*ostatnie dni przed wymarszem*
Pomarańczowy promień słońca przedarł się przez linię drzew. Zamigotał i błysnął, rozbiegł się na wszystkie strony po chropowatej ciemności pni drzew, zalśnił wśród szarych liści, które natychmiast nabrały koloru. Biegł dalej, a wszędzie, gdzie się pojawił, wracały kolory.
Wśród szeleszczących koron drzew zamigotały kolejne złote promyki. Ciemna linia lasu zafalowała pod ich naporem, aż w końcu pękła, eksplodując barwami.
Powiał delikatny wiatr i cała polana odpowiedziała szumem.
Skryty wśród liści, nieśmiało odezwał się dzwoniec. Jego trel zawibrował nad polaną. Zaraz odpowiedziała mu skomplikowana melodia roztaczająca się z dzioba przelatującego między drzewami drozda. Gdzieś w oddali rytmicznie zastukał dzięcioł. Słońce mignęło w jego ciemnych skrzydłach.
Horyzont pojaśniał, zarumienił się jak dojrzałe jabłko. Podobne do niego, ponad linią drzew pojawiło się słońce, zmuszając ostatnie cienie do ucieczki. Zaszyły się pod najbardziej rozłożystymi drzewami, czekając tam na nastanie wieczora.
Obóz wciąż spał.
Pogrążony w błogim odpoczynku, falował od ciepłych oddechów, ułożony na miękkim mchu snów. Zbierał siły. Jeszcze parę głębokich wdechów, kilka spokojnych uderzeń serca i się obudzi. Rozprostuje zastane mięśnie, otworzy zaspane oczy i wypełni polanę gwarem rozmów. Zmartwieniami o jutro, nadziejami na przyszłość. Życiem.
Mieszkańcy obozu mieli powody do jednego i drugiego. Mieli opuścić swoją polanę. To mógł być ostatni wschód słońca, który tu oglądali.
Uśmiechnął się delikatnie. Obóz odbijał się w jego błękitnych, zapatrzonych w dal ślepiach. Lśnił dwiema emocjami – smutkiem i spokojem. Być może i nadzieją.
Do jego uszu dotarł szelest. Odwrócił głowę, podążając za jego źródłem. Przez jego pyszczek przemknęło zaskoczenie, ustępując miejsca szczęściu.
– Iskierka.
Ruszył w jej stronę, padli sobie w objęcia. Jej futro było miękkie i pachniało domem. Gwiazdy, które zawsze widział w jej oczach, teraz lśniły także na futrze. Spletli ogony.
– Przecież nie puściłabym cię samego, Chmurko.
Wiatr tańczył wśród zielonych liści. W sąsiednim legowisku ktoś westchnął, przeciągnął się.
– Chodźmy – miauknął.
Nad obozem lśnił brzask.
(*) Wróbelek
24.04.20–26.09.22
239 wpisów
239 wpisów, takie rzeczy się szanuje
OdpowiedzUsuń