Te wszystkie wywody Rybki były naprawdę… Zaskakujące. Nigdy w życiu nie sądziła, że w jego życiu dzieje się aż tyle tragedii. Była przekonana, iż pewnie jest ich kilka ale… Takie? Zmarły lider Burzaków nawiedza go, opętując jego malutką córkę? Brzmiało to strasznie niedorzecznie, lecz wołała mu zaufać. Poniekąd mogłaby uznać go za wariata, jednak po części potrafiła go zrozumieć. Uznano ją za zdrajcę i prawie całkowicie wykluczono z klanu. Mimo tego, iż w porównaniu z tym co się działo u czekoladowego to było nic, to była przekonana, że czasem czuje to co ona. W końcu, oboje byli w oczach klanu tymi, którzy od tak wydają informacje o ich grupie.
- Przepraszam, że tak cię wtedy zaatakowałam. Nie wiedziałam, że jest ci tak ciężko. Naprawdę mi przykro.
- Dlatego najpierw należy rozmawiać, a nie rzucać się na kogoś jak zwierzę z oskarżeniami i jeszcze mu nie wierząc
Spłaszczyła uszy wściekła. On śmiał się tak do niej odzywać po tym jak wysłuchała jego ciągłego gadania? Wiedziała, że pewnie nie mówił tego, by ją ugodzić w serce (choć może?), ale i tak ją to trochę zraniło. Chciała wyrzucić te momenty z pamięci.
- Weź przestań, po prostu nie przemyślałam tego i tyle. A nie miałam podstaw by ci wierzyć.
- A co się stało, że teraz wierzysz? - Spojrzał na nią kątem oka, na co tylko miała ochotę prychnąć.
- Poznałam twoje przeżycia i mamy wspólnego wroga.
- Owszem... To łączy bardziej niż uprzedzenia do drugiej strony.
- Mogłam być uprzedzona, skoro każdy uznawał cię za zdrajcę, a to nie robi dobrego pierwszego wrażenia- stwierdziła, patrząc na kocura. Typ kryminalisty. Zdecydowanie.
- Ciebie też uważają za zdrajcę. W ogóle... Rudzik mi opowiadał, że byłaś w Klanie Burzy. Spotkałaś... go? - miał na myśli białego lidera
Niechętnie kiwnęła głową. Nie chciała sobie tego przypominać, jeszcze słysząc teraz o naturze białego. Wręcz poczuła ulgę, że spotkała go tylko raz, bo potem umarł. Jednak wystarczyła ta jedna interakcja, by go znienawidziła, za tą jego wyższość. Czuła przed nim strach. I jego ciągle przypominanie o kalectwie… Nie potrafiła wyrzucić ze wspomnień tego, jak nazywał ją Oczkiem. To było tak wstydliwe i bolesne, że gdyby teraz tak usłyszała, to zwróciłaby wszystko co w sobie miała.
- Tak. To... Nie było za miłe.
- Prawda. Był... szaleńcem. Nadal jest. Ciesz się, że nie zwrócił teraz na ciebie uwagi... Byłoby kiepsko
Przytaknęła mu. Była dla niego zbyt mało intrygująca, może przez zaistniałą wtedy panikę i brak wylewności, a może po prostu stwierdził, że woli Rybkę.
- Teraz się cieszę, bo po tych twoich historiach z nim... Nie przeżyłabym tego.
- Och... ja ledwo już żyje. Jednak muszę dalej walczyć. Nie mogę mu ulec. Nie mogę... Bo wtedy... wtedy wygra, a ja stracę życie
- Wiesz, zazdroszczę ci tego, że się nie poddajesz, mimo tragicznego życia. Cholera, przecież każdy cię nienawidzi, liderka uważa za zdrajcę, partnerka cię opuściła a zmarły lider Burzaków nęka cię przez ciało twojej córki…
- Tak. Skrótowo tak wygląda właśnie moje życie. W sumie... poddałbym się. Nic mnie nie trzyma w klanie... Chociaż... nie... Mam trzech znajomych, którzy podzielają moją nienawiść do Kruczej Gwiazdy. Ty jesteś czwarta
- To dobrze, że masz przy sobie kogoś, kto cię jeszcze trzyma na tym świecie. Myślałam... Że wy z Rudzikiem ten... Wiesz o co chodzi. Wy naprawdę jesteście tylko znajomymi, prawda?
Wołała się tego upewnić mimo wszystko. Skoro stracił ukochaną, to zawsze mógł trzymać z jej bratem bliżej niż koleżeństwo… I mimo tego pewnie nie zraniłaby znowu burego, ale trzymałaby dystans. Zdecydowany dystans.
- Tak... Jesteśmy znajomymi... Rudzik jest... miły. Daje mi wsparcie. Nie odwrócił się ode mnie, po tym wszystkim co się stało, mimo tego że ja byłem dla niego okropny... To dobry kot. Nadaję się na swoje stanowisko, nawet jeśli nie wierzy w swoje siły…
- W końcu, to jest mój brat- uśmiechnęła się lekko. Inni mogli jej tylko pozazdrościć takiego kochanego członka rodziny.- Naprawdę jest wspaniały. Mimo tego, że zawsze był uważany za słabego kota, to oni wszyscy się mylili. Jest silny, ale czasem... Boję się, że tak nie będzie. Dlatego chcę go chronić, nie chcę zobaczyć jego łez. Z tego powodu zaatakowałam tego Burzaka na zgromadzeniu, bo to był jego były. On... Ranił go. Więc nie chciałam widzieć bólu Rudzika.
- Przepraszam, że tak cię wtedy zaatakowałam. Nie wiedziałam, że jest ci tak ciężko. Naprawdę mi przykro.
- Dlatego najpierw należy rozmawiać, a nie rzucać się na kogoś jak zwierzę z oskarżeniami i jeszcze mu nie wierząc
Spłaszczyła uszy wściekła. On śmiał się tak do niej odzywać po tym jak wysłuchała jego ciągłego gadania? Wiedziała, że pewnie nie mówił tego, by ją ugodzić w serce (choć może?), ale i tak ją to trochę zraniło. Chciała wyrzucić te momenty z pamięci.
- Weź przestań, po prostu nie przemyślałam tego i tyle. A nie miałam podstaw by ci wierzyć.
- A co się stało, że teraz wierzysz? - Spojrzał na nią kątem oka, na co tylko miała ochotę prychnąć.
- Poznałam twoje przeżycia i mamy wspólnego wroga.
- Owszem... To łączy bardziej niż uprzedzenia do drugiej strony.
- Mogłam być uprzedzona, skoro każdy uznawał cię za zdrajcę, a to nie robi dobrego pierwszego wrażenia- stwierdziła, patrząc na kocura. Typ kryminalisty. Zdecydowanie.
- Ciebie też uważają za zdrajcę. W ogóle... Rudzik mi opowiadał, że byłaś w Klanie Burzy. Spotkałaś... go? - miał na myśli białego lidera
Niechętnie kiwnęła głową. Nie chciała sobie tego przypominać, jeszcze słysząc teraz o naturze białego. Wręcz poczuła ulgę, że spotkała go tylko raz, bo potem umarł. Jednak wystarczyła ta jedna interakcja, by go znienawidziła, za tą jego wyższość. Czuła przed nim strach. I jego ciągle przypominanie o kalectwie… Nie potrafiła wyrzucić ze wspomnień tego, jak nazywał ją Oczkiem. To było tak wstydliwe i bolesne, że gdyby teraz tak usłyszała, to zwróciłaby wszystko co w sobie miała.
- Tak. To... Nie było za miłe.
- Prawda. Był... szaleńcem. Nadal jest. Ciesz się, że nie zwrócił teraz na ciebie uwagi... Byłoby kiepsko
Przytaknęła mu. Była dla niego zbyt mało intrygująca, może przez zaistniałą wtedy panikę i brak wylewności, a może po prostu stwierdził, że woli Rybkę.
- Teraz się cieszę, bo po tych twoich historiach z nim... Nie przeżyłabym tego.
- Och... ja ledwo już żyje. Jednak muszę dalej walczyć. Nie mogę mu ulec. Nie mogę... Bo wtedy... wtedy wygra, a ja stracę życie
- Wiesz, zazdroszczę ci tego, że się nie poddajesz, mimo tragicznego życia. Cholera, przecież każdy cię nienawidzi, liderka uważa za zdrajcę, partnerka cię opuściła a zmarły lider Burzaków nęka cię przez ciało twojej córki…
- Tak. Skrótowo tak wygląda właśnie moje życie. W sumie... poddałbym się. Nic mnie nie trzyma w klanie... Chociaż... nie... Mam trzech znajomych, którzy podzielają moją nienawiść do Kruczej Gwiazdy. Ty jesteś czwarta
- To dobrze, że masz przy sobie kogoś, kto cię jeszcze trzyma na tym świecie. Myślałam... Że wy z Rudzikiem ten... Wiesz o co chodzi. Wy naprawdę jesteście tylko znajomymi, prawda?
Wołała się tego upewnić mimo wszystko. Skoro stracił ukochaną, to zawsze mógł trzymać z jej bratem bliżej niż koleżeństwo… I mimo tego pewnie nie zraniłaby znowu burego, ale trzymałaby dystans. Zdecydowany dystans.
- Tak... Jesteśmy znajomymi... Rudzik jest... miły. Daje mi wsparcie. Nie odwrócił się ode mnie, po tym wszystkim co się stało, mimo tego że ja byłem dla niego okropny... To dobry kot. Nadaję się na swoje stanowisko, nawet jeśli nie wierzy w swoje siły…
- W końcu, to jest mój brat- uśmiechnęła się lekko. Inni mogli jej tylko pozazdrościć takiego kochanego członka rodziny.- Naprawdę jest wspaniały. Mimo tego, że zawsze był uważany za słabego kota, to oni wszyscy się mylili. Jest silny, ale czasem... Boję się, że tak nie będzie. Dlatego chcę go chronić, nie chcę zobaczyć jego łez. Z tego powodu zaatakowałam tego Burzaka na zgromadzeniu, bo to był jego były. On... Ranił go. Więc nie chciałam widzieć bólu Rudzika.
<Rybka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz