Dzień mianowania nie był wydarzeniem, którego wyczekiwała. Wręcz przeciwnie, bała się tych obrzędów klanowych kotów. Zachowywali się jak totalni dziwacy! Mówili straszne formułki, zmieniali imiona na jakieś łapy, co jedynie jej się źle kojarzyło od kiedy Nastroszony postanowił bawić się w medyka… Do tego mentorzy. Mieli uczyć potrzebnych rzeczy dla wojowników, ale… Po co jej to było? I tak z niczym nie da sobie rady. Makowe Pole wyglądała na dość miłą, lecz wyparła to z myślenia. Nie mogła być miła! Żaden tutaj kot nie był miły, no może oprócz tej Mgiełki, ale też była straszna! Każdy chciał dotyku. Tak jak teraz, gdy ta starsza kotka do niej podeszła. Nie zwracała uwagi na wcześniejsze rytuały, więc nie wiedziała jak zareagować i tyle! To było normalne, że zaczęła kwilić! Inne koty wydawały się być zdziwione. Może nie rozumieli jak wiele niebezpieczeństw jest na świecie! Dopiero ktoś jej powiedział co ma zrobić, więc szybko styknęła się z nią nosem. Obrzydliwe! Czemu musiała to robić?! Życie w klanie coraz bardziej ją przytłaczało. Wolała być z mamą, w świecie, gdzie nie było tego… Tego wszystkiego.
Zestresowana rozglądała się nerwowo, jak nagle koty zaczęły krzyczeć. Jakieś chore! Czemu się tak darli z byle powodu? Jeszcze do tego zaczęli gratulować tym kotkom co miały ich uczyć, tak samo kilka z nich podeszło do jej siostry. Ona zgarbiona odsunęła się jak najbardziej mogła, w ciszy obserwując to co się dzieje. Nie chciała być przy nich wszystkich. Była w końcu od nich wszystkich gorsza, nie należało jej się tu być. Każde spojrzenie na nią skierowane wnikało w nią jak kwas, coraz bardziej powodując dreszcze. Wszyscy wydawali się oceniać to co robi, wymagać od niej czegoś. Mama tak robiła, ale… Ale była mamą, a nie obcymi kotami. Jeżeli ktoś nieznany od niej czegoś chciał, to było straszne. A chcieli, chcieli by została tym całym wojownikiem! Schyliła łebek, nawet nie chcąc się patrzeć na te wszystkie istoty, a dalej czuła jakby przenikali ją samym wzrokiem. Jeszcze mocniej zaczęła drżeć. Chciała tak bardzo wrócić! Tu było… Źle. Bardzo źle!
Spanikowana przysunęła się do siostry, co bardziej wyglądało jakby się czołgała, próbując być jak najmniejsza i nie zwracać uwagi na czyjeś spojrzenia. Dopiero przy Sroce zdołała podnieść do góry głowę, wpatrując się w jej ślepia pełna przerażenia i niemalże histerii. Musiała być cicho, musiała być cicho…
- B-BOJĘ SIĘ!- pisnęła głośno, przywierając do kotki.- T-tu j-jest t-tak d-dużo k-kotów! O-oni w-wszyscy s-są s-straszni! R-robią n-na n-nas r-rytuały! P-powiedzieli, ż-że m-mamy się u-uczyć j-jak b-być w-wojownikiem, a-ale j-ja i tak n-nie d-dam r-rady! Ch-chcę d-do m-mamy! D-do m-mamy, d-do mamy!- zaszlochała, przytulając się zapłakana do siostry, wykorzystując jako swoją chusteczkę.- T-tam b-było l-lepiej! T-tu m-mówią o-o j-jakichś g-gwiazdkach i t-tak d-dalej! M-mój… K-kolega b-będzie t-też z-zły na mnie, b-bo j-jestem u-uczniem!
Sroka już miała coś powiedzieć, jednak ta w porę ją przekrzyczała.
- Cz-czemu t-tu m-musimy b-być?! N-nie l-lubię t-tego! I-i j-jeszcze i-idziemy g-gdzieś, n-nawet n-nie w-wiem g-gdzie! P-przy m-mamie b-było l-lepiej!
Zestresowana rozglądała się nerwowo, jak nagle koty zaczęły krzyczeć. Jakieś chore! Czemu się tak darli z byle powodu? Jeszcze do tego zaczęli gratulować tym kotkom co miały ich uczyć, tak samo kilka z nich podeszło do jej siostry. Ona zgarbiona odsunęła się jak najbardziej mogła, w ciszy obserwując to co się dzieje. Nie chciała być przy nich wszystkich. Była w końcu od nich wszystkich gorsza, nie należało jej się tu być. Każde spojrzenie na nią skierowane wnikało w nią jak kwas, coraz bardziej powodując dreszcze. Wszyscy wydawali się oceniać to co robi, wymagać od niej czegoś. Mama tak robiła, ale… Ale była mamą, a nie obcymi kotami. Jeżeli ktoś nieznany od niej czegoś chciał, to było straszne. A chcieli, chcieli by została tym całym wojownikiem! Schyliła łebek, nawet nie chcąc się patrzeć na te wszystkie istoty, a dalej czuła jakby przenikali ją samym wzrokiem. Jeszcze mocniej zaczęła drżeć. Chciała tak bardzo wrócić! Tu było… Źle. Bardzo źle!
Spanikowana przysunęła się do siostry, co bardziej wyglądało jakby się czołgała, próbując być jak najmniejsza i nie zwracać uwagi na czyjeś spojrzenia. Dopiero przy Sroce zdołała podnieść do góry głowę, wpatrując się w jej ślepia pełna przerażenia i niemalże histerii. Musiała być cicho, musiała być cicho…
- B-BOJĘ SIĘ!- pisnęła głośno, przywierając do kotki.- T-tu j-jest t-tak d-dużo k-kotów! O-oni w-wszyscy s-są s-straszni! R-robią n-na n-nas r-rytuały! P-powiedzieli, ż-że m-mamy się u-uczyć j-jak b-być w-wojownikiem, a-ale j-ja i tak n-nie d-dam r-rady! Ch-chcę d-do m-mamy! D-do m-mamy, d-do mamy!- zaszlochała, przytulając się zapłakana do siostry, wykorzystując jako swoją chusteczkę.- T-tam b-było l-lepiej! T-tu m-mówią o-o j-jakichś g-gwiazdkach i t-tak d-dalej! M-mój… K-kolega b-będzie t-też z-zły na mnie, b-bo j-jestem u-uczniem!
Sroka już miała coś powiedzieć, jednak ta w porę ją przekrzyczała.
- Cz-czemu t-tu m-musimy b-być?! N-nie l-lubię t-tego! I-i j-jeszcze i-idziemy g-gdzieś, n-nawet n-nie w-wiem g-gdzie! P-przy m-mamie b-było l-lepiej!
<Sroka?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz