*jeszcze porą Nagich Drzew*
Nie wierzył własnym uszom. Kamienna Gwiazda zgodziła się go na chwilę stąd wypuścić? To było wręcz niemożliwe. Przecież mu nie ufała. Na dodatek miał iść sam na sam z Tygrys? Bez żadnej obstawy? Uniósł łeb, gapiąc się na nią tak, jakby właśnie zobaczył ducha.
— Co takiego? Nie wkręcasz mnie? — zapytał, bo naprawdę brzmiało to niepodobnie do czarnej liderki.
— Nie — odparła, kręcąc głową dla potwierdzenia swych słów. — Muszę ci przyznać, że sama jestem w szoku.
Wstał powoli nadal nie dając temu wiary. Wyszedł ze żłobka, rozglądając się za czarną, która na pewno zaraz go pogoni z powrotem, gdy ujrzy co knuli, lecz nic takiego się nie stało.
— I możemy sobie iść? Sami? — dopytał dla pewności.
— Tak! — rzekła z lekko uniesionym od ekscytacji głosem, co było do niej niepodobne. — Tylko we dwoje, bez żadnych opiekunów siedzących ci na ogonie — rzekła spokojniej.
To mu się śniło? Bo na to wyglądało. Wyszedł ostrożnie z obozu z rudą, uważnie rozglądając się na boki. Nikt naprawdę za nimi nie poszedł. Byli tu... sami. Śnieg chrzęścił pod łapami, gdy kierował kroki przed siebie. Gdy znaleźli się daleko od obozu, całe napięcie go opuściło, a on odetchnął pełną piersią. Wolność... Upragniona wolność. Brakowało mu tego. Spojrzał na Tygrysią Smugę, uśmiechając się do niej z satysfakcją. Musiał wyglądać jak podekscytowane kocię, które po raz pierwszy opuściło ściany żłobka i w sumie... była to prawda. Już od kilku księżyców jedyne co widywał to dół, który kopał, legowisko medyka i kociarnia.
— Jesteś... niezwykła. Dziękuję.
— Cała przyjemność po mojej stronie — odparła. — Widzisz? Kamień nie taka straszna, jak o niej mówią.
Ta jasne. Nie miał pojęcia jak kotka to zrobiła, ale na bank musiała jakoś się liderce podlizać. Bez powodu nie zrobiła jej swoim zastępcą.
— Więc możemy iść teraz gdzie chcemy, tak? — Zaczął rozglądać się po terenie z uwagą.
Nie czuł zwierzyny, co go rozczarowało. Wbicie kłów w żywą istotę, by odebrać jej życie, było najlepszą formą wyżycia się, której wręcz łaknął.
— Owszem, z tym, że proszę, byś nie uciekał. Jeśli pokażemy Kamień, że umiesz się zachowywać poza obozem i to bez obstawy, spojrzy przychylniej na zwrócenie cię chociaż do legowiska uczniów — mruknęła pogodniej. — I nie zbliżamy się do terenów Klanu Nocy, dobrze? Wolę nie kusić losu, gdyby... Gdyby ktoś miał tam być.
— Nie zamierzam się tam zbliżać, więc się nie przejmuj. — miauknął, kierując kroki ku małemu zagajnikowi, który był jedynym źródłem drzew na ich terenie. — Tutaj rósł mak — Wskazał Tygrys przestrzeń pokrytą przez śnieg. — Pomagałem go zrywać, a tam pomiędzy tymi drzewami zbierałem patyki i pajęczynę oraz ukrywałem się, by nie wrócić do obozu. Wtedy było tak gorąco... — wspominał.
— Ah, nawet nie przypominaj, nieraz myślałam, że się uduszę — burknęła. — Za to teraz wszyscy zamarzamy na śmierć — dodała, strzygąc uszami. Szła za nim, rozglądając się z ulgą po terenie.
— Tak. Okropnie zimna ta Pora Nagich Drzew — zgodził się z nią, wchodząc do zagajnika.
Spojrzał na drzewo, po czym wbił w nie pazury, przejeżdżając nimi po chropowatej korze. Uczucie satysfakcji wypełniło go całego. Wojowniczka przyglądała mu się z uwagą, gdy haratał świerk, na którym pozostały ślady po tym czynie.
— Cóż, masz teraz zastępstwo dla swojego patyka. Tylko większe i takie, którego chociaż nie złamiesz — zażartowała.
— Prawda. Chociaż wolałbym królika. Na nim nie łamią się pazury — prychnął, puszczając się drzewa. — Ale dobrze jest się poruszać w inny sposób niż kopanie tuneli.
— Królika? — mruknęła. — Będzie ciężko. Teraz w Porę Nagich Drzew, siedzi wszystko w swoich norach, więc znalezienie chociażby małego ptaszka albo myszy polnej graniczy z cudem — rzekła, rozglądając się z namysłem. — Kamienna Gwiazda nie mówiła nic o tym, aby szybko wracać... Nic się nie stanie, jak sobie trochę poszukamy.
— Jesteśmy na spacerze, to możemy pospacerować i poszukać czegoś. Nie pogardziłbym mięsem. Te racje co nam dają, to ledwo wystarczą dla kocięcia — prychnął, znów wyżywając się pazurami na drzewie.
— Przynajmniej każdy coś może zjeść. Mało bo mało, ale... No cóż, miejmy nadzieję, że więcej już takich głodówek nie będzie.
Miał również taką nadzieję. Czuł się niczym nierudy za rządów Piaskowej Gwiazdy, jak to zwykle mówiła Kamienna Gwiazda. Jego żołądek był pusty i dopominał się o pokarm. Wiedział, że schudł po tym jak czuł, że lżej mu się chodziło niż zwykle. Mięsnie na szczęście jeszcze jakieś miał. Po kopaniu tunelu, łapy mu się wzmocniły i to porządnie. Jedyny plus tej okropnej kary.
— To w drogę — zarządził, kierując kroki w teren, próbując wyłapać zapach posiłku.
<Tygrys?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz