Zrobiłem sobie małą przerwę w odwiedzaniu Pysii. Musiałem być ostrożny i nie wzbudzać podejrzeń, ona to rozumiała. Zawsze była dla mnie taka miła i wyrozumiała, wiedziała, że nie chcę dla niej źle. Teraz nadeszła pora na spotkanie. Nie widziałem się z nią bardzo długo, mam wrażenie, że minęło wiele księżyców!
Przekraść się na tereny dwunożnych nie było trudno. Wszyscy mnie ignorowali, ale miało to też plusy - nikt nie zwracał uwagi na to, gdzie chodzę i co robię. Mogłem swobodnie udać się do partnerki i nie obawiać się konsekwencji. Kiedy w końcu przeskoczyłem ogrodzenie i znalazłem się na podwórku od razu dostrzegłem Jaskra. Niósł w pysku mysz.
- Hej! - zawołałem. Kot położył zdobycz i podszedł do mnie.
- Nareszcie jesteś! Pysia nie mogła się już doczekać! - zaśmiał się kocur. - Właśnie niosłem mysz dla naszych państwa.
- Polowałeś dla dwunożnych? - zdziwiłem się. Rudy kocur zaśmiał się serdecznie.
- Dwunożni są jak część naszego klanu. Pamiętasz, jak mówiłeś mi o kotach, które nie polują, a inni polują dla nich? To podobna sytuacja. Nasi dwunożni wcale nie ruszają się z domu! Musimy też polować dla nich, żeby nie umarli z głodu!
- Aha, rozumiem - mruknąłem. - Postaram się też coś dla nich przynieść następnym razem. Gdzie znajdę Pysię?
- W stajni, karmi swoje kocięta - wyjaśnił Jaskier.
- Kocięta? Już urodziła?! - Byłem bardzo zaskoczony nową wiadomością. W sumie... Minęły już dwa księżyce, a tyle mniej więcej trwa ciąża królowych... Rany! Zaraz spotkam się z moimi dziećmi!
Od razu pobiegłem w kierunku dziury w budynku, w którym mieszkały konie. Znałem to miejsce doskonale, tak często tu bywam... Szybko dotarłem do sterty siana, wdrapałem się na nią i ujrzałem najpiękniejszy widok w moim życiu. Pysia spała owinięta wokół trzech małych kłębuszków. Podszedłem do niej powoli, a ona otworzyła swoje złote oczy.
- Błękitna Burzo... - szepnęła na mój widok. Uśmiechnąłem się do niej.
- Są prześliczne - mruknąłem z dumą.
- Dwie córki i syn - powiedziała liżąc czarnego kociaka skulonego najbliżej jej pyszczka. - On przypomina mi ciebie najbardziej...
Zbliżyłem się do kotki i polizałem ja między uszami, a potem obwąchałem jej dzieci, moje dzieci, nasze dzieci. Kocurek był całkowicie czarny, a jego dwie siostry miały srebrzyste pręgi jak matka.
- Jak je nazwałaś? - spytałem cicho.
- Synek to Stefan, ta ciemniejsza to Zosia, a ta jaśniejsza to Sylwia, nasza pierworodna - uśmiechnęła się kotka.
- Sylwia... Szkoda, że będzie musiała mieć inne imię - mruknąłem. Pysia przechyliła głowę.
- Nie musisz jej zabierać. Wiem jak bardzo zależało ci na zabraniu syna...
- Nie! Miałem wziąć naszego pierworodnego kociaka, prawda? To nawet lepiej, że ma taką maść. Nikt nie będzie w stanie zarzucić mi ojcostwa. A będzie mi za to przypominała moją piękną królową,
Otarłem się z Pysią pyszczkiem.
- Musisz zabrać ją teraz, dwunożni nie wiedzą jeszcze ile mam kociąt, nie chcę, żeby martwili się zniknięciem jednego z nich.
- Ale... Nasza królowa jeszcze nie urodziła... Nie mamy dla niej pokarmu. Chciałbym ją zabrać, ale musi tu jeszcze trochę zostać, wybacz.
Kotka zwiesiła głowę. Podzielała mój żal. Bardzo chciałem zabrać moją pierworodną do klanu, kiedy tylko się urodzi... Ale Złota Łuska też rodzi lada dzień.
- Przyjdź po nią, kiedy jej karmicielka będzie gotowa - powiedziała Pysia i zetknęła się ze mną nosem.
Kiedy wróciłem do obozu czekała mnie nieprzyjemna wiadomość. Oto po środku obozu leżały dwa zakrwawione ciała. Słyszałem lament wojowników, a gdy podszedłem bliżej rozpoznałem zmarłych. To Szary Kieł, zastępca lidera Klanu Nocy i jego uczeń - Osmolona Łapa.
Są z nami - usłyszałem głos w swojej głowie. Wystraszyłem się z początku, ale od razu zrozumiałem, że to ten sam głos, który nawiedza moje myśli od wielu księżyców. To dobrze, że trafili do Klanu Gwiazdy. Miło to wiedzieć.
Zobaczyłem naszych uczniów, opłakujących śmierć brata i Wieczorny Blask, który daremnie próbował pocieszyć Pustynną Duszę. Biedaczka. Był jej partnerem, a teraz nie zostało jej po nim nic, nawet kocięta.
Nie mogłem na to patrzeć. Po prostu opuściłem obóz.
<Ktoś?>
Nie mogłem na to patrzeć. Po prostu opuściłem obóz.
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz