Dzień jej mianowania na ucznia zbliżał się coraz to szybciej, takie miała wrażenie. Klany wciąż przeprowadzały się z jednych terenów na drugie, a ciężka wędrówka sprawiła, że młoda kotka straciła poczucie czasu. Mijał dzień za dniem, prędko, nie dając jej ani chwili na wytchnienie i uspokojenie nerwów, które się w niej kłębiły. Sprawiło to też, że Ważka izolowała się nieco od pozostałych członków Klanu Wilka. Wiedziała, że nie powinna, jeśli chciała mieć dobrą opinię pośród współklanowiczów, ale wewnętrzne przeżycia były silniejsze od tego logicznego wniosku. Dopiero gdy któregoś poranka do jej uszu dotarły wieści… dopiero wtedy Ważka zdawała się otrząsnąć ze swojego otępienia i zrozumieć, jaki to dzień. To dzień przed jej ceremonią, tym wielkim wydarzeniem. Dzień, w trakcie którego będzie musiała się wykazać i przekonać Mroczną Gwiazdę, że jest gotowa i godna zostania uczennicą. Nie wątpiła w siebie. Na samą myśl o spędzeniu nocy samotnie w jakimś obcym jej lesie coś nieprzyjemnie skręcało się w jej brzuszku, ale młoda pręguska przełknęła ślinę i pozostała poważna, dumna.
Tak było cały czas, cały dzień. Kiedy żegnała się z matką, w ukryciu trąciła ją noskiem w policzek na znak, że jest pewna siebie i niczego się nie boi. W końcu nikt nie mógł wiedzieć o wszystkich jej wątpliwościach. Pozostała poważna i pozornie niewzruszona również wtedy, kiedy ogłoszono jakie ma zadanie przed Klanem, a także wtedy, gdy została wysłana gdzieś w las, pomiędzy drzewa… zupełnie sama. Wiedziała, że jej rodzeństwo ma taki sam cel – przetrwać, ale teraz o nich nie myślała. Myślała tylko o tym, co sama miała zrobić, osiągnąć. Nie potrafiła polować, ani walczyć, ponieważ przepychanki z rodzeństwem nie zaliczały się do prawdziwej walki. Mogła zginąć, nie zdziwiłaby się, gdyby któreś z nich faktycznie nie przeżyło. Ale zacisnęła szczęki i myślała jedynie o swojej sile.
***
Nie miała pojęcia, ile czasu dokładnie minęło po tym, jak zapadła noc. Ale siedziała w miejscu, zamiatając leżące na ziemi liście ogonem. Poruszała uszami i rozglądała się ciągle, zaniepokojona najróżniejszymi otaczającymi ją dźwiękami. Każdy z nich mógł być oznaką drapieżnika, każdy szelest i każda pękająca gałązka mogła zwiastować jej śmierć. Ważka zmrużyła oczy, spoglądając w ciemność która zdawała się pochłaniać pobliskie drzewa coraz bardziej. Wysunęła pazury, zupełnie nieświadomie, przesunęła łapami po ziemi, tworząc w piasku pod nimi kilka nierównych śladów.
***
Gdy nastał świt, Ważka była wciąż w pełni przytomna. Wydało się to myślą niedorzeczną, patrząc na to, że nie spała calutką noc… ale mimo to fakt był taki, jaki był. Była tak przejęta, tak rozemocjonowana, że ledwo mrugała. Chciała widzieć wszystko, każde możliwe zagrożenie. Jednak gdy zrobiło się jasno… zrozumiała, że tego dnia nie zginie, ani nie czeka jej żadna wyjątkowa przygoda. Dała radę. I mała, pręgowana kotka wróciła do tymczasowego obozu swojego Klanu, do którego drogę na całe szczęście zapamiętała dokładnie.
Znalazłszy się na miejscu, skinęła głową matce, którą ujrzała kątem oka. Zaraz po tym zobaczyła też Mroczną Gwiazdę, do którego od razu podeszła, ignorując ból łap i lekko mokre futerko na tylnej części swojego ciała. Całą noc spędziła siedząc w jakichś zaroślach… okropne! Będzie musiała doprowadzić się do porządku jak najszybciej! Jednak teraz skupiła się na przywódcy.
- Mroczna Gwiazdo, wróciłam. – odezwała się, stając przed kocurem i zadzierając łebek by móc spojrzeć mu prosto w oczy. - Spędziłam całą noc w lesie, sama, wyszłam z tego cało i wierzę, że to wystarczy aby cię zadowolić. Czy mogę poprosić o swoje nowe imię? – mrugnęła kilkakrotnie i czekała na odpowiedź.
<Mroczna Gwiazdo?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz