- Musimy cię podszkolić. - powiedziała niska kotka dalej idąc. Jej towarzyszka potrzebowała jakiejś zasady, której będzie się trzymać.
- Hę, ale w czym? - starsza kotka przekręciła lekko głowę na bok.
- Tu są zasady i stanowiska. Pan jest najsilniejszy i przez to jest przywódcą. Panią można by nazwać zastępcą, bo gdy on choruje to ona ogarnia dom. Ja jestem... członkiem tej rodziny, a ty też w niej jesteś, ale teraz zasady. Nie dotykamy ich rzeczy, bo możemy zniszczyć. Na przykład ty zabiłaś ich pupila. Dawali mu jeść i cieszyli się widokiem, ale teraz tego nie ma. Jeśli chcesz ich udobruchać zamrucz, otrzyj się o nich, zrób maślane oczka. Musisz wyglądać u-ro-czo. - w tej chwili obie kotki weszły do pokoju. Tunia usiadła na przeciwko towarzyszki i przewróciła się na grzbiet. Jej puchatego brzuszka dotykały przednie łapy, a po uderzeniu serca już machała nimi w powietrzu jakby próbowała złapać listek. Po chwili wstała i trzepnęła swoją kitą o podłogę.
- Powtórz.
Starsza kocica gapiła się na nią z miną mówiącą: "Po co?". Tunia pokręciła tylko łebkiem i zaproponowała zabawę w berka.
- To się bawisz?
Jednak kotka jej już nie słuchała tylko w najlepsze spała w legowisku. Brązowooka tylko przewróciła oczyma i podeszła do miski z wodą. Wzięła parę łyków po czym wyszła z pokoju. Dom był już w lepszym stanie. Meble nie leżały, w kuchni nie było potopu, a szkło zniknęło w śmietniku. Tunia usiadła na podłodze, bo dywan znikł bez śladu. Grające pudło ukazało wielkiego tygrysa. Pieszczoszka wiedziała co to jest, bo dość często oglądała tak zwane "Filmy przyrodnicze" z właścicielami. Kotka postanowiła, że pokaże to swojej towarzyszce - Arsi. Dość szybko dotarła na miejsce. Druga pieszczoszka leżała na brzuszku mrucząc w najlepsze. Brązowooka zbliżyła się do niej, trąciła pyszczkiem lekko w czoło i spojrzała w lekko zaspane, niebieskie oczy.
- Po co mnie obudziłaś? - zapytała na koniec ziewając, a tym samym oznajmiając, że już nie uśnie.
- Wiesz co to tygrys?
- Słyszałam o nich, ale nie widziałam... Wiem, że są naszymi wielkimi przodkami. - powiedziała i wygramoliła się z domku. Tunia odwróciła się i powiedziała przez ramię:
- A chciałabyś zobaczyć? - na pysku słuchaczki pojawił się sarkastyczny uśmiech, ale się nie odezwała. Po opuszczeniu pokoju przez kotki calico wskoczyła na kanapę, a za nią ruszyła Arsi. Tunia wpatrzyła się w ekran i zaczęła tłumaczyć:
- Może już ci mówiłam, ale dla przypomnienia ci opowiem jeszcze raz. Tu są rzeczy nagrane i wrzucone trochę jak w grającym pudełku, pamiętasz? I to jest tygrys. - wskazała ogonem na skradające się zwierzę. Towarzyszka schowała się za współlokatorką, patrzyła z niedowierzaniem na wielkiego kota, który właśnie czaił się na młodą, dziką świnię.
- On nic ci nie zrobi, pamiętaj. - uspokoiła ją. Pieszczoszka już pewniej wyszła i usiadła obok.
- Och, jaki wspaniały! Wielki, potężny, rudy w czarne pasy! Taki jak z opowieści! - pisnęła z zachwytem Arsi. Wtedy przyszła kobieta i zawołała "Kici, kici". Tunia zeszła z kanapy i podeszła do dwunożnej, która właśnie stawiała przed nią znajomą klatkę. Transporter był dobrze dopasowany, niebieski, a po bokach miał cętki. Pan wyłączył tygrysa i postawił drugi, żółty transporter w paski. Tunia weszła bezproblemowo, ale z drugą kocicą było o wiele trudniej. Lekko oszołomiona dała się łatwiej złapać, ale ich właściciel ucierpiał dość mocno. Jego ręce były w kolorze krwi. Szybko włożył i zamknął agresywną kocicę. Tunia patrzyła na to wszystko nieco oszołomiona. Kiedy wszyscy byli już gotowi do wyjścia Pani uniosła obie klatki po czym wraz ze swoim partnerem wyszła. Rodzina wsiadła do potwora i ruszyła. Jeden transporter stał spokojnie z tyłu, ale drugi co chwilę się miotał.
* * *
Jest. Dojechali. Pan wysiadł z maszyny, a tuż za nim zakapturzona kobieta. Weszli do budynku, a po paru uderzeniach serca dało się usłyszeć miauczenie, szczekanie, świergot, pisk i wiele innych, zwierzęcych odgłosów. Tunia powoli tłumaczyła towarzyszce, że to nic strasznego, nie trzeba się bać, ale pieszczoszka tylko miauczała rozpaczliwie nie zwracając najmniejszej uwagi na towarzyszkę. Nagle cienki, kobiecy głos zawołał ich do sali, w której jak się okazało było jasno, a na półkach stały rożne przyrządy. Dwunodzy pomruczeli coś między sobą i obca kobieta ubrała rękawice. Arsi miała być pierwsza. Tunia szeptała jej słowa na otuchę, że też się bała.<Arsuś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz