— Masz rację, nie możemy mu mówić "pies"! — przytaknął, zgadzając się ze swoim kolegą. — Hmmm... Od ptaka mówisz... Może Wróbel? Albo Rudzik? Nie... Rudzik musiałaby mieć więcej rudego— zamyślił się starając się znaleźć odpowiednie imię dla ich psiego przyjaciela, tak aby do niego idealnie pasowało — Strzyżyk? Strzyżuś? — zaproponował zerkając na Diamenta, po czym zerknął na jamnika, który kręcił się obok nich węsząc po chodniku
— Strzyżyk! — wykrzyknął srebrny, na co psowaty uniósł swoją małą mordkę znad bruku i podszedł do kocura — Chyba mu się podoba.
Bury uśmiechnął się od ucha do ucha.
— Kamienna Sekta właśnie zyskała nowego członka!
***
— Nie! Żaden pies nie będzie mieszkał w moim ogródku! — wykrzyknęła cynamonowa kotka spoglądając srogo na młodych terminatorów Kamiennej Sekty
— Ale Monko... Spójrz tylko na niego. Ma na imię Strzyżyk, kręcił się sam po ulicy i nie mogliśmy go tak samego zostawić...
— Tak. To prawda. Jest od nas młodszy, to jeszcze psie kocię... Gdyby nie my, na pewno by go złapał hycel
— Dokładnie. Diament dobrze mówi. Spójrz na to inaczej ciociu, my zyskamy wspaniałego członka Kamiennej Sekty, a ty w gratisie zyskasz ochroniarza. Będzie pilnował twojego ogródka i będzie mieszkał z nami, w szopie!
— A jak go dwunożni znajdą? Będziemy mieli wszyscy problemy. A on...
— Strzyżyk!
— ... w szczególności Strzyżyk będzie miał problemy, jak go dwunożni znajdą. Moja pani nie przepada za psami. Boi się ich. Na pewno zadzwonią po hycla... A on na pewno zauważy, że w szopie mieszka ktoś jeszcze. Poza tym teraz może jest mały, ale pewnie urośnie... Będzie jeszcze trudniej go ukrywać. Musicie znaleźć inne miejsce, w którym może mieszkać. Nie bądźcie na mnie źli... — westchnęła widząc naburmuszony wyraz pyska syna Jeżyk
— Jakby go znaleźli to by jak nic go pokochali, tak jak my! No nic... Chodź Diamencie. Strzyżyku! Znajdziemy ci bezpieczny kąt!
I znaleźli. Grupa kotów mieszkająca w porcie z radością wzięła pod opiekę jamnika. Mówiły, że nie jeden pies już kręcił się przy statkach i przy magazynach, a dwunogi, w tym hycle, nie zawracali sobie nimi głowy, traktując je po prostu jako psy stróżujące. A kolejny, w dodatku taki mały pies, który raz dwa będzie potrafił się skryć pod platforma, raz dwa sobie w porcie poradzi.
***
Goszek zaginęła. Nie ważne ilekroć starał się znaleźć siostrę, ślad po niej zaginął i nie ważne jakiego kota by się nie pytał o to czy ją widział, odpowiedź była taka sama, niezadowalająca. Trudno było mu pojąć to, jak ślad po czarno-białej mógł tak nagle z dnia na dzień zaginąć w Betonowym Świecie. W końcu Goshenit raczej sama by ich nie opuściła, prawda? Był dobrym bratem, który pilnował, aby jego rodzeństwu nic złego się nie działo. Nie pozwalał, aby ktoś szydził z łaciatej kotki, w szczególności Lilia, która gdy tylko usłyszała, że jak to lubiła mówić "jej" Goshenit stał się kotką zaczęła być bardziej wredna względem siostry burego. A Jerzyk nie mógł przejść obojętnie obok takiego zachowania, jasno dał do zrozumienia liliowej pieszczoszce co myśli o niej i jej postępowaniu. Od tamtego czasu, Lilia przestała ich odwiedzać.
Zniknięcie Goshenit przypominało mu to sytuację z synem pieszczoszki, Kosem. Również w jego przypadku tak było, w ciągu jednego dnia ślad po nim zaginął, a zapach spalin utrudniał lokalizację chociażby drogi, która mógł się poruszać. Tak jak ktoś by to celowo zaplanował, aby poruszać się najbardziej uczęszczanymi trasami przez dwunożnych i potwory, aby wytropienie kota było ledwo możliwe.
— Nie było jej tu źle, więc raczej nie powinna sama z siebie nas opuścić... Prawda? — spytał spoglądając na pozostałe siostry smętnym spojrzeniem, chcąc zrozumieć co tak naprawdę stało za zniknięciem jednej z trzech córki Jeżyk. Albo kto. Podniósł się z dachu i zbliżył do szylkretki siedzącej plecami do reszty swoich dzieci — Mamo?
Miał nadzieję, że to nie z jego winy kotka zniknęła. Zdawał sobie sprawę, że czasami był wkurzający, i nic dziwnego jakby zaraz każde rodzeństwo zniknęło, bo miałoby go dość, jednak to byłby jak cios prosto w serce. Bo może i czasami odgryzał siostrą, ale było to w żartach. Znał umiar i nigdy nie przyszłoby mu do głowy, aby wyśmiewać długiego kota czy to ze względu na jego płeć czy orientację.
— Na pewno nie Jerzyku... — odezwała się cicho, wzrok miała utkwiony w nocną panoramę miasta
***
Bury nie miał zamiaru siedzieć bezczynnie. Widział, że na pewno uda im się tym razem odnaleźć zaginioną. Albo chociaż jakiś ślad wskazujący na to, że kocica ma się dobrze i żyje sobie gdzieś tam szczęśliwa. Bo może odeszła od nich dobrowolnie? Jeśli tak, to jedynym wytłumaczeniem było to, że kocica kogoś poznała. Tylko gdzie? Do Kasztelana nie wymknęła się ani razu z rodzeństwem, a to właśnie tam można było poznać najczęściej ciekawe koty.
Przez całą drogę do jednej z wielu kryjówek Kamiennej Sekty powtarzał sobie w myślach to co usłyszał od cioteczki, a gdy dotarł na miejsce, wsadził łebek przez uchylone okno w piwnicy. Rozejrzał się po ciemnym pomieszczeniu, a wśród gratów, na jednym z pudeł dostrzegł wylegującego się Diamenta.
— Psyt. Diament! Potrzebuję twojej pomocy! — świsnął na kocura, który leniwie przeciągnął się w uwitym z koca gnieździe. W kilku susach drapał się po pudłach do okna i już po chwili stał tuż obok burego. — Zniknięcie Goshenit nie daje mi spokoju. Martwię się, że może wpadła w złe towarzystwo i ktoś ją do tego zmusił, aby opuściła nas... Kamienną Sektę. A może no wiesz... Co jeśli hycel ją dopadł? W końcu nie była taka silna jak ja... — mruknął starając się podejść do tej sytuacji najbardziej poważnie jak mógł, nie było teraz czasu na zabawy — Możemy iść odwiedzić koty z portu i spytać się ich czy możemy wziąć na wyprawę ze sobą Strzyżyka... To znaczy Dukata — mruknął, nie podobało mu się to, że portowe koty zmieniły imię ich przyjacielowi. Na całe szczęście dobrze go traktowali.
<Diament?>
[Trening 940 słów]
[Przyznano 19%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz