrzałam się za kimś, jednak chyba wszyscy poszli na polowanie. Nie myśląc wiele i ja ruszyłam. Kątem oka zobaczyłam jak Warstar wchodzi do swojego legowiska. Kotka była niesamowicie twarda oraz zimna, lecz bardzo przekonująca. Miała mój respekt i poszanowanie. Dałam nura na polany i pobiegłam na moje ulubione miejsce polowań czyli Mokre Oczy. Woda w tym bagnie nie specjalnie mi przeszkadzała, a co to trochę zamoczyć łapy by zdobyć rybę! Pobiegłam tam od razu. Brnęłam przez ostatni śnieg w szaleńczym galopie, nie powinnam zużywać tyle energii. Po chwili zwolniłam by nabrać trochę sił. Byłam już praktycznie przy Mokrych Oczach. Weszłam na tereny i od razu poczułam wilgotny zapach. Jednym susem znalazłam się przy jeziorku. Wypatrzyłam rybę i zaczaiłam się na nią. Powoli przymierzałam się by schwycić ją w łapy. Gdy w końcu już odpowiednio się ustawiłam usłyszałam jakiś szelest. Zignorowałam to, gdyż nie mogłam wypaść z rytmu. Kiedy uznałam, że to idealny moment rzuciłam się na rybę. Nagle poczułam piekący ból w łapie. Wydałam z siebie głośne warknięcie i automatycznie zabrałam łapę. Odskoczyłam od jeziora jak oparzona i dopiero teraz moim oczom ukazał się kot. Miał mokrą od wody łapkę i zjeżoną sierść.
-Udrapałeś mnie!- rzuciłam oskarżeniem w jego stronę, raczej ryba by tego nie zrobiła. Sierść mi się zjeżyła i mimowolnie wydawałam z siebie ciche warczenie niezadowolenia.
-Wybacz. Widocznie zaczailiśmy się na tą samą rybę- odparł bez żadnych emocji. Zaczął powoli mnie interesować. Nie widziałam go wcześniej, albo po prostu zapomniałam.
-Jestem Spottedtail…-zaczęłam, w końcu liderka kazała mi się z kimś zapoznać- a ty?
Kot spojrzał na mnie ze zmieszanym wyrazem pyska. Ma zamiar coś powiedzieć, czy po prostu odejdzie?
<< Ktoś? :3>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz