- Mama nam pozwoliła się przejść. - odpowiedziała.
- Tulipanowy Płatek? A no tak...
- A pan jest znajomym mamy? - zapytał Nastroszony.- Chyba nie ma kota w klanie, który jej nie zna... - prychnął pręgowany zniesmaczenie.
- No w sumie mamusia mówiła, że każdy kocurek się za nią ogląda, ale przecież nie może tak się oddać byle komu! W końcu wybrały ją Gwiazdki i pojawiliśmy się my. - wymruczała radośnie, na pysku wojownika malowało się rozkojarzenie. Najwyraźniej kompletnie nie wiedział o co chodzi Mgiełce.
- Mgiełko, ten pan nie chcę o takich rzeczach słuchać. To wojownik - odparł z dumą, patrząc na niego z zachwytem. - Jest pan naszym tatą? Widziała jak to pytanie jeszcze bardziej, rozkojarzyło kocura, który potrząsnął głową.
- Nie. Nie jestem. Zamiast psocić i gadać głupoty, weźcie się za siebie - miauknął, mierząc ich krytycznym okiem. Niebieska położyła po sobie uszy, jednak szybko przybrała dumną postawę.
- Widzisz Stroszku, mówiłam, że to Klan Gwiazd... - przewróciła oczami. Ten sam gest wykonał wojownik zirytowany już pewnie tą całą gadaniną. Brat tupnął gniewnie łapką.
- Wcale nie. Mama plecie bzdury, a ty w nie wierzysz. Ja znajdę swojego tatę i ci udowodnię, że się mylisz! - i na potwierdzenie swoich słów, zaczął rozglądać się za kolejnym kocurem.- Powodzenia w szukaniu, przyda ci się. - wytknęła mu język. W tym czasie owy wojownik, z którym przed chwilą rozmawiali gdzieś odszedł.
- Dobra to skoro jesteś starsza, to powiedz gdzie teraz idziemy.
Rozglądała się po wielgachnym obozie aż w końcu niedaleko miejsca, które było legowiskiem wojowników dostrzegła kremowego kocura. Zaintrygował ją jego wygląd, więc postanowiła pomóc bratu do niego zagadać. - Dobra to skoro jesteś starsza, to powiedz gdzie teraz idziemy.
- Widzisz tego tam wojownika? - wskazała łapą domniemane miejsce. - Chodź do niego. - machnęła ogonem i ruszyła przed siebie.
Dwójka rodzeństwa prędko znalazła się przy wybranym kocie.
- Ej ty! Jesteś naszym tatą? A może go znasz? - zaatakował go serią pytań Nastroszony.- K-kto? Ja? - postawił łapkę na piersi. Kotka wyczuła w nim wyraźnie zdenerwowanie.
- Tak ty! A widzisz tu kogoś innego? - mruknęła uśmiechnięta. - Jak masz na imię?
- Wydrzy Wir - odpowiedział rozglądając się za ich rodzicami. Zaczął mamrotać coś do siebie, co rodzeństwo do końca nie zrozumiało.
<braciszku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz