Tak... Rzeczywiście ta praca przyniosła efekty. Nigdy nie spodziewał się, że terapia Tygrys zadziała. Była... Całkiem w to niezła. Lepsza nawet od medyczki. Jak dziwnie ten los nim pokierował, by z kogoś kogo nienawidził całym sercem, zaczął uważać ją za swojego przyjaciela.
— Dziękuję — miauknął do kotki, kiedy już kierowała kroki w stronę wyjścia.
***
*dawno temu*
Był wściekły na Kamień. Jak mogła cofnąć JEGO syna do roli kociaka?! Przecież nic złego nie zrobił. Był młody, a ta niszczyła mu przyszłość, bo jakiś cielak nagadał, że jako malec go dręczył! Nie zamierzał jednak wpadać tam na chama, bo ta czarna lampucera na pewno uzna to za atak. Potrzebował kogoś, świadka, który za niego poświadczy. A kto był odpowiedni? Tygrysia Smuga. Podszedł do kotki.
— Chodź ze mną do Kamiennej Gwiazdy. Chcę z nią porozmawiać o karze mojego syna, a nie dopuści mnie pewnie do głosu, albo uzna że ją atakuje — fuknął, machając ogonem. —Proszę — zaraz dodał, czując się naprawdę głupio, że prosił ją o pomoc.
Uniosła na niego zaciekawione spojrzenie.
— Dobra, ale zachowaj spokój, gdy będziesz do niej mówił. Większe szanse, że cię wysłucha — westchnęła.
Oczywiście. Będzie bardzo spokojny. Tyle już nauczył się od kotki, że opanowanie przyjdzie mu z łatwością. Wyszedł ze żłobka, kierując się wprost przed oblicze liderki. Czarna spojrzała na nich z zaskoczeniem, ale pozwoliła im pierwszym przemówić.
— Cześć — zastępczyni zaczęła swobodniej. — Maleństwo i ja mamy do ciebie sprawę, Kamienna Gwiazdo.
Skrzywił się słysząc jak Tygrys go nazwała. Aż go skręciło w brzuchu. Cholerna Kamień. Nie mogła wymyślić czegoś mniej upokarzającego?! A nie... zapomniał, że to ta jej lizuska od siedmiu boleści, odpowiadała za jego stan.
— Co takiego się dzieje? — miauknęła niechętnie czarna.
— Przyszliśmy porozmawiać o karze jaką nadałaś mojemu synowi — zaczął. — Jest niesprawiedliwa. Wtedy był tylko kocięciem, który być może palnął głupotę, ale to nadal było tylko kocię. Teraz jest już dorosłym kotem, a ty niszczysz mu przyszłość, bo twój "kochany" Węgiel, zapragnął zemsty za coś, co było tylko kocięcym wybrykiem. Wcale nie musiał go słuchać i skazać się na ten los. Sam zadecydował. Był wtedy dorosły.
— Nie chcę kwestionować sposobu twojej władzy Kamień, ale... Może rzeczywiście warto by inaczej do niego podejść? Może lepiej by było, jakby został uczniem, ale przyjął karne imię? W dodatku mogłabyś mu dać więcej obowiązków, byłby bardziej przydatny dla klanu, bo tak to siedzi ciągle w miejscu i nic nie robi pożytecznego — stwierdziła ruda.
Czarna westchnęła, rozglądając się po obojgu kotach. Już przeczuwał jaki będzie werdykt. To była Kamień. Niesprawiedliwość miała we krwi. Mściła się na nich, karząc za byle co. Jak on jej nie cierpiał.
— Nie dojrzał na tyle, więc będzie siedział w żłobku. Nie robiąc nic jest bardziej pożyteczny, niż dręcząc słabszych od siebie — miauknęła jedynie. — To tylko dwa księżyce, które powinien wytrzymać bez narzekania. Mam Maleństwo od pełnienia wielu obowiązków i innych rasistów, którzy sprawnie wyręczają Pszczółkę. — wytłumaczyła. — I nie, Maleństwo, kara nie jest niesprawiedliwa. Może pamiętasz, jak Piaskowa Gwiazda ukarała Jałowy Pył, gdy wyrwał się z obozu jako kilkuksiężycowe k o c i ę? Hm? To nie wydaje mi się, by ci przeszkadzało. Pszczółka może zrobił to w młodym wieku, jednak nie zmienia to faktu, że wcale się nie poprawił. Nawet jako uczeń zachowywał się tak, jakby sam prosił się o karę. Już to mówiłam - rasizm nie będzie tolerowany. Nie został odpowiednio ukarany, bo był faworyzowany przez Piaskową Gwiazdę. Więc spotkają go teraz konsekwencje, by odechciało mu się robić czegoś podobnego na przyszłość. Zwęglony Kamień miał prawo żądać rekompensaty za krzywdę, jaka została mu wyrządzona.
Znów słysząc te prześmiewcze imię, miał ochotę wywinąć tu koziołka. Aż mu żyłka pulsowała, gdy tylko ono wypadało z pyska liderki. Ale spokojnie... Nie mógł dać ponieść się emocją, chociaż tak bardzo kusiło go, by rozerwać jej gardło na strzępy.
— Mówiłaś, że nie chcesz być jak Piaskowa Gwiazda, a stosujesz takie same karne metody co ona — prychnął. — Mój syn to dobry kot. Nie jest rasistą. Tygrysia Smuga potwierdzi, bo ma na niego oko częściej, gdy ja pracuje. Nawet jeśli już musiałaś go ukarać za błędy młodości, to dwa księżyce to dla ciebie mało? Będzie w tyle, jak ma zostać wojownikiem przydatnym dla klanu, gdy będzie leżał całe dnie, pozwalając by cała wiedza, którą dotychczas się nauczył, wyparowała? I tu nie chodzi o teorie a praktykę. Skróć mu wyrok albo zrzuć go na mnie. W końcu to moja wina, że go tak wychowałem — Machnął ogonem
Tygrysia Smuga zastrzegła uszami, zaskoczona postawą rudego.
— Może rzeczywiście jeden księżyc? To błędy młodości, każdy je popełniał, tylko niektórzy byli za nie karani mniej lub bardziej — zauważyła. — W dodatku jego rodzice... — urwała, spoglądając niepewnie na niego — Wiesz, wychowania nie miał najlepszego, to nawet więcej ich winy niż jego, bo nikt mu nie powiedział, że może robić coś źle. A w żłobku są kociaki, nawet jedno złe słówko może na nich źle wpłynąć, nie powinien być tam przy nich — upierała się.
— Kara nie zostanie skrócona — miauknęła tylko. — Niczego się nie nauczy, jeśli będę tak łatwo ustępowała. — dodała, a na komentarz Rozżarzonego o Piasek, obrzuciła kocura chłodnym spojrzeniem. — Powołuję się na jej przykład, by pokazać ci, jak bardzo jednostronny jesteś. Burzysz się na wieść o karze dla syna, ale nie przeszkadzała ci taka sama kara dla innego kota. Dlaczego więc, ja postępuję źle, biorąc bardziej pod uwagę zdanie Węgla, który nigdy mnie nie zawiódł ani nie okłamał, a ty postępujesz dobrze, faworyzując swojego syna? Robisz przecież dokładnie to samo co ja. Ty masz wystarczająco dużo obowiązków, zawiodłeś jako rodzic, ale to Pożar sam musi ponieść konsekwencje za swoje błędy, by je końcowo zrozumieć.
Zacisnął pysk w złości. Co za... Miał ochotę sporo powiedzieć co o niej myśli, ale hamował się dla Tygrysiej Smugi.
— Ah tak? Wspaniale wiedzieć, że słowo ofermy życiowej jest znacznie więcej warte, mimo że skrzywdził moje dziecko, które miało wtedy połamaną łapę. Co się dziwić, skoro Głazowemu Susowi też uwierzyłaś w te kłamstwa, bo przecież wzorowa wojowniczka, nie okłamałaby cię — prychnął.— Spójrz prawdziwe w oczy, Kamienna Gwiazdo. Zostałaś liderem, więc wszyscy będą ci teraz słodzić, wodząc za nos, by coś na tym ugrać. Chciałaś zmian? Być lepsza od mojej babci? Jak chcesz to osiągnąć jeśli popełniasz te same błędy?
— Zwęglony Kamień nie jest ofermą życiową — upomniała sprawnie Żara zastępczyni. — Nikt nie zasługuje na takie słowa, ale i nikt nie zasługuje na takie traktowanie. Nie ustępujemy Pożarowi. Da się znaleźć dużo zajęć dla niego w obozie, które będą bardziej wymagające niż siedzenie w żłobku, a w dodatku nauczą go czegoś o życiu i będą formą treningu — mruknęła.
— Możecie odsyłać go do jakichkolwiek chcecie obowiązków. Jest zobowiązany wykonywać polecenia wojowników, czy jako uczeń, czy ,,kocię" — zauważyła. — Może pomagać swojemu tacie przy swoich obowiązkach. Będziecie mieć dla siebie więcej czasu, i przynajmniej będziecie cokolwiek robić — miauknęła. Na słowa Żara jedynie popatrzyła się na niego nie dając po sobie poznać żadnych emocji. — Tak jak mówi Tygrysia Smuga, nikt nie zasługuje na takie określenia. Zwęglony Kamień nie skrzywdziłby nikogo bez powodu, on boi się nawet nakrzyczeć na rudzielca, który się nad nim znęca. A wiadomo, jakie poglądy ma dwójka z twoich dzieci, Maleństwo. Tak, uwierzyłam Głazowemu Susowi. Wiesz dlaczego? Ponieważ jej słowa potwierdziła Kwiecisty Pocałunek. Dwa koty przeciw jednemu. Dwa koty, które nie mają na swoim koncie żadnych większych grzechów, przeciw jednemu kotu, który jest znany ze swojej agresji. Sam to sobie przemyśl i pomyśl, komu ty byś bardziej uwierzył na moim miejscu. Wszyscy będą mi słodzić? To zabawne, że mówisz to akurat ty, gdzie twój syn próbował wziąć mnie na litość przy rozmowie. Nie jestem głupia, Żar.
Machnął niezadowolony ogonem.
— Och, przepraszam za swoje słowa — mruknął do Tygrys. — To tylko oburzenie. Wcale tak nie myślę o kochanym Węgielku. — Zwrócił łeb na czarną. — Nie jesteś głupia, a dajesz się robić w konia — prychnął do Kamień — Skoro ujrzałaś, że brał cię na litość, to czemu nie zauważyłaś, że te dwie mnie wrabiają? Wybacz za określenie, ale może ten rozum uaktywnia ci się tylko przy rudych? No nic... Tygrysia Smugo, chodźmy. To bezcelowe, Kamienna Gwiazda wydała już swój werdykt w tej sprawie. — Ruszył do wyjścia.
Ruda spięła się.
— Przepraszam Kamień za niego, wiesz jaki jest — mruknęła pospiesznie. — Choć sama nie jestem zgodna co do obecności Po... Pszczółki w żłobku — dodała ciszej.
I na tym ich rozmowa się zakończyła. Porażka. Głupia, zacofana liderzyna. Dziwiła się, że nikt z rudzielców za nią nie przepadał? Przecież to było widać! Skoro nawet Tygrysia Smuga była po jego stronie i uważała, że kara jest niesprawiedliwa, to powinna przejrzeć na oczy! Inaczej po co jej zastępca, skoro nie słucha się jej rad?
— Nie mów nic do mnie! — syknął, gdy ruda wyszła tuż za nim z legowiska lidera. Gniew wręcz z niego bił, niczym rozjuszone płomienie.
<Tygrys?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz