Tym razem patrol odbył się w większym gronie. Gracja lubiła wykorzystywać każdą możliwość na wyjście z obozu. Nie czuła się wtedy taka bezużyteczna, nieporadna i spisana w całości na straty. Zazwyczaj — bo niestety nie zawsze — udawało jej się coś upolować, więc pomimo noszenia coraz bardziej uwłaszczającego jej zdaniem mienia stróża, wracała do obozu z dumą przyklejoną do pyska i ze zwierzyną bezwładnie zwisającą z pyska. Ku jej odwiecznej niechęci do polowań i do "niszczenia natury" zabijaniem wszelkiego rodzaju ptactwa i gryzoni, zaczynała to powoli lubić. Podobał jej się powiew wiatru w futrze, gdy rzucała się w gonitwę i uczucie spełnienia, gdy dopadała ofiarę w zębiska bądź po prostu przyszpilała ją łapą do ziemi. Jedynie kwestia pozbawienia bezbronnego stworzenia życia, pozostawała u niej powodem do masy moralnych wahań.
Może jednak mogła podjąć się roli wojowniczki? Powinna dać sobie radę, chociaż nie była pewna, jak wyglądał ich trening. Opowieści Malinka z przebiegu jego szkolenia brzmiały dosyć chaotycznie, ale skoro on jako tako sobie radził, to czy i ona nie byłaby ku temu zdolna?
Gdzieś, spomiędzy drzew, rozległ się nagły syk. Gracja zmrużyła oczy, oglądając się na swoich pobratymców, którzy również pochwycili owy dźwięk i niepewnie spoglądali na siebie.
— Słyszeliście to? — odezwał się Lśniąca Tęcza, unosząc pysk i węsząc. — Ktoś się gdzieś tłucze. Czy jakiś inny patrol szedł teraz w te okolice? — mruknął.
— Raczej nie, to pewnie jakieś przybłędy — stwierdziła z niesmakiem Sadzawka, pusząc futro wzdłuż grzbietu. — To co, idziemy ich przepędzić? — zaproponowała.
Czekoladowa szylkretka niepewnie przystanęła z łapy na łapę.
— A jeśli ktoś potrzebuje pomocy? — zagadnęła niemrawo, spuszczając wzrok na ziemię. Nie chciała widzieć tych zniechęconych jej altruistyczną postawą spojrzeń.
— W pierwszej kolejności, to nie powinien wchodzić w ogóle na nasz teren — burknęła w odpowiedzi wojowniczka, prostując się. — Chodźcie po prostu, za nim zdążą nam jeszcze skraść zwierzynę z terenów.
Gracja tylko chwilę się wahała, pozwalając całej trójce z patrolu wyprzedzić ją. Kamyczek milczał, jak to miał w zwyczaju. Chociaż kotka skończyła już swój trening, lubiła towarzystwo dawnego mentora. Nie był konfliktowy, po prostu robił to, co musiał robić.
Szli wodzeni za nos zapachem krwi. Lśniąca Tęcza zasugerował, iż ktoś mógł się w pobliżu bić, jednak w pewnym momencie zgubili swój trop. Rozdzielili się na moment, obiecując sobie zawołać resztę, gdy tylko ktoś coś znajdzie.
Szylkretka od razu pomknęła w lewy bok. W głowie przewodziła jej myśl, że ktoś mógłby potrzebować pomocy i jeśli pierwsza go znajdzie, to uda jej się zrobić w ukryciu dobry uczynek.
Stanęła jak wryta, widząc coś, czego zupełnie się nie spodziewała.
Znana jej samotniczka, której niegdyś pomogła odnaleźć wnuka, leżała zadrapana w kałuży krwi. Otaczało ją kilka kotów, najpewniej jej rodzina. Przysłuchiwała się wymienianym między nimi słowom, zdając sobie sprawę, że dla starszej kotki nie ma już ratunku. Umierała, ale najwyraźniej szczęśliwa, bo w towarzystwie bliskich.
Przełknęła ślinę, gdy wśród stojących przed nią, zapadła cisza. Powoli, stąpając najciszej jak potrafi, wycofała się. Miała wrażenie, że jeden z kotów ją zauważył. Ten, którego właśnie, tamtego dnia, szukała wraz z Nocną Taflą. Wyglądał na tak zszokowanego i przejętego, iż nie zaalarmował reszty o jej obecności.
Gdy Gracja znalazła się na wystarczająco sensownej odległości, odwróciła się i rzuciła biegiem w kierunku miejsca, w którym po raz ostatni byli w pełnym składzie. Nie chciała przerywać tak drastycznej chwili tamtej grupie. W pędzie nie dostrzegła burej sylwetki wyrastającej tuż przed nią z ziemi. Skończyła tak, że wpadła z piskiem w Sadzawkę i obie przetoczyły się kilka króliczych skoków dalej.
— Gracjo! — syknęła, podczas gdy czekoladowa w popłochu zerwała się z niej i odsunęła na bok, cicho przepraszając. — Na litość, twoje imię coś nie odzwierciedla twojego chodu! Coś ty taka zdyszana, dzik cię gonił? — westchnęła, przyglądając jej się podejrzliwe.
— Nieee, coś tam — wskazała przeciwny kierunek od tego, z którego przybyła — było chyba w krzakach. Wystraszyłam się, ale jak tak teraz myślę, to w sumie podmuch wiatru mógł po prostu zwalić gałąź i ją złamać. Nic wielkiego — zapewniła.
Bura nie zdawała się przekonana, ale ostatecznie machnęła na nią łapą, wstała i otrzepała się, nie spuszczając z niej karcącego wzroku. Następnie obie poszły poszukać reszty, a gdy doszli do tego, że nikt nic nie znalazł, jeszcze raz — tym razem wspólnie — obeszli fragment granicy i wrócili do obozu.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz