Koty wybiegły ze swoich legowisk zaniepokojone wrzaskami w obozie. Kremowy nie chciał rzucać się komukolwiek na pomoc, jedyne co skłoniło go do wyjścia, była ciekawość. Bili się? To mogło być niezłym widowiskiem.
Ziewnął i opuścił legowisko. To, co zobaczył, wywołało w nim przerażenie. Serce zaczęło walić mu jak oszalałe.
Komar trzymał pazurami Wiatra za grzbiet i przybijał go do podłoża. Obaj byli brudni od krwi. Co tu się do cholery działo?! Nie spodziewał się tego.
— Rusz się, a cię rozszarpię, wronia karmo! — wrzasnął niebieski. Wiatr wił się pod jego uściskiem, próbując złapać powietrze.
Wiatr nie dał rady przejąć władzy? Dowiedział się o morderstwie Brzoskwini? Ogarnęła go fala paniki. Co jeśli on zamierza też go rozszarpać? Ma zginąć w taki sposób?
— A teraz dowiesz się, co dokładnie zrobiłeś — wysyczał. — Zakwestionowałeś mój autorytet. Okazałeś nieposłuszeństwo. Teraz za to zapłacisz — warknął przez zaciśnięte zęby. Niebieski przeniósł spojrzenie na zebranych wokół niego owocniaków.
— Czy słyszeliście?! — zagrzmiał groźnie. — Zabójca Brzoskwinki zostanie porzucony poza naszymi terytoriami i tam zgnije! To samo stanie się z każdym innym zdrajcą!
Na ostatnie słowa kocura po grzbiecie przeszedł mu dreszcz.
Zgnije. Każdy zdrajca.
W tym i sam Lukrecja.
Zacisnął zęby, a do jego oczu napłynęły łzy. Nie mógł patrzeć, na to, co robił mu ten idiota. Teraz on miał być liderem? To będzie jakiś koszmar.
Żołtooki puścił burego, który zaczął się wić, łapiąc powietrze. Komar wyprostował się i wylizał zjeżoną sierść.
— Owocowy Lesie, nadszedł czas, gdy władza trafiła w odpowiednie łapy — oznajmił spokojniejszym głosem, wciąż dysząc ciężko po walce. — Moją zastępczynią zostanie Fretka, która będzie reprezentować zwiadowców. Drugim zastępcą zostanie Agrest — rozejrzał się wokół. – Oto rozpoczynają się wspaniałe czasy!
Wspaniałe. Chyba raczej tragiczne. Nie mógł patrzeć na tego mysiego bobka, która tak ranił jego ojca. Z czystą przyjemnością wydrapałby mu te obrzydliwe żółte oczyska. Z kim będzie teraz rozmawiać? Z kim będzie trenować i spędzać czas? Z nikim. Nikogo więcej wartego zaufania w Owocowym Lesie nie było.
Arlekin zalał się łzami i zawył żałośnie.
***
Zmieniali tereny, usprawiedliwiając to jakąś akcją na zgromadzeniu, której nawet nie widział. Zostawili swój obóz. Rzeczywiście fantastyczna była ta nowa władza. Okropna.
Tęsknił za Wiatrem. Gdyby tu był, obgadałby z nim całą te sytuacje. A musi tłamsić w sobie swoje emocje, co chwile wybuchając płaczem. Miał tego dosyć.
Rzucił kotce, która szła obok niego groźne spojrzenie. Nie zamierzał teraz gadać z żadną Fretką. Odsunął się, mając nadzieję, że ta odejdzie.
— Nie uciekaj tak — warknęła. — Chciałam oznajmić Ci, że jesteś od dzisiaj jesteś moim uczniem. Ty nie przepadasz za mną, ja nie przepadam za tobą, ale oczekuje szacunku i posłuszeństwa. Rozumiesz?
Cały zjeżył się, słysząc, co mówi liliowa. Zamiast Wiatru miała go szkolić teraz ta obrzydliwa pseudozastępczyni? To był jakiś żart. Bardzo nieśmieszny. Trzepnął ogonem wściekle i posłał jej gniewne spojrzenie.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz