- Będziecie. Przyniesiecie temu klanu chwałę. - stwierdziła z marszu Tulipan. Mgiełce podobało się takie nastawienie matki, prawdą było, że czuła się wyjątkowa.
- Nie będę gryzła mamy, skoro masz tyle odwagi sam to zrób.
- Na razie mnie nie myje. Jak to zrobi to ugryzę - zapewnił ją, trącając ją łapą.- Lubisz gadać Stroszku. Wziął byś się za coś. - mruknęła Mgiełka oddając się przyjemności kąpieli.
- Nie mów tak na mnie! Nie jestem żaden Stroszek. To brzmi okropnie - Skrzywił się. - Za co niby? Mama cię ukradła, a nie będę bawił się sam ze sobą.- A nie wiem, poukładaj sobie mech gdzieś w kącie czy coś. A "Nastroszony" jest zbyt długie i głupie. - stwierdziła gdy język matki jeździł jej po czole.
- Sama masz głupie imię! "Mgiełka" brzmi jak coś dla mysiego móżdżku i słabeusza! Nie będę nic układał! Ta zabawa jest nudna. Ty takie jednak lubisz, więc może sama się w to baw. - zadarł nosek. Kotka posłała mu ostre spojrzenie ignorując słowa brata. - Jeszcze tu mamo. - wskazała miejsce, które chciała by zostało umyte. Nastroszony odszedł od siostry najprawdopodobniej w celu znalezienia sobie innej rozrywki.
***
Ciepły język gładzący jej futro na grzbiecie obudził kocię ze snu. Zerknęła na mamę uśmiechającą się do niej a następnie zaczęła rozglądać się po kociarni w celu znalezienia Nastroszonego. Dostrzegła kocurka wyprawiającego dziwaczne wygibasy na ściółce. Wyglądał jakby próbował naśladować chód wojowników. Srebrna przeciągnęła się leniwie i lekko zaspanym krokiem ruszyła do niego, był tak zapatrzony w siebie, że nawet jej nie zauważył.
- Uważaj gdzie stoisz. - miauknął do niej tylko, kontynuując kroki z powrotem pod wejście.
- A ty uważaj jak chodzisz. - odszczeknęła mu się. Swoją drogą... Co ty wyprawiasz? - zapytała przekrzywiając łebek. Patrząc na niego mogła jedynie wywnioskować skrywające się na pysku zażenowanie.- Ćwiczę - miauknął, dalej maszerując przed siebie. - Jakbyś zainteresowała się światem, a nie bajkami mamy, to byś zobaczyła jak chodzą silni wojownicy.
Czyli jednak o to chodziło.
- Przecież jak zerkam za żłobek to widzę jak chodzą. - odparła pewnie. - Ty to robisz strasznie koślawo. - dodała po chwili nie szczędząc sobie uszczypliwości.
- Ja tam uważam inaczej. No i też ćwiczę, więc będzie lepiej - powiedział, robiąc znów w tył zwrot, wracając do siostry. - Jak chcesz możesz też poćwiczyć, a nie tak się gapić.
- Myślę, że kroku wojownika nie trzeba się uczyć i przyjdzie z czasem. - prychnęła sucho. - Ale jak tak bardzo chcesz poćwiczyć to może zapytajmy mamę, czy możemy wyjść z kociarni.
<Stroszek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz