- Ej Popielato Łapo, zaczekaj! – usłyszała głos Jaskółczej Łapy; zauważyła jak dogania siostrę przy stosie ze świeżą zwierzyną i obje wybierają sobie jakieś smakołyki.
Cieszyła się, że siostry utrzymywały między sobą kontakt, chociaż zauważyła, że delikatnie odtrącają Orlą Łapę. Oczywiście, mogło jej też się wydawać, bo w końcu jej instynkt… wróć – ona nie ma instynktu macierzyńskiego. To też jeden z powodów jej napiętej sytuacji ze Srebrnym Deszczem.
Westchnęła. Spojrzała na błękitne niebo, które nie znaczyła ani jedna chmurka. Kiedy wszystko stało się takie skomplikowane?
Westchnęła. Spojrzała na błękitne niebo, które nie znaczyła ani jedna chmurka. Kiedy wszystko stało się takie skomplikowane?
- Zroszony Nosie – usłyszała głos Borsuczego Gońcy; odwróciła się do niego a ten widocznie widząc jej wyraz pyszczka wydał się delikatnie zmartwiony – O, czy coś się stało?
- Nic, nic – odpowiedziała pospiesznie, spoglądając w jakiś odległy i tylko sobie znany punkt – Chcesz abym dołączyła do jakiegoś patrolu, ewentualnie grupy łowieckiej?
- Właściwie… - usłyszała w jego głosie dawno nie słyszaną radosną nutkę – To chciałem abyś wybrała się ze mną na polowanie.
Wojowniczka przełamała się i zaskoczona spojrzała na niego. Wcześniej rzadko kiedy rozmawiali a jeśli już to dotyczyło albo polowania lub patrolu albo szkolenia obecnych uczniów. Nigdy jednak nie gawędzili a tym bardziej nie chodzili razem na polowania, bo patrole to, co innego.
- Oczywiście jeśli masz czas i ochotę – dodał pospiesznie mając lekko zakłopotaną minę.
- Nie, nie ma problemu Borsuczy Gońcu – uśmiechnęła się nieśmiało; podniosła się – Poza tym nie wypada odmawiać zastępcy.
Wydawało jej się, że kątem oka dostrzegła delikatny grymas zmartwienia na jego pyszczku. Powiedziała coś nie tak? Miała nadzieje, że nie.
- No to chodźmy – miauknął niebieskooki kocur.
^*^*^*^*^*^*^*^*^
- Dobra robota! – pochwalił ją radośnie wojownik.
Kotka odłożyła upolowanego wróbla. Kiwnęła głową wdzięcznie za pochwalę i zaczęła zakopywać zdobycz.
Zroszony Nos nigdy nie była mistrzynią rozumowania duszy drugiego kota. Nawet jednak taki ślepiec towarzyski jako ona potrafił dostrzec, że Borsuczy Goniec się zmienił. Zrobił się pogodniejszy i radośniejszy. I gawędził więcej z innymi członkami, wyszedł poza grono rodzinne. Szylkretowa domyślała się, że nastawał bardzo dziwny czas dla niej. Najpierw Milcząca Gwiazda, która powoli stawała się kimś bliższym dla niej a teraz Borsuczy Goniec zapraszający ją na polowanie. Albo to przez jej rangę wojowniczki albo Gwiezdni naprawdę robili na niej swoje jakieś wymyślne psikusy.
- A jak ci idzie trening z Jaskółczą Łapą? – zagaił znów, gdy ta podeszła do niego po zakończonym ukrywaniu zdobyczy – W końcu, to twoja siostra.
Wyczuwała, że kocur chciał zacząć z nią rozmowę na jakiś temat ale wpierw pewnie chciał jakoś „naturalnie” zacząć rozmowę. Zroszony Nos była dziwnie podekscytowana w jakim kierunku pójdzie ta rozmowa.
- Jest energiczna i trochę nieposłuszna ale nie można powiedzieć, że obija się z nauką. Wiele rzeczy zapamiętuje i zaczyna praktykować bardzo szybko. A tobie jak idzie z Popielatą Łapą?
- To – zamyślił się – bardzo bystra kotka. Będzie z niej dobra wojowniczka.
- To – zamyślił się – bardzo bystra kotka. Będzie z niej dobra wojowniczka.
Kiwnęła głową na znak zgody.
- Jak sobie radzisz z ciążą Różanego Pola? Słyszałam, co się ostatnio wydarzyło – szli stawiając ostrożnie każdy krok, aby nie spłoszyć krążącej wokół zwierzyny.
- Bardzo żałuję tego, co zrobiłem – przyznał zawstydzony – Zachowałem się jak kociak.
Zroszony Nos słyszała skruchę i smutek w jego głosie.
- Nie przejmuj się, każdy czasem miewa gorsze dni i budzi się w nim taki wewnętrzny kociak – chciała go liznąć za uchem pocieszająco ale stwierdziła, że mogłoby to być zbyt nachalne z jej strony.
- Jestem zastępcą i powinienem dawać przykład innym.
- Zastępca też kot i podobnie jak inni nie jest złożony z kamienia. Czasem nie rozumiem, czemu się wymaga aby być chodzącą skałą, która nic nie czuje.
Chciała brzmieć zabawnie ale, gdy nie usłyszała reakcji kocura, zrozumiała, że chyba daleko jej do bycia zabawnym gawędziarzem. Dopiero słowa kocura, wypowiedziane chwilę potem, olśniły ją.
- Nie jest złożony z kamienia, huh? – mówił zadumanym głosem – Nie jest chłodny, egoistyczny, i samotny?
Nie potrafiła rozgryźć jednak czy kocur dawał jej jakieś aluzje czy też wypowiadał własne, niekontrolowane myśli. Musiała się przekonać.
- Borsuczy Gońcu, czyżbyś miał na myśli siebie? – posłała mu pytające spojrzenie.
- Co? Ach! Powiedziałem to na głos? – teraz to on przyglądał jej się swoimi łagodnymi niebieskimi oczami.
- Co? Ach! Powiedziałem to na głos? – teraz to on przyglądał jej się swoimi łagodnymi niebieskimi oczami.
- Powiedziałeś to. I jestem wręcz pewna, że kryje się za tym jakieś drugie dno.
Kocur zatrzymał się. Zroszony Nos także przystanęła naprawdę zaintrygowana zachowaniem zastępcy.
- Masz rację. Nie będę obierał tego w wyszukane słówka. Zroszony Nosie, ja… potrzebuje przyjaciół. Kotów, którym będę mógł się zwierzać i pytać o rady. Kotów, z którymi będę mógł się wszystkim dzielić.
Szylkretowa wojowniczka siedziała przez chwilę osłupiała. Czemu kocur akurat ją wybrał jako materiał na przyjaciółkę? Przecież w klanie było tyle fantastycznych kotów! I na pewno lepszych w rozwiązywaniu cudzych problemów.
A może to Klan Gwiazd zesłał jej szansę na pogłębiania relacji z własnym klanem? W końcu przez długi okres czasu żyła na uboczu, dopiero ostatnio rozwinęła swoje życie towarzyskie.
A może to Klan Gwiazd zesłał jej szansę na pogłębiania relacji z własnym klanem? W końcu przez długi okres czasu żyła na uboczu, dopiero ostatnio rozwinęła swoje życie towarzyskie.
- To dla mnie zaszczyt Borsuczy Gońcu. Wiedz, że kompletnie się tego po tobie nie spodziewałam, chociaż widziałam, że się trochę zmieniłaś ostatnimi czasy ale wybacz, że pytam – nabrała powietrza w płuca i wypuściła je nosem – Dlaczego akurat ja? W klanie jest tylu wojowników, lepszych ode mnie.
<Borsuczy Gońcu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz