- Jak się czujesz, Arsi? - odezwała się cichym i spokojnym głosem Tunia.
- L-lepiej - skłamała. Dalej nie miała sił i bolał ją każdy, nawet najdrobniejszy ruch.
Rozejrzał się, po czym z trudem podniosła.
- Gdzie idziesz? - zapytała pieszczoszka, jednak kotka nie odpowiedziała jej. Zaskoczyła z drapaka cudem nie przewracając się i chwiejnym, wolnym krokiem podeszła do pobliskiej ściany, gdzie załatwiła potrzebę.
- E-ej, Arsi! - krzyknęła Tunia. - Mówiłam ci przecież, żebyś robiła to w kuwecie!
Szepczący Wiatr, gdyby miała na tyle sił, prychnęłaby.
- Kuweta jest tam, gdzie się wysram. - warknęła słabo.
Zawróciła po czym spróbowała znów wskoczyć na drapak, jednak zamiast tego odbiła się ledwo na długość myszy i wyrżnęła jak długa. Przewróciła się tak, by leżeć na boku i nie wstawała. Było jej wygodnie. Wciąż bardzo zaspana, próbowała wrócić do snu i ignorować lekko panikującą tym jej nagłym położeniem się Tunię. Zanim jednak zdążyła warknąć do niej ,,Zamknij się i daj mi spać" nagle pochylił się nad nią dwunożny.
Natychmiast wstała i chciała uciec do norki w drapaku, ten jednak chwycił ją. Kotka ugryzła go, jednak tak słabo, że nie poczuła nawet jego krwi. Chciała go podrapać, skończyło się jednak na tym, że po prostu położyła łapę z wysuniętymi pazurami na jego ręce. Zobaczyła przed sobą jakiś długi, czerwony pasek z grubego materiału, który dwunożny trzymał w dłoni. Następnie oplótł nim szyję Szepczącego Wiatru, chwilę coś przy tym pomajstrował i postawił kotkę tuż przed wejściem do norki. Wskoczyła tam, zwinęła się w kłębek na jego końcu i zamknęła oczy. Kilka chwil - a może wschodów słońca? - później w norce pojawiła się ręka dwunoga i położyła przed kotką dość spory kawałek kurczaka oraz miskę z wodą. Szepczący Wiatr zignorowała ją jednak i usnęła.
Gdy się obudziła tuż obok niej leżała Tunia, wtulona w jej futro. Od razu spostrzegła, że jej towarzyszka wzbudziła się ze snu.
- Arsi! I jak?
Teraz już faktycznie, kotka czuła się lepiej. Może wciąż nie na tyle, by móc biegać i skakać, miała jednak na tyle sił, by zacząć myć sobie łapę.
- Zobacz, dwunożni przynieśli ci kurczaka. Pachnie tak smakowicie, że ledwo mogę się powstrzymać, by go nie zjeść! - zawołała z uśmiechem Tunia.
Wojowniczka przerwała lizanie.
- To go zjedz. Nie jestem głodna.
- Jak to nie? Nie jadłaś nic od... od..
- Tuniu...
- Tak?
Szepczący Wiatr zmrużyła ze smutkiem oczy, wybijając wzrok w podłogę.
- Co oni mi zrobili? - zapytała cicho. - Dlaczego czuję się tak źle?
- Och... To nic takiego, właściciele raz na jakiś czas biorą nas do weterynarza, który nas bada. To co zrobili to po to, żebyś była zdrowa i nie chorowała.
Kotka uśmiechnęła się z goryczą.
- Jest dokładnie na odwrót - mruknęła gniewnie.
- Pan i Pańcia mówią, że już niedługo powinnaś wyzdrowieć i będziesz się czuć niezwykle dobrze. No i zobacz tylko, dostałaś własną obróżkę! Taką śliczną, czerwoną!
Szepczący Wiatr spróbowała spojrzeć na swoją szyję, co, jak można się spodziewać, zakończyło się niepowodzeniem. Poczuła za to, że coś jest na niej założone. Od razu wystąpił w nią gniew, a oczy zaświeciły się nienawiścią skierowaną do dwunożnych.
Co za potwory! Nie dość, że ją porwali, uwięzili z dala od domu, podtapiali, nie pozwalali nawet polować, później zabrali daleko na tortury, powbijali jakieś igły, sprawili, że teraz choruje i straszliwie cierpi, a nie ma nigdzie nawet medyka, który by się nią zajął, to jeszcze założyli jej na szyję znak hańby, jakby już samo to, że przesiąknęła ich zapachem nie wystarczało! Musi się tego pozbyć! Za wszelką cenę!
Zaczęła się wić, próbując ściągnąć z siebie obrożę. Oparła o to łapy i pazurami szarpała za materiał, to jednak nic nie dawało.
- Tunia! - zawołała, patrząc na pieszczoszkę. - Pomóż mi to zdjąć!
- Co? Dlaczego? Przecież to taka śliczna, nowa obróżka!
Oczy Szepczącego Wiatru zabłysły w półmroku.
- No właśnie! Taka piękna obroża! Na pewno chciałabyś taką mieć! Pomyśl tylko, że prócz tej twojej teraźniejszej mogłabyś nosić też drugą!...
<Tunia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz