Lotek nie był jak Karaś. Kiedy ona próbowała uświadamiać koty, on jedynie żył dalej swoim życiem. Co prawda był bardziej chętny do rozmów i poznawania kotów, jednak nie mówił otwarcie o swoich poglądach. Jedynie słuchał. Słuchał, patrzył na ich reakcje, analizował po całym dniu wszelkie działania, zmiany głosu, to, co ktoś powiedział. W końcu zaczął myśleć, czy nie spróbować zaznajomić się z najmłodszymi w klanie. W końcu młode umysły chłoną więcej, niż starsze, czemu więc nie spróbować ochronić ich przed tą propagandą? Czemu nie spróbować znaleźć sojuszników w młodszych kotach, poszerzając swoją strefę komfortu? Nie lubił być sam, naprawdę. Z drugiej strony, czy jeśli znajdzie podobnych do niego wśród młodszych kotów, to czy nie będzie to ryzykowne? Westchnął cicho, strzepując z łapy glona, który zaczepił się o niego podczas pływania. Musiał nad tym pomyśleć.
··▪⟣▫ᔓ·⭑⚜⭑·ᔕ▫⟢▪··
Kocur główną część dnia przesiadywał w swojej głowie, co do tego nie było wątpliwości. Szczególnie po pamiętnym zgromadzeniu ze spadającymi gwiazdami, oraz tych wszystkich makabrycznych wydarzeniach jakie miały miejsce w obozie. I o dziwo, brały w tym udział czekoladowe koty. Nie chciał przyznawać Sroczej Gwieździe racji, w końcu robiłoby to z niego złego kota, poza tym, gdy tylko zakwitła w nim myśl, że może jednak staruszka myśli dobrze, zaraz przypomniał mu się Topik i dzieci Kawki i wszystko wracało do normy. Jego mechanizmem obronnym więc, stało się odcinanie od rzeczywistości. Codzienne uciekanie w fikcję, nie ważne jak głęboką i nie ważne jak daleko by ona nie sięgała, było pewnego rodzaju kuracją. Po pewnym czasie trwania w takim stanie zdał sobie sprawę, że jego umysł wytworzył swego rodzaju bańkę, która nie pozwalała mu dłużej myśleć o czymś poważnym, co wymagało większej ilości zaangażowania. Zwyczajnie wypierał z siebie wszystkie negatywne emocje, zastępując je chwilową pustką, odłączeniem myśli i zachowywaniem się mechanicznie, gdzie nie miał nawet siły wchodzić w proste konwersacje, podtrzymywać rozmowy, ani przypomnieć sobie co mówił te kilka sekund temu, nagle przerywając wątek. Chociaż, może to też złe określenie. Pamiętał, po prostu ciężko mu było kontynuować. Szczególnie w pamięć zapadły mu spadające gwiazdy. Właśnie one. Czy to zmarli wojownicy, którzy przez zapomnienie skazani są na stracenie? Wygasłe gwiazdy? A może gdzieś tam w tych gwiazdach była jego bratnia dusza? Nie okazywał tego bardzo, może raz czy dwa napomknął coś Karaś o tym, że w sumie marzy mu się romans, jakby wyjęty z jakiejś baśni, jednak nic poza tym. Czy na świecie jest kot, który wpasowałby się z nim idealnie? Czy może jest już martwy, i patrzy na niego z góry? A może właśnie zgasł, spadając wraz z innymi, migoczącymi punktami. Jeszcze inną opcją było, że te migoczące punkty to tak naprawdę podniebne świetliki, które zerkają na swoich przyziemnych braci z góry, zapraszając do tańca. On by chętnie do nich dołączył. Może gdzieś tam, znalazłby gwiezdnego kota, który by go zrozumiał.
- Chciałbym być świetlikiem - odezwał się po dłuższej chwili ciszy, leżąc na suchych liściach i patrząc na migoczące gwiazdy. Grube futro zapewniało mu ciepło, termoizolację od powoli marznącej ziemi. Przy kolejnym wydechu, dało się dostrzec jak uciekająca z jego wnętrza para, wiruje w świetle niepełnego księżyca. Karaś, która dała się wyciągnąć na spacer, właśnie próbowała stworzyć coś z opadłych, kolorowych liści. Miał kiedyś zaśpiewać im kołysankę, razem z Topikiem. Do snu, dla liści, które przeżyły już swoje życie. Teraz natomiast, wraz z liśćmi, mógł zaśpiewać kołysankę dla Topika. Point uśmiechnął się słabo, melancholijnie.
- Świetliki nie mają podziałów, są jednakowe, świecą podobnym blaskiem - wymieniał, mrucząc cicho - Wątpię, żeby przeżywały podobne tragedie. - Zatrzymał na moment swoje myśli, po chwili zmieniając temat - Rozmawiałaś z kimś z Klanu Wilka? - spytał, przekręcając lekko głowę w jej stronę - Myślisz, że jeśli do władzy u nich dojdzie czekoladowy kot, to stracimy sojusznika?.... Zaczynie za niedługo brakować zwierzyny na powierzchni...
- Przez jakiś czas trzymałam się z Cisową Łap… Tchnieniem - poprawiła się. - Ale teraz mniej rozmawiamy, może powinnam skorzystać z okazji i ją zagadać. Ciężko przewidzieć myśli Sroczej Gwiazdy - zamruczała, odpowiadając w końcu na zadane pytanie. - Cieszmy się, że nie ogłasza na razie emerytury, bo Tuptająca Gęś będzie gorsza do znoszenia. - Skrzywiła się. - Jednak z tego co wiem, aktualna zastępczyni Wieczornej Gwiazdy nie jest czekoladowa…? Czy coś mi umknęło… - zmartwiła się.
- Rzeczywiście - mruknął, przypominając sobie zastępczynię Klanu Wilka - Chociaż kto wie, wiele się może stać - dodał, wracając głową w kierunku gwiazd - Cisowe Tchnienie to chyba ich medyczka, nie? Jaka jest? Szczerze powiedziawszy, wygląda na straszną... - przyznał, marszcząc czoło w zakłopotaniu. Nie przepadał za wilczakami. Może byli sojusznikami, ale po prostu... nie dawali mu dobrej energii. Te wszystkie wymiany oglądał w zaciekawieniu, ale też w pewnej niepewności. Niemniej, nie wtrącał się. Nie miał na ten temat zdania, nic złego się nie działo. Zwyczajnie to akceptował.
- To znaczy… Nie wiem, czasem miałam wrażenie, że nie rozumiemy się tak dobrze jakbym chciała - miauknęła niezręcznie. - Bardzo zależało jej na nauce, myślę też, że mocno troszczy się o swój klan… Zastanawiałam się czy ma tam bliższych znajomych, bo wydawała się taka zamknięta w sobie i nieśmiała. No ale chciała się ze mną przyjaźnić, więc chodziłam z nią pomóc zbierać zioła kilka razy i było całkiem fajnie.
- O.... rozumiem - skomentował jedynie, nie dodając nic więcej na głos, znów milcząc przez dłuższą chwilę - Masz jakiś... plan? - spytał w końcu, widocznie nie wiedząc, jak ubrać swoje myśli w słowa. - Ostatnio na zgromadzeniu jakaś kotka cię szukała, znalazła cię? - dodał, pytając zaciekawiony. Dobrze było widzieć, że uczennica ma znajomych spoza klanu, a tamta Klifiaczka wydawała się być całkiem miła. Poza tym, nie wiedział dokładnie, o co pytać. Trochę bał się o przyszłość. O ile zazwyczaj była wielką niewiadomą, teraz zaczęła tworzyć labirynt.
<Karaś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz