Lekko trąciła kociaka nosem, aby ten żwawiej ruszył naprzód, prosto do medyków. Zmartwiła się nie na żarty słysząc, że córkę Śnieżnego Wspomnienia boli ząb. Czuła się winna, że tego nie dostrzegła wcześniej. Może właśnie dlatego kotka chodziła taka smutna od dłuższego czasu? Nie... Zachowanie pointki zmieniło się wraz z opuszczeniem kociarni przez Pszczelą Dumę i jej córki. Nie raz widziała, jak kociak wyczekuje wizyty swoich przyszywanych sióstr, a gdy tylko te zaglądały do niej po swoich treningach, na pysku kociaka gościł uśmiech.
Morze niechętnie stawiała kroki naprzód, z dobre kilka minut stały tuż w wyjściu ze żłobka, aż w końcu zniecierpliwiona Kawka zdecydowała się unieść kociaka za kark, aby nie wydłużać czynności. Doprawdy, z Morza było małe ziółko, była niczym morze. Czasami spokojna, a czasami humorzasta.
— Postaw mnie! — wykrzyknęła Morze, lekko się zakołysała przez wymachiwanie swymi małymi łapkami
Kawcze Serce jednak zignorowała prośbę pointki. Gdyby ją odstawiła, zaczęłyby wszystko od początku. A nie mogła na zbyt długo zostawić drugiego kociaka samego. Na całe szczęście, gdy tylko wyszła z kociarni, przez cały czas trzymając wierzgającą Morze, udało jej się niemo porozumieć z Wirującą Lotką. Nie raz to właśnie tę konkretną kuzynkę prosiła, aby doglądała kociąt, kiedy chciała rozprostować łapy, bądź musiała się z jednym kociakiem gdzieś udać. Wir z uśmiechem na pysku skinęła głową, od razu swoje kroki skierowała w kierunku żłobka, a czarna zniknęła z kociakiem w legowisku medyka. Odstawiła puchatą kulkę na legowisku, a widząc jej niezadowolenie wymalowane na pyszczku nie była w stanie ukryć rozbawienia.
— Już mnie nie boli ząb! — oznajmiła koteczka, swoimi morskimi oczkami lustrowała legowisko medyków. Po chwili cicho kichnęła, najpewniej przez intensywny zapach ziół wypełniający tak małą przestrzeń. Również i samą wojowniczkę ta woń ziół drażniła w nos.
— Och, Morze — westchnęła otulając kociaka ogonem, nie lubiła jak koteczka się na nią boczyła i starała się uparcie trzymać swoich racji — A ten opuchnięty polik to co? — spytała z troską w głosie, nie była pewna czy koteczka właśnie sama przygryza sobie polik czy faktycznie była to opuchlizna spowodowana przez ból zęba — Nie musisz bać się medyków. — miauknęła miło, zastanawiając się czy to może z powodu strachu nagle odwidział jej się ten cały ból zęba
Wraz z pojawieniem się Strzyżykowego Promyka, która zbadała pointkę, dowiedziała się, że kociakowi faktycznie doskwierał ból zęba. I na całe szczęście dało się uratować jeszcze ząb, tak aby ten nie wypadł. Gdyby do tego doszło, Morze najpewniej byłaby w burzliwym humorze przez wiele następnych księżyców. Teraz jednak koteczka z grymasem na mordce przeżuwała korę.
***
Ze snu została wybudzona przez piski kociąt, które dokazywały na środku kociarni, nie zważając na to, że był środek nocy. Chwilę jej zajęło, by zrozumieć, że Piórolotek i Morze wcale się nie bawią, a toczyli między sobą walkę. I to nie wyglądało na zabawę w walkę, a na prawdziwą walkę między skłóconym rodzeństwem. Srebrny kocur co jakiś czas pacał w głowę swoją siostrę, która złapała za jego ucho zakończone pędzelkiem. Rozespana karmicielka poderwała się na równe łapy i zbliżyła do srebrno-czarnej masy kotłujących się kociąt.
— Hej...Hej! — odezwała się głośniej chcąc zwrócić na siebie uwagę kociąt, jednak te były cały czas skupione na dogryzaniu sobie nawzajem
Nie widziała w co w nich stąpiło, że zdecydowali się na kłótnie w nocy. Skoro jednak do niej doszło, musiał być jakiś zapalnik, nawet w najmniejszej postaci, jak możliwość, że jedno z kociąt, mogło niechcący kopnąć drugie kocię przez sen. Albo, że jedno drugiemu obśliniło futerko. I najpewniej tym, który zawinił był nieszczęsny kocurek, który wyglądał tak jakby chciał uciec jak najdalej od swojej siostry, która mu to uniemożliwiała. Miała nadzieję, że właśnie o taką z wyżej wspomnianych pierdół poszło pomiędzy rodzeństwem i zaraz uda ich się ze sobą pogodzić, nakłaniając do ponownego udania się spać.
Nie chciała siłą odciągać od siebie kociaki, ale również nie chciała im pozwolić na dalsze takie zachowanie. Bo skoro zdołali ją obudzić, to zaraz obudzą resztę klanu swoimi krzykami. A tego wolała uniknąć.
— Piorolotku! Morze! Co wy wyrabiacie? — Na pysku kotki pojawił się grymas, naprawdę miała nadzieję, że uda załagodzić jej się sytuację po tym jak dowie się co takiego się dzieje. — Za dwa księżyce będziecie mianowani na uczniów, a zachowujecie się jak małe księżycowe kociaki. Co się stało? Czy sądzicie, że środek nocy to jest odpowiednia pora na takie zachowanie?
— To wszystko wina Lotka! Bo jest kocurem! — bąknęła Morze spoglądając oskarżycielsko na swojego brata, którego w końcu puściła. Młodziak wykorzystując to, czym prędzej poderwał się na swoje małe łapki i skrył się za mamką.
Kawka przeniosła spojrzenie na niebieskiego kocurka. Zmartwienie na jej pysku było jeszcze bardziej widoczne, gdy zrozumiała co było powodem ich nocnej kłótni.
— Ja nic nie zrobiłem! — odezwał się kocurek spoglądając na czarną kotkę, jakby z obawą, że ta mogłaby przyznać nagle pointce rację — Biedronka znowu ci nagadała jakiś głupot na mój temat! — wrzucił wychylając się zza łapy Kawki, by już znowu po chwili się za nimi skryć — To jej wina!
<Morze?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz