Po niedawnym incydencie z koszmarami siostry minęło trochę czasu. W sumie to ona dalej miała te koszmary. Tymczasem mi się okropnie nudziło. Nagle wpadłam na genialny pomysł.
-Liska? – spytałam znudzonym tonem głosu.
-Tak? – odpowiedziała pytaniem.
-Oj przecież wiesz!
-Sugerujesz zwiedzanie obozu?
-Tak jakby.. Może teraz pozwiedzamy miejsce po za obozem? W końcu zwiedzałyśmy już obóz parę razy.
-No nie wiem czy to dobry pomysł- Widać było, że mojej siostrze nie podoba się ten pomysł.
-Skoro wolisz siedzieć w żłobku to okej.. – zaczęłam się oddalać. Uderzyłam w jej słaby punkt, bo po chwili usłyszałam jej głos:
-Zaczekaj! Idę z tobą – powiedziała nie chętnie.
-Dokąd idziecie? – Kwiecisty Strumyk podsłuchała naszą rozmowę.
-Idziemy się przejść po obozie – skłamałam. Ach.. Kłamstwo.. Przychodziło mi z taką łatwością, że mama w to uwierzyła.
-Dobrze, tylko mam was tu widzieć w porze szczytowania słońca!
-Dobrze mamo – odpowiedziała jej Liska, po czym wyszłyśmy ze żłobka. – Kłamanie przychodzi ci z taką łatwością – zaczęła.
-Wiem- odpowiedziałam jej po czym zaczęłyśmy kierować się w stronę wyjścia z obozu. Wyszłyśmy, po czym usiadłyśmy przyglądając się wszystkiemu. Skały. Wszędzie skały góry i wszystko podobne do tego. No.. może jeszcze trawa i krzaki. Przypomniał mi się mój sen z przed kilku księżyców. A gdzie drzewa? Spojrzałam w dal i je zobaczyłam. Las w oddali.. Zaczęłam się iść jak zawsze chwiejnym krokiem w jego kierunku.
-A ty dokąd? – podbiegła do mnie siostra.
-Jak to dokąd? Myślałaś, że jak mówiłam, żeby wyjść z obozu chodziło mi o siedzenie przed wejściem?- Zaśmiałam się.
-Nieważne.. Nic nie mówiłam – Odpowiedziała po czym z uśmiechem poszłyśmy w stronę lasu. Po jakimś czasie zaczęłam czuć jakichś słaby zapach, lecz go zignorowałam.
-Stój. – szepnęła do mnie Liska – ktoś się do nas zbliża – ukryłyśmy się w krzakach. Patrol właśnie wracał, ale nie zwracał na nas uwagi.
-Masz niezły węch- szepnęłam.
-Dzięki – odpowiedziała, po czym kontynuowałyśmy podróż. Miałam wrażenie, że las wcale się do nas nie przybliża.
-Wiesz co.. To chyba nie był dobry pomysł, by tak iść- miauknęłam- Niedługo będzie pora szczytowania słońca, a my jesteśmy jeszcze małe..
-Teraz się poddajesz? No chodź, będzie super! – mój entuzjazm przeszedł na moją siostrę. To nie był dobry pomysł. O nie, nie.. To wręcz fatalny pomysł. Mimo wszystko szłyśmy dalej. Szłyśmy, szłyśmy i szłyśmy.. Była pora szczytowania słońca. Mama się pewnie martwi.. Poczułam ohydny zapach. To chyba ta słynna Droga Grzmotu czy jakoś tak. Nagle poczułam inny zapach. To była mysz! Zaczęłam się skradać. Po chwili skoczyłam i zatopiłam w myszy kły. To było nawet.. Proste. Tak, proste! „Moment, złapałam mysz! To takie niesamowite!”, krzyknęłam w myślach.
-Wilczka, czy to mysz? – zdziwiła się Liska.
-O nie..- Wyplułam mysz z pyska.
-Jak to nie? Przecież nie jestem ślepa!
-Nie o to chodzi.. Po pierwsze, biegiem do obozu! – zaczęłyśmy prowizorycznie biec. Byłyśmy jeszcze kociakami, więc nic dziwnego, że ten bieg wyglądał trochę dziwnie.
-A po drugie? – wydyszała moja siostra skacząc przez cienką kłodę. „Przynajmniej opanowałyśmy skoki”, pomyślałam.
-Jak to co po drugie? Upolowałam mysz! Złamałam kodeks wojownika! – nagle wszystko zwolniło. I co ja teraz zrobię? Liska nie umie kłamać, ale musi spróbować, jeśli nie chce mnie wydać. Zobaczyłyśmy patrol.
-Chyba nas szukają - wydyszałam. Koty nas zauważyły.
-Co wy tu robicie? Powinnyście siedzieć w obozie! – warknął. Zaczęłyśmy iść z patrolem w stronę obozu. Podróż trwała niemiłosiernie długo, w końcu jednak dotarłyśmy. Minęła chwila, a już siedziałyśmy w żłobku, pod srogim okiem mamy. Jeszcze nikt oprócz Liski nie wiedział, że złamałam kodeks wojownika.
-I co macie mi teraz do powiedzenia? – spojrzała na nas surowym wzrokiem.
-To wszystko moja wina.. – zaczęłam.
-Wcale nie! To jest też moja wina, bo cię nie powstrzymałam. – powiedziała moja siostra.
-Ale nie musiałabyś mnie powstrzymać gdybym nie wpadła na taki głupi pomysł.
-Nie ważne, obie zawiniłyście i ze żłobka możecie wyjść tylko pod okiem dorosłego kota! – ochrzaniła nas Kwiecisty Strumyk. Było mi smutno. To ja zawiniłam. Ja zrobiłam przykrość mamie, wciągając w to Liskę. Co mi przyszło do głowy? Po za tym złamałam kodeks wojownika.. Gorzej być już chyba nie może! A jak dowie się o tym tata.. On zawsze był dość surowy. Mama wyszła, a w wejściu do żłobka pojawił się Agrestowy Ogon. Spojrzał na nas ostrym wzrokiem, po czym zaczął się śmiać. Razem z siostrą byłam zbita z tropu. Z czego on się śmieje?
-Z wami to dopiero jest ubaw! – zaśmiał się, po czym wyszedł zostawiając nas na chwilę same. Spojrzałam pytająco na Liskę, po czym położyłam się.
-Liska?
-Tak? – ta rozmowa zaczęła wyglądać jak ta z samego rana.
-Jakie dokładniej masz koszmary? O czym dokładnie? – spojrzałam na nią z nadzieją. Skoro i tak nie mamy niczego ciekawego do roboty, to może chociaż dowiem się o czym śni?
<< Lisie?>>
-Liska? – spytałam znudzonym tonem głosu.
-Tak? – odpowiedziała pytaniem.
-Oj przecież wiesz!
-Sugerujesz zwiedzanie obozu?
-Tak jakby.. Może teraz pozwiedzamy miejsce po za obozem? W końcu zwiedzałyśmy już obóz parę razy.
-No nie wiem czy to dobry pomysł- Widać było, że mojej siostrze nie podoba się ten pomysł.
-Skoro wolisz siedzieć w żłobku to okej.. – zaczęłam się oddalać. Uderzyłam w jej słaby punkt, bo po chwili usłyszałam jej głos:
-Zaczekaj! Idę z tobą – powiedziała nie chętnie.
-Dokąd idziecie? – Kwiecisty Strumyk podsłuchała naszą rozmowę.
-Idziemy się przejść po obozie – skłamałam. Ach.. Kłamstwo.. Przychodziło mi z taką łatwością, że mama w to uwierzyła.
-Dobrze, tylko mam was tu widzieć w porze szczytowania słońca!
-Dobrze mamo – odpowiedziała jej Liska, po czym wyszłyśmy ze żłobka. – Kłamanie przychodzi ci z taką łatwością – zaczęła.
-Wiem- odpowiedziałam jej po czym zaczęłyśmy kierować się w stronę wyjścia z obozu. Wyszłyśmy, po czym usiadłyśmy przyglądając się wszystkiemu. Skały. Wszędzie skały góry i wszystko podobne do tego. No.. może jeszcze trawa i krzaki. Przypomniał mi się mój sen z przed kilku księżyców. A gdzie drzewa? Spojrzałam w dal i je zobaczyłam. Las w oddali.. Zaczęłam się iść jak zawsze chwiejnym krokiem w jego kierunku.
-A ty dokąd? – podbiegła do mnie siostra.
-Jak to dokąd? Myślałaś, że jak mówiłam, żeby wyjść z obozu chodziło mi o siedzenie przed wejściem?- Zaśmiałam się.
-Nieważne.. Nic nie mówiłam – Odpowiedziała po czym z uśmiechem poszłyśmy w stronę lasu. Po jakimś czasie zaczęłam czuć jakichś słaby zapach, lecz go zignorowałam.
-Stój. – szepnęła do mnie Liska – ktoś się do nas zbliża – ukryłyśmy się w krzakach. Patrol właśnie wracał, ale nie zwracał na nas uwagi.
-Masz niezły węch- szepnęłam.
-Dzięki – odpowiedziała, po czym kontynuowałyśmy podróż. Miałam wrażenie, że las wcale się do nas nie przybliża.
-Wiesz co.. To chyba nie był dobry pomysł, by tak iść- miauknęłam- Niedługo będzie pora szczytowania słońca, a my jesteśmy jeszcze małe..
-Teraz się poddajesz? No chodź, będzie super! – mój entuzjazm przeszedł na moją siostrę. To nie był dobry pomysł. O nie, nie.. To wręcz fatalny pomysł. Mimo wszystko szłyśmy dalej. Szłyśmy, szłyśmy i szłyśmy.. Była pora szczytowania słońca. Mama się pewnie martwi.. Poczułam ohydny zapach. To chyba ta słynna Droga Grzmotu czy jakoś tak. Nagle poczułam inny zapach. To była mysz! Zaczęłam się skradać. Po chwili skoczyłam i zatopiłam w myszy kły. To było nawet.. Proste. Tak, proste! „Moment, złapałam mysz! To takie niesamowite!”, krzyknęłam w myślach.
-Wilczka, czy to mysz? – zdziwiła się Liska.
-O nie..- Wyplułam mysz z pyska.
-Jak to nie? Przecież nie jestem ślepa!
-Nie o to chodzi.. Po pierwsze, biegiem do obozu! – zaczęłyśmy prowizorycznie biec. Byłyśmy jeszcze kociakami, więc nic dziwnego, że ten bieg wyglądał trochę dziwnie.
-A po drugie? – wydyszała moja siostra skacząc przez cienką kłodę. „Przynajmniej opanowałyśmy skoki”, pomyślałam.
-Jak to co po drugie? Upolowałam mysz! Złamałam kodeks wojownika! – nagle wszystko zwolniło. I co ja teraz zrobię? Liska nie umie kłamać, ale musi spróbować, jeśli nie chce mnie wydać. Zobaczyłyśmy patrol.
-Chyba nas szukają - wydyszałam. Koty nas zauważyły.
-Co wy tu robicie? Powinnyście siedzieć w obozie! – warknął. Zaczęłyśmy iść z patrolem w stronę obozu. Podróż trwała niemiłosiernie długo, w końcu jednak dotarłyśmy. Minęła chwila, a już siedziałyśmy w żłobku, pod srogim okiem mamy. Jeszcze nikt oprócz Liski nie wiedział, że złamałam kodeks wojownika.
-I co macie mi teraz do powiedzenia? – spojrzała na nas surowym wzrokiem.
-To wszystko moja wina.. – zaczęłam.
-Wcale nie! To jest też moja wina, bo cię nie powstrzymałam. – powiedziała moja siostra.
-Ale nie musiałabyś mnie powstrzymać gdybym nie wpadła na taki głupi pomysł.
-Nie ważne, obie zawiniłyście i ze żłobka możecie wyjść tylko pod okiem dorosłego kota! – ochrzaniła nas Kwiecisty Strumyk. Było mi smutno. To ja zawiniłam. Ja zrobiłam przykrość mamie, wciągając w to Liskę. Co mi przyszło do głowy? Po za tym złamałam kodeks wojownika.. Gorzej być już chyba nie może! A jak dowie się o tym tata.. On zawsze był dość surowy. Mama wyszła, a w wejściu do żłobka pojawił się Agrestowy Ogon. Spojrzał na nas ostrym wzrokiem, po czym zaczął się śmiać. Razem z siostrą byłam zbita z tropu. Z czego on się śmieje?
-Z wami to dopiero jest ubaw! – zaśmiał się, po czym wyszedł zostawiając nas na chwilę same. Spojrzałam pytająco na Liskę, po czym położyłam się.
-Liska?
-Tak? – ta rozmowa zaczęła wyglądać jak ta z samego rana.
-Jakie dokładniej masz koszmary? O czym dokładnie? – spojrzałam na nią z nadzieją. Skoro i tak nie mamy niczego ciekawego do roboty, to może chociaż dowiem się o czym śni?
<< Lisie?>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz