- Nie, Poranny Zew by tam nie trafiła – miauknęła – A nawet gdyby, to ten Klan Gwiazdy nie pomoże. To są potwory. – syknęła.
- Na pewno pomogą, tylko potrzebuje pomocy. – przekonywała starsza kotka. Liliowa spojrzała na nią, nic nie mówiąc. Może Nocny Kwiat miała rację?
- Skoro Klan Gwiazdy przywróci Poranny Zew, to może przywróci też innych? – zapytała Mak cicho, kierując to pytanie bardziej do siebie. Mówiąc to, miała na myśli głównie Bursztynową Łapę. Cały czas bardzo za nią tęskniła. Nie rozumiała tego uczucia, ale za każdym razem, gdy przypomniała sobie błękitną kotkę, serce dziwnie jej przyspieszało. Wiedziała, że życie przeszłością nie ma sensu, lecz mimo to, dalej myślała o koleżance. Ale już coraz rzadziej.
- Nie. – powiedziała, starając się myśleć logicznie. Klan Gwiazdy to było największe zło, a jej mentorka na pewno tam nie trafiła. Jej przodkami były duchy z Mrocznej Puszczy, tak samo jak Makowej Łapy i nie byliby zadowoleni, gdyby uczennica robiła cokolwiek dla tych Gwiazdek. To przecież przez nich tyle kotów umarło, chcieli osłabić Klan Wilka i koty, które wierzą w Mroczną Puszczę. Jak Nocny Kwiat mogła wierzyć w to zło?! I jeszcze zachęcać ją do pomocy w wywoływaniu tych złych duchów!
- Jesteś szalona... Klan Gwiazdy to największe zło, a ty chcesz ich pomocy! Nie rozumiesz, że to przez nich tyle kotów umarło? – zapytała i spojrzała uczennica i spojrzała wojowniczce w oczy – Chcesz zniszczyć nasz klan?!
- Nie, ja... – zaczęła Nocny Kwiat, lecz liliowa od razu jej przerwała:
- Już raz naraziłaś nas na niebezpieczeństwo. Chcesz to zrobić znowu, Rozwydrzona Łapo?
Nocny Kwiat lekko się odsunęła, jednak chyba nie chciała odpuścić swojego pomysłu, a przynajmniej tak myślała Makowa Łapa. Uczennica czuła, że coś zaczyna się w niej gotować. Czyżby aż tak zdenerwował ją pomysł drugiej kotki?
- Koty odchodzą, musisz się z tym pogodzić mysi móżdżku! – syknęła – Poranny Zew już nie wróci, tak samo jak Ananasik, tata, czy Bursztynowa Łapa... Nic z tym nie zrobisz! Jeśli nie chcesz stać się kimś takim jak ta potworna Kunia Norka, to musisz się wreszcie ogarnąć! – krzyknęła i skierowała się z powrotem do legowiska uczniów, zostawiając przy tym kamień od mentorki przy czarnej kotce. Po drodze zastanawiała się, czy właśnie tak czuł się Gęsi Wrzask, krzycząc i wrzeszcząc na innych. Pierwszy raz na kogoś krzyczała... Jednak było to wskazane, już nie jest dawną Maczek, która boi się własnego cienia. Musi wreszcie stać się silna i to był do tego pierwszy krok. Miała nadzieję, że przodkowie są z niej zadowoleni i że Nocny Kwiat da sobie spokój. Ale czy na pewno udało jej się przekonać wojowniczkę?
[463 słowa]
<Nocny Kwiecie?>
[Przyznano 9%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz