Nigdy nie spotkała się z kotką, która nie chciała mieć potomstwa. Może to dlatego, że wychowywała się tylko z siostrą, a prawdziwe życie jeszcze jej nie dopadło? Irgowy Nektar, gdy była mała, wbiła jej do łebka, że kiedyś zostanie mamą i wychowa kolejnych kultystów, którzy będą darem dla Mrocznej Puszczy. Pragnęła tego, bo takie stawiano przed nią wymagania. Nie widziała się w innej roli. Wizja siebie otoczonej maluchami, była czymś najnormalniejszym na świecie. Chociaż nie przepadała za takim Łasiczą Łapą i przez chwilę nawet przed Różą, to była pewna, że jej dzieci nie będą takie niewychowane. Mogłaby ich nauczyć wszystkiego o wierzę w złe duchy i pokazywać im piękno świata. Jej mentorka jasno jej pokazała i to na swoim przykładzie, jak ważna jest przyszłość w młodszym pokoleniu. Chciała udowodnić swojej rodzinie, że nadawała się do tej roli. Że jej podoła i przyniesie im wielką dumę. Jednak przez słowa kocięcia, zrodziła się w niej niepewność. Czy tak rzeczywiście powinno być? Miała jakiś wybór? Srebrna może miała, ale ona? Córka okropnego tyrana, który zostawił na śmierć swojego wroga, po licznych księżycach tortur? Nie wątpiła w to, że byłby w stanie na niej wymusić swoje chore pragnienia. Dlatego też zaczęła się poważniej zastanawiać nad tym, co mu strzeli do łba. Po spotkaniu jego kochanek, mogła stwierdzić, że kocur był dość specyficzny.
— Wiesz... jak już o tym mówimy... to... to trochę się tego boję. Mroczna Gwiazda ma... dziwny gust. A co jeśli da mi jakiegoś starucha?
To najbardziej nie dawało jej spokoju od spotkania z Bylicą. Wizja podstarzałego kocura, z którym musiałaby spędzić noc, bo dla lidera to będzie coś normalnego... Uh, koszmar! Czy czarny van będzie wtedy liczył się z jej zdaniem? A może pozwoli jej na wybór?
— To by było straszne. Jakiś obrzydliwy idiota ma lepić się do młodej kotki? To nienormalne. Może spróbuj poprosić go o to, by był to raczej kot w twoim wieku, albo żeby zostało ci to odpuszczone — mruknęła mała, wstając. — Bo rozumiem, że niezbyt chcesz je mieć, tak?
Teraz trudno było odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony chciała, bo tak miała to zakodowane w głowie, lecz siedzenie w żłobku, gdy jeszcze nie odkryła wszystkiego, co miał do zaoferowania świat, nie brzmiał kusząco. Już teraz słyszała jak Wiśniowy Świt narzeka, że brak jej strasznie wypraw i polowania. Musiała dalej zajmować się dziećmi, co powoli odbijało się to na jej wyglądzie i nastroju. Żal jej było matki. Wiedziała, że opieka nad kociętami jest trudna. Widziała jakimi potworkami byli Trucizna i Wrona.
— Nikt nie pytał mnie o to czy chcę czy nie... Nie zastanawiałam się nawet nad tym. Przywykłam do myśli, że to się stanie... I tak. Wiem, brzmi to okropnie. Jednak Mroczna Gwiazda jest... specyficzny. Poznałam kotkę, która miała sto księżyców na karku, a była jego kochanką.— zdradziła to Róży, czując że ta ją doskonale rozumie. Aż dziwne, że wystarczyło tylko kilka księżyców separacji, by zmieniła o niej zdanie; i to na lepsze. Wcześniej córka Bezzębnego Robala ją wyzywała i zachowywała się tak, jakby ego jej wyskoczyło aż do niebios. Teraz widziała różnicę. Dojrzała. Taka spokojna rozmowa była naprawdę miła i przyjemna.
— Sto księżyców? — pokręciła głową nie dowierzając. — To dziwne. On gustuje w sporo starszych od siebie? To by tłumaczyło, dlaczego wybrałby ci jakiegoś starszego paskudę. Ma jakieś trudności z tym wiekiem, jeśli chodzi o romans, czy kociaki...
— Moja mama też nie jest młoda, a zrobił jej kocięta, czyli mnie i moją siostrę. A jak poznałam tą całą Bylice, a potem zauważyłam, że zastępczynią jest Irgowy Nektar, która też jest wiekowa, dało mi to do myślenia. Znaczy... nie umniejszam zasług naszej zastępczyni, ale jest naprawdę ładna i dziwnie by było, gdyby taki casanova nie zwróciłby na nią uwagi. Nie mam jednak dowodów na to, by ze sobą kręcili, ale... Tak... On lubi starsze. Podejrzewam... — ściszyła głos. — Ale nie mów tego nikomu. Że ma kompleks i szuka sobie mamusi. — Uśmiechnęła się lekko.
Może popełniała błąd, obgadując lidera, któremu należał się szacunek, jednak wierzyła, że kocię nic nikomu nie wygada. Pragnęła mieć jakąś znajomą, z którą mogłaby dzielić się swoimi przemyśleniami i rozterkami. A Mroczna Gwiazda swoim zachowaniem, utwierdzał ją w przekonaniu, że nie prezentował sobą nic poza górą mięśni i władzą jaką posiadał w swoich łapach. No bo ukarać swoje dzieci za zwykłe plotkowanie? Przecież to nikomu nie szkodziło. Jak dla niej był pod tym względem niesprawiedliwy i przewrażliwiony na swoim punkcie.
— To brzmi okropnie — wyszeptała Róża. — Z nim jest coś nie tak.
— Skoro robi kocięta, a potem się nimi nie interesuje, to tak. Jest z nim coś na poważnie nie tak. Jednak to nasz lider i musimy być mu posłuszne — przypomniała srebrnej.
— Chciałabym być u władzy, w przyszłości, by takich przypadków nie było. Ale jeśli mam ryzykować posiadaniem kociąt i niszczeniem futra, wolę zostać medykiem...
Oho. Brzmiało to interesująco. Nie spodziewała się takich słów z jej pyska. Pewnie, gdyby ich szalony lider to usłyszał, Róża na pewno straciłaby głowę.
— Nie wiedziałam, że masz takie ambicję. Ja dbam o futro po każdym treningu i zawsze jest zadbane — Zaprezentowała. — Moja siostra mnie tego nauczyła.
<Różo?>
[przyznane 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz