Spacerowałam sobie aktualnie po obozie. Była piękna pogoda, słońce świeciło tak mocno, jak nigdy. Wiele kotów wyszło z legowisk by chodź na chwilę spojrzeć na czyste niebo. Usiadłam na środku obozu i zamknęłam oczy. Wiatr przyjemnie targał mi białe futerko. Nagle wyczułam niedaleko uczennicę medyczki. Spojrzałam na nią, wyglądała na lekko przygnębioną. Niosła w pyszczku zawiniątko z leczniczymi ziołami. Jednym susem znalazłam się obok. Kotka spojrzała na mnie swoimi zielonymi, jak świeża trawa, oczami. Świecił z nich dziwny blask.
- Dobrze się czujesz?- zapytałam ją. Owlpaw kiwnęła łebkiem.
- Tak...ja po porostu...a w sumie co cię to obchodzi!- nagle uczennica się ożywiła, machnęła ogonem i odeszła kilka kroków by ponownie się zatrzymać. Spojrzała na mnie po czym kiwnęła łebkiem bym szła za nią.
- Chodź, miałam ci spojrzeć na ten...ogon- wychrypiała. Ruszyłam za nią do nory medyków. O dziwo, nie spotkałam tam Dryfern. Nawet mnie ten fakt ucieszył, pamiętając jaka to ona jest ,,milutka". W sumie, Owlpaw zaczynała ją przypominać. Uczennica wskazała mi jedno z posłań. Wskoczyłam na nie i położyłam się kładąc blisko niej to co pozostało z mojego ogona, czyli nie za wiele. Owl przyjrzała się mu dokładnie i kiwnęła głową.
- I co?- spytałam zaciekawiona swym stanem. Nie czułam się źle, ale wolałam się upewnić.
- Cóż...um...- widać było, że Owlpaw jest dość zmieszana- ugh! Nie wiem! Nie widzę żadnego zakażenia, ani nic! Ja po prostu...
Tutaj kotka urwała. Usiadła i zakryła łapy swym brązowym ogonem z białą końcówką. Znowu posmutniała i zanim się odezwała minęła chwila.
- Po prostu wiem, że mogę ci zaufać. No bo, jak zaufał ci ten kołek, Mistyshade, to ja też mogę- zaśmiała się po raz pierwszy w tym dniu. Odwzajemniłam uśmiech i kiwnęłam głową ze zrozumieniem.
- Tak, Mistyshade naprawdę jest cudowny. Taki czuły i kochany! Uwielbiam z nim chodzić na polowania, tylko on i ja. Nie odtrącił mnie mimo mojego braku ogona, troszczy się o mnie i kocha całym sercem, ja jego też.
- Dobrze się czujesz?- zapytałam ją. Owlpaw kiwnęła łebkiem.
- Tak...ja po porostu...a w sumie co cię to obchodzi!- nagle uczennica się ożywiła, machnęła ogonem i odeszła kilka kroków by ponownie się zatrzymać. Spojrzała na mnie po czym kiwnęła łebkiem bym szła za nią.
- Chodź, miałam ci spojrzeć na ten...ogon- wychrypiała. Ruszyłam za nią do nory medyków. O dziwo, nie spotkałam tam Dryfern. Nawet mnie ten fakt ucieszył, pamiętając jaka to ona jest ,,milutka". W sumie, Owlpaw zaczynała ją przypominać. Uczennica wskazała mi jedno z posłań. Wskoczyłam na nie i położyłam się kładąc blisko niej to co pozostało z mojego ogona, czyli nie za wiele. Owl przyjrzała się mu dokładnie i kiwnęła głową.
- I co?- spytałam zaciekawiona swym stanem. Nie czułam się źle, ale wolałam się upewnić.
- Cóż...um...- widać było, że Owlpaw jest dość zmieszana- ugh! Nie wiem! Nie widzę żadnego zakażenia, ani nic! Ja po prostu...
Tutaj kotka urwała. Usiadła i zakryła łapy swym brązowym ogonem z białą końcówką. Znowu posmutniała i zanim się odezwała minęła chwila.
- Po prostu wiem, że mogę ci zaufać. No bo, jak zaufał ci ten kołek, Mistyshade, to ja też mogę- zaśmiała się po raz pierwszy w tym dniu. Odwzajemniłam uśmiech i kiwnęłam głową ze zrozumieniem.
- Tak, Mistyshade naprawdę jest cudowny. Taki czuły i kochany! Uwielbiam z nim chodzić na polowania, tylko on i ja. Nie odtrącił mnie mimo mojego braku ogona, troszczy się o mnie i kocha całym sercem, ja jego też.
Nagle przestałam mówić bo wyczułam, że Owl aż kipi ze złości.
-Myślisz, że to miłe dla medyczki!? HA! może dla tych głupiutkich, ale i ja mam kogoś, Immortalspirit to mój partner i nic tego nie zimni, nawet moje zakichane stanowisko!- wybuchła. W pewnym momencie zrozumiała, wyjawiła swą tajemnice. Skuliła się lekko i położyła uszy.
-Ja...nic nie słyszałaś!- syknęła do mnie i odwróciła łeb. Otrząsnęłam się z szoku i trąciłam ją łapą.
-Owlpaw...rozumiem, że wbrew sobie zostałaś medykiem, tak jak rozumiem, że kochasz Immortalspirit. Nie zakazuje ci, jednak to łamanie kodeksu!- wyjaśniłam powoli spokojnym głosem. Kotka nie odzywała się, patrzyła tylko na swoje łapy.
- Spotted...wiem. Ale ja go kocham, po za tym i tak jest za późno. Zrobiłam wszystko by był moim partnerem, nie cofnę się. Proszę...nie mów nikomu- poprosiła mnie Owlpaw. W jej oczach widziałam smutek i rozdarcie. Nie mogłam jej zostawić trąciłam ją przyjaźnie nosem.
-Spokojnie, możesz mi ufać- mruknęłam do niej. Na jej pyszczku pojawił się uśmiech.
-Dziękuje. Ah i Spotted...jeżeli kiedykolwiek miałabym kociaki...
-Będę przy tobie, będę cię kryła, obiecuje- zaśmiałam się i wstałam z posłania. Wiedziałam, że kotka łamie kodeks, jednak rozumiałam ją. Spojrzałam na nią i czekałam aż coś odpowie.
<< Owlpaw? :3>>
-Myślisz, że to miłe dla medyczki!? HA! może dla tych głupiutkich, ale i ja mam kogoś, Immortalspirit to mój partner i nic tego nie zimni, nawet moje zakichane stanowisko!- wybuchła. W pewnym momencie zrozumiała, wyjawiła swą tajemnice. Skuliła się lekko i położyła uszy.
-Ja...nic nie słyszałaś!- syknęła do mnie i odwróciła łeb. Otrząsnęłam się z szoku i trąciłam ją łapą.
-Owlpaw...rozumiem, że wbrew sobie zostałaś medykiem, tak jak rozumiem, że kochasz Immortalspirit. Nie zakazuje ci, jednak to łamanie kodeksu!- wyjaśniłam powoli spokojnym głosem. Kotka nie odzywała się, patrzyła tylko na swoje łapy.
- Spotted...wiem. Ale ja go kocham, po za tym i tak jest za późno. Zrobiłam wszystko by był moim partnerem, nie cofnę się. Proszę...nie mów nikomu- poprosiła mnie Owlpaw. W jej oczach widziałam smutek i rozdarcie. Nie mogłam jej zostawić trąciłam ją przyjaźnie nosem.
-Spokojnie, możesz mi ufać- mruknęłam do niej. Na jej pyszczku pojawił się uśmiech.
-Dziękuje. Ah i Spotted...jeżeli kiedykolwiek miałabym kociaki...
-Będę przy tobie, będę cię kryła, obiecuje- zaśmiałam się i wstałam z posłania. Wiedziałam, że kotka łamie kodeks, jednak rozumiałam ją. Spojrzałam na nią i czekałam aż coś odpowie.
<< Owlpaw? :3>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz