Pytanie kocura doszło do niej dopiero, gdy kocur szturchnął ją barkiem. Potrząsnęła głową.
- J-ja nie chcę o tym mówić – wbiła wzrok w ostatnie złociste cienie rzucane przez chowające się słońce.
- Możesz mi zaufać– spojrzał na nią swoimi zielonymi ale lekko zaczerwienionymi oczami.
Nie bała się, że komukolwiek o tym powie, akurat tego była pewna. Obawiała się jednak jego reakcji. Jeśli dowie się o czym śniła, to… sama nie wiedziała. Gdyby mogła to uciekłaby od tych przerażających obrazów, które ją przez cały dzień prześladowały ale te uczepione były niczym rzep do futerka.
Otworzyła pyszczek aby coś powiedzieć ale wtedy przypomniał jej się wygląd tego kociaka – czarne futro i złote, błyszczące ślepia. Przecież identycznie wyglądał… Cień.
- Zroszony Nosie – liznął ją w nos – Nie odcinaj się ode mnie. Nie możesz w sobie tego tłamsić.
- Chcę zostać sama – poprosiła go błagalnym wzrokiem.
- Ale…
- Srebrny Deszczu… - nie powinien jej traktować jak kociaka; wiedziała, że chciał dobrze ale ona jedyne o czym teraz marzyła to o samotności – Wrócę, nie martw się. Chcę tylko jeszcze trochę pospacerować. Może czegoś jeszcze nałapie po drodze.
Zielonooki wahał się. Nawet otworzył pyszczek aby pewnie zaprotestować ale w końcu niechętnie kiwnął głową na znak zgody. Odwrócił się i posłał jej jeszcze jedno zaniepokojone spojrzenie po czym zniknął w powoli gęstniejących zaroślach.
Ona sama natomiast postanowiła pójść na Wielką Polanę. Chciała zostać w lesie najdłużej jak mogła.
^*^*^*^*^*^*^*^*^*^
Obudziła się rano, oczywiście niewyspana. Chociaż koszmar nie powrócił to miała tak bardzo płytki sen, że w nocy rozbudzał ją każdy szmer, trzaśnięcie czy mruknięcie śpiącego wojownika. Cieszyła się, że chociaż Srebrny Deszcz się wyśpi. Przez całą noc leżał w nią wtulony powoli i spokojnie oddychając.
Miała położoną głowę na łapach, gdy zauważyła, że z rogu legowiska wyłania się Burzowy Kwiat, wciąż trochę zaspany. Pewnie nie minie zbyt wiele czasu nim inni zaczną się budzić.
Długo nie musiała czekać na zielonookiego kocura, która wpierw zaczął się trochę wiercić aż w końcu ziewnął, ukazując rządek białych kiełków.
- Cześć Srebrny Deszczu – miauknęła cicho i liznęła go w policzek – Jak ci się spało?
- Całkiem dobrze – wlepił w nią swój przeszywający wzrok – A ty?
- Lepiej – ziewnęła; widząc jednak wpatrzone w nią oczy kocura, zrozumiała, że nie uwierzył jej – No nie do końca ale nie miałam żadnego koszmaru. Po prostu sen miałam płytki i wszystko mnie budziło.
Srebrny Deszcz pokręcił głową z dezaprobatą ale w końcu uśmiechnął się do niej, zapewne chcąc rozluźnić atmosferę.
- Chodźmy zjeść lepiej nim obudzi się Liliowa Łodyga, wczoraj wieczorem Borsuczy Goniec wyznaczył naszą trójkę na poranny patrol.
Zroszonemu Nosowi nie na łapę było wstawanie ale nic nie mruknęła. Powinna przecież bez względu na to co się z nią działo, sumiennie wykonywać obowiązki. Właśnie, powinna przeprosić Srebrny Deszcz za swoje zachowanie, w końcu mogła go zranić, nawet nie umyślnie.
- Srebrny Deszczu – kocur przystanął i odwrócił się do niej – Chciałam cię przeprosić po prostu za wczoraj. Wiem, że chciałeś dobrze a ja tak cię potraktowałam.
- Nic się nie stało, rozumiem, że mogłaś być trochę rozdrażniona.
- Myślałam też jak ci powiedzieć o tym, co widziałam we śnie.
- I?
Westchnęła. Na jednym wdechu opowiedziała kocurowi o czym śniła. Wraz jak dalej brnęła w opowieść widziała, coraz bardziej zaniepokojoną minę kocura.
- To jest właśnie to, co mnie nawiedziło poprzedniej nocy. Srebrny Deszczu, ja… zaczynam się obawiać samej siebie.
<Srebrny Deszcz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz