Nie szczędziła sobie spojrzeń w stronę młodszego. Wydawał się inny od czasów ich ostatniego spotkania i to nie kwestia nieuniknionego procesu dorastania. Jego wyraz pyska wydawał się neutralny, ale w oczach kryła się wrogość zmieszana z czystą nienawiścią. Nie zamierzała tego ignorować, a obecność Tulipanowego Płatka nie była dla niej w tym momencie problemem. Zamierzała ją wykorzystać, aby po raz kolejny pokazać niebieskiemu jego miejsce i dać mu do zrozumienia, że dla własnego spokoju powinien odpuścić sobie te teksty do niej.
— Co tam mamroczesz pod nosem? — zagadnęła, uśmiechając się niewinnie w jego kierunku. Kątem oka zawiesiła wzrok na karmicielce. Patrzyła w ich stronę, a szczególnie na swojego syna, jakby obserwowała ze skupieniem jego każdy ruch. — Czy mama nie nauczyła cię, że należy mówić głośno i wyraźnie, jeśli chcesz coś komuś powiedzieć? To bardzo nieuprzejme z twojej strony, jeśli masz coś do powiedzenia, to powiedz to tak, by każdy usłyszał.
Niebieski zesztywniał bardziej, prostując dumnie głowę. Vanka zastrzygła uszami, zaintrygowana tą nagłą zmianą postawy. Po jego ruchu pyska wiedziała, że czeka ją zapewne kolejny niezwykle "wyrafinowany" pocisk.
— Nie wiem, o co ci chodzi — miauknął głośniej, wbijając w nią nienawistny wzrok. — Nie tracę czasu na rozmowy z kimś, kto jedyne czym może się pochwalić, to tym, że ma ojca zdrajcę. — Ledwo co powstrzymała się od chęci rzucenia mu się do gardła. Gdyby nie to przeklęte pokrewieństwo, nie miałby do czego się przyczepić. — Musisz sobie zasłużyć na audiencje u gwiezdnego kocięcia... Zasrana Łapo.
Była pewna, że się przesłyszała. Śmiech utknął w jej gardle, bo nie spodziewała się, że młodziak ma aż tak wysokie mniemania o sobie. Kto z własnej woli chciałby z nim rozmawiać? A to wyzwisko? Miało ją to ruszyć?
— Oh, kto cię takiego brzydkiego słownictwa nauczył? Taki mały i ma problemy z zapamiętaniem cudzych imion, tragedia, rośnie nam pokolenie nieudaczników — rzekła. — Rozumiem, jesteś jeszcze młody i głupi, a jedyne co potrafisz, to rzucać wyzwiskami, bo brak ci logicznych argumentów. Nie martw się, może kiedyś z tego wyrośniesz — rzuciła pocieszająco.
— Nie jestem nieudacznikiem! Jak tylko zostanę uczniem, to ci to udowodnię! — warknął. — Sama mylisz moje imię, więc nim coś powiesz, spójrz najpierw na siebie, bo się tylko pogrążasz.
Niechciany mu bardzo pasowało, ale nie zamierzała mówić tego na głos. Nikt nie musiał wiedzieć, że tak się do niego zwraca, gdy są sami.
— Jak to mylę twoje imię? Przecież wiem, że nazywasz się Nastroszony. Czy jedyne co potrafisz, to kłamać i zmyślać? — zdziwiła się, spoglądając na Tulipan. — Wstyd. Wojownicy cenią szczerość.
Wiedziała, że karmicielka zaraz się zdenerwuje. Zając właśnie wywlekła na wierzch jej kolejną skazę. Udowodniła, że kotka nie radzi sobie w roli matki.
— To najwyraźniej nie nadajesz się na wojownika, bo z twojego pyska padają tylko kłamstwa i wymysły. Powinnaś sama się wstydzić. Prezentujesz sobą jedno, wielkie nic. Zazdrościsz nam, że jesteśmy od ciebie lepsi i wspaniali. Pewnie chciałabyś mieć taką super mamę, jaką ja mam, bo twoja to jedyne co umie, to zadawać się ze zdrajcami — syknął, a w jego głosie dało wyczuć się dumę.
Przewróciła oczami. Nie doceniała tych prób, były marne i żałosne, a ona świetnie bawiła się, widząc, jak z nerwów kocurek omal nie schodzi z tego świata. Normalnie zrobiłaby mu coś za obrazę Bławatek, ale przez obecność Tulipan postanowiła mu to puścić płazem.
— Po czym doszedłeś do takiego wniosku? Widuje się z tobą rzadko, więc sam właśnie kopiesz pod sobą dołek, bo udowadniasz, że nieustannie zmyślasz, byleby wyszło na twoją korzyść. Nie martw się, prędzej czy później świat cię za to ukara — ostrzegła delikatnie.
— To wystarczyło, byś upadła w moich oczach na samo dno. Wmówiłaś mojej mamie, że boję się motyli, a to nieprawda! Jestem w stanie to udowodnić i pokazać wszystkim, że to ty kręcisz! Prędzej czy później świat ukara ciebie, nie mnie — odpowiedział jej z warkotem. — Moja mama wie, że nie lubię bawić się w udawanie. A zmyślanie, to podważanie rzeczywistości! — Bronił się dzielnie.
— A co mnie obchodzi, jak postrzega mnie jakieś kocie? Nie wiesz jeszcze nic, ani o życiu, ani o świecie. Gdy dorośniesz, to pojmiesz może, że to, co robisz i mówisz, jest głupie i warto przemyśleć swoje zachowanie — stwierdziła. — Czy twój płacz na widok latającego owada nie był wystarczającym dowodem na twój strach? Jeśli już pozbyłeś się tego lęku, to brawo, gratulacje. Ja jednak doskonale pamiętam, co widziałam. Dawno nikt tak przed czymś szybko nie uciekał jak ty wtedy.
Momentami denerwowała ją ta rozmowa. Czuła satysfakcję z powodu tego, że w ogóle doszło do tej sytuacji, ale jego ciągłe jazgoty powodowały u niej coraz większy ból uszu.
— To kłamstwa! Nie płakałem na widok motyla, ani nie uciekłem! Uderzyłaś mnie w pysk, a potem sama nawiałaś jak tchórz! Tak było naprawdę! — Nastroszył się do granic możliwości. — Powinnaś za to zostać ukarana, bo nie podnosi się łapy na bezbronne kocię! Pewnie liderzy z chęcią dowiedzieliby się, jaką szuje mają pod nosem! I nie! Nie zmyślam teraz! Mówię poważnie! To ty wodzisz głupich za nos, ale ja nie dam ci się wrobić kolejny raz w te twoje gierki! — zasyczał na nią.
Zapomniała, że go walnęła. Wciąż uważała, że dobrze zrobiła i w pełni na to zasłużył. Nim jednak zdążyła uchylić pysk, usłyszała zbulwersowany głos dobiegający do niej z prawej strony.
— Co takiego? — Tulipan wbiła zaskoczony wzrok w Zając. — Uderzyłaś mojego syna?
Mogła przewidzieć, że w końcu kotka się zainteresuje. Udała momentalnie mocno zdziwioną, patrząc na kocie z niedowierzaniem.
— Dobra, teraz przesadziłeś. Rozumiem, że jesteś młody, że lubisz zmyślać, kłamać, cokolwiek, ale oskarżanie kogoś o przemoc jest naprawdę nie na miejscu — rzuciła z powagą, spoglądając na królową. — Nie uderzyłabym w życiu kociaka. To niehonorowe i wbrew kodeksowi. Sama dostałam po pysku od dorosłego wojownika, gdy byłam w kociarni, co sama widziałaś — powiedziała, patrząc jej prosto w oczy. — Znam ten ból, więc przenigdy nie podniosłaby łapy na kogoś słabszego od siebie. Możecie myśleć o mnie. co chcecie, ale mam swój honor i zasady, do których się stosuje. A ty — ponownie spuściła wzrok na kocurka — hamuj się na przyszłość z takimi oskarżeniami. To już jest poważna sprawa, a takich oszczerstw nie będę tolerować.
— Co tam mamroczesz pod nosem? — zagadnęła, uśmiechając się niewinnie w jego kierunku. Kątem oka zawiesiła wzrok na karmicielce. Patrzyła w ich stronę, a szczególnie na swojego syna, jakby obserwowała ze skupieniem jego każdy ruch. — Czy mama nie nauczyła cię, że należy mówić głośno i wyraźnie, jeśli chcesz coś komuś powiedzieć? To bardzo nieuprzejme z twojej strony, jeśli masz coś do powiedzenia, to powiedz to tak, by każdy usłyszał.
Niebieski zesztywniał bardziej, prostując dumnie głowę. Vanka zastrzygła uszami, zaintrygowana tą nagłą zmianą postawy. Po jego ruchu pyska wiedziała, że czeka ją zapewne kolejny niezwykle "wyrafinowany" pocisk.
— Nie wiem, o co ci chodzi — miauknął głośniej, wbijając w nią nienawistny wzrok. — Nie tracę czasu na rozmowy z kimś, kto jedyne czym może się pochwalić, to tym, że ma ojca zdrajcę. — Ledwo co powstrzymała się od chęci rzucenia mu się do gardła. Gdyby nie to przeklęte pokrewieństwo, nie miałby do czego się przyczepić. — Musisz sobie zasłużyć na audiencje u gwiezdnego kocięcia... Zasrana Łapo.
Była pewna, że się przesłyszała. Śmiech utknął w jej gardle, bo nie spodziewała się, że młodziak ma aż tak wysokie mniemania o sobie. Kto z własnej woli chciałby z nim rozmawiać? A to wyzwisko? Miało ją to ruszyć?
— Oh, kto cię takiego brzydkiego słownictwa nauczył? Taki mały i ma problemy z zapamiętaniem cudzych imion, tragedia, rośnie nam pokolenie nieudaczników — rzekła. — Rozumiem, jesteś jeszcze młody i głupi, a jedyne co potrafisz, to rzucać wyzwiskami, bo brak ci logicznych argumentów. Nie martw się, może kiedyś z tego wyrośniesz — rzuciła pocieszająco.
— Nie jestem nieudacznikiem! Jak tylko zostanę uczniem, to ci to udowodnię! — warknął. — Sama mylisz moje imię, więc nim coś powiesz, spójrz najpierw na siebie, bo się tylko pogrążasz.
Niechciany mu bardzo pasowało, ale nie zamierzała mówić tego na głos. Nikt nie musiał wiedzieć, że tak się do niego zwraca, gdy są sami.
— Jak to mylę twoje imię? Przecież wiem, że nazywasz się Nastroszony. Czy jedyne co potrafisz, to kłamać i zmyślać? — zdziwiła się, spoglądając na Tulipan. — Wstyd. Wojownicy cenią szczerość.
Wiedziała, że karmicielka zaraz się zdenerwuje. Zając właśnie wywlekła na wierzch jej kolejną skazę. Udowodniła, że kotka nie radzi sobie w roli matki.
— To najwyraźniej nie nadajesz się na wojownika, bo z twojego pyska padają tylko kłamstwa i wymysły. Powinnaś sama się wstydzić. Prezentujesz sobą jedno, wielkie nic. Zazdrościsz nam, że jesteśmy od ciebie lepsi i wspaniali. Pewnie chciałabyś mieć taką super mamę, jaką ja mam, bo twoja to jedyne co umie, to zadawać się ze zdrajcami — syknął, a w jego głosie dało wyczuć się dumę.
Przewróciła oczami. Nie doceniała tych prób, były marne i żałosne, a ona świetnie bawiła się, widząc, jak z nerwów kocurek omal nie schodzi z tego świata. Normalnie zrobiłaby mu coś za obrazę Bławatek, ale przez obecność Tulipan postanowiła mu to puścić płazem.
— Po czym doszedłeś do takiego wniosku? Widuje się z tobą rzadko, więc sam właśnie kopiesz pod sobą dołek, bo udowadniasz, że nieustannie zmyślasz, byleby wyszło na twoją korzyść. Nie martw się, prędzej czy później świat cię za to ukara — ostrzegła delikatnie.
— To wystarczyło, byś upadła w moich oczach na samo dno. Wmówiłaś mojej mamie, że boję się motyli, a to nieprawda! Jestem w stanie to udowodnić i pokazać wszystkim, że to ty kręcisz! Prędzej czy później świat ukara ciebie, nie mnie — odpowiedział jej z warkotem. — Moja mama wie, że nie lubię bawić się w udawanie. A zmyślanie, to podważanie rzeczywistości! — Bronił się dzielnie.
— A co mnie obchodzi, jak postrzega mnie jakieś kocie? Nie wiesz jeszcze nic, ani o życiu, ani o świecie. Gdy dorośniesz, to pojmiesz może, że to, co robisz i mówisz, jest głupie i warto przemyśleć swoje zachowanie — stwierdziła. — Czy twój płacz na widok latającego owada nie był wystarczającym dowodem na twój strach? Jeśli już pozbyłeś się tego lęku, to brawo, gratulacje. Ja jednak doskonale pamiętam, co widziałam. Dawno nikt tak przed czymś szybko nie uciekał jak ty wtedy.
Momentami denerwowała ją ta rozmowa. Czuła satysfakcję z powodu tego, że w ogóle doszło do tej sytuacji, ale jego ciągłe jazgoty powodowały u niej coraz większy ból uszu.
— To kłamstwa! Nie płakałem na widok motyla, ani nie uciekłem! Uderzyłaś mnie w pysk, a potem sama nawiałaś jak tchórz! Tak było naprawdę! — Nastroszył się do granic możliwości. — Powinnaś za to zostać ukarana, bo nie podnosi się łapy na bezbronne kocię! Pewnie liderzy z chęcią dowiedzieliby się, jaką szuje mają pod nosem! I nie! Nie zmyślam teraz! Mówię poważnie! To ty wodzisz głupich za nos, ale ja nie dam ci się wrobić kolejny raz w te twoje gierki! — zasyczał na nią.
Zapomniała, że go walnęła. Wciąż uważała, że dobrze zrobiła i w pełni na to zasłużył. Nim jednak zdążyła uchylić pysk, usłyszała zbulwersowany głos dobiegający do niej z prawej strony.
— Co takiego? — Tulipan wbiła zaskoczony wzrok w Zając. — Uderzyłaś mojego syna?
Mogła przewidzieć, że w końcu kotka się zainteresuje. Udała momentalnie mocno zdziwioną, patrząc na kocie z niedowierzaniem.
— Dobra, teraz przesadziłeś. Rozumiem, że jesteś młody, że lubisz zmyślać, kłamać, cokolwiek, ale oskarżanie kogoś o przemoc jest naprawdę nie na miejscu — rzuciła z powagą, spoglądając na królową. — Nie uderzyłabym w życiu kociaka. To niehonorowe i wbrew kodeksowi. Sama dostałam po pysku od dorosłego wojownika, gdy byłam w kociarni, co sama widziałaś — powiedziała, patrząc jej prosto w oczy. — Znam ten ból, więc przenigdy nie podniosłaby łapy na kogoś słabszego od siebie. Możecie myśleć o mnie. co chcecie, ale mam swój honor i zasady, do których się stosuje. A ty — ponownie spuściła wzrok na kocurka — hamuj się na przyszłość z takimi oskarżeniami. To już jest poważna sprawa, a takich oszczerstw nie będę tolerować.
< Niechiany Nastroszony?>
[przyznane 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz