***
Udało się. Miał zostać wojownikiem. Wreszcie mógł przystąpić do walki i zakończyć szkolenie. Tak bardzo nie mógł się tego doczekać. Już niedługo jego koszmar się skończy i mógł uciec do Szczypiorka, zostawić to wszystko za sobą. Teraz tylko wygrać walkę.
- Będziesz walczyć ze swoim mentorem – oznajmił Błękitna Gwiazda, gdy dowiedział się, że Naiwna Łapa jest gotowy – Będziecie walczyć jutro.
Śnieżek nie był pewny, czy to na pewno dobry pomysł. Przypuszczał, że mentor jest od niego lepszy. Jednak w tej chwili zapaliła mu się lampka w głowie. Zawsze jak walczył, to robił to z mentorem. Znał jego taktyki, wiedział, jak atakuje i co robi. Mógł przewidzieć jego następny ruch. Z uśmiechem na pysku wyszedł z legowiska przywódcy i poszedł do stosu zwierzyny. Jednak po drodze spotkał Ważkowe Skrzydło. Kotka stanęła mu na drodze, ewidentnie chcąc znowu go męczyć. Całe szczęście vana od razu zniknęło, gdy tylko zauważył matkę. Dlaczego ona zawsze musiała niszczyć mu dzień swoją obecnością?
- Coś znowu zrobiłeś, że byłeś u lidera? Wiedziałam, że twoje dobre zachowanie szybko się skończy. – zaśmiała się, nie dając synowi przejść.
- Nic nie zrobiłem. Skończyłem trening, będę jutro walczyć. – wyjaśnił krótko i ominął Ważkowe Skrzydło. Kotka spojrzała na niego i wybuchła śmiechem. Ten zatrzymał się i spojrzał na liliową.
- Ty? Jako wojownik? – zapytała, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszy – Nigdy ci się nie uda!
- Skąd wiesz?
- Nie nadajesz się na wojownika!
Naiwna Łapa wyciągnął pazury. Od zawsze matka podcinała mu skrzydła, powinien być do tego przyzwyczajony, ale jednak sprawiało mu to trochę bólu.
- Twoje siostry byłyby wspaniałe, ale ty? Nigdy im nie dorównasz – powiedziała wojowniczka – Szkoda, że to ty musiałeś tu zostać...
Van położył uszy po sobie.
- Dlaczego tak bardzo chcesz, bym umarł? – zapytał tylko. Ona tak bardzo go nienawidziła. Od zawsze życzyła mu śmierci, więc dlaczego go nie zabiła na początku życia? Na szczęście już niedługo spełni jej marzenie. Zniknie. Ucieknie do Szczypiorka, zostawiając to wszystko za sobą. Pozbawiając Ważkowego Skrzydła ostatniego dziecka.
- Dlaczego? Bo zniszczyłeś mi życie. – zaśmiała się tylko. Biały odwrócił się w jej stronę. Ona żartowała, tak? Poczuł, jak zalewa go fala złości. Już chciał skoczyć i zedrzeć ten głupi uśmiech z pyska matki. Jednak coś go powstrzymało...
- Ja tobie? – powtórzył – Całe życie się ze mnie śmiejesz, niszczysz marzenia, psujesz każdy dzień... I to ja tobie niszczę życie? Jak tak bardzo mnie nie chcesz to dlaczego się mnie nie pozbyłaś? Wszędzie byłoby lepiej, byleby było z dala od ciebie! Niewiedzę cię! – syknął kocur i zaczął się oddalać.
- Mam nadzieję, że coś ci się jutro stanie podczas tej walki. – usłyszał na pożegnanie od matki.
***
*Opis walki*
To dziś był ten dzień. Dzień walki. Mógł się wykazać, pokazać, że nie jest taki zły. Wreszcie mógł zobaczyć się z przyjacielem. Tylko musiał wygrać tę walkę.
Koty już zebrały się, by móc to zobaczyć. Śnieżek też zajął już swoje miejsce, a naprzeciwko niego stanął Koszmarny Omen. Biały napiął wszystkie mięśnie, już gotów do skoku. Teraz tylko musiał czekać na rozpoczęcie walki.
- Serio? Przecież mu się nie uda, tracimy tylko czas! – zaśmiała się Ważkowe Skrzydło. Wszyscy spojrzeli na nią, nawet sam lider. Van też zwrócił wzrok ku niej. "Co ona wyprawia?" - zastanawiał się.
- Skoro tak uważasz, to sama stań z nim do walki. – oznajmił Błękitna Gwiazda, dając znak, by zastąpiła Koszmarnego Omena. Liliowa z uśmiechem na pysku stanęła naprzeciwko ucznia. Ten wyciągnął pazury i uśmiechnął się szeroko. Czekał na to całe życie. Wreszcie mógł się zemścić.
- Zaczynajcie! – głos lidera poniósł się echem po obozie, dając znak walczącym. Biały skoczył w stronę Ważkowego Skrzydła, jednak ta zrobiła unik i zaatakowała go od tyłu. Poczuł ból, jednak go zignorował. Uśmiechnął się tylko szerzej i się podniósł. Liliowa już skoczyła w jego stronę, a ten szybko ją ominął i gdy wylądowała, rzucił się w jej stronę, zatapiając zęby w jej łapie. Po chwili ją puścił i przerzucił się na brzuch kotki. Robił wszystko tak, jak go uczyli. Pazurami zadawał jej rany, ciesząc się z każdego ruchu. Nagle liliowa zrzuciła go z siebie i sama starała się zaatakować. Widział, że ta jest już zdenerwowana i nie myśli nad swoimi ruchami. To była jej największa słabość. Za szybko się denerwowała, a w walce nie wyjdzie jej to na dobre. Uczeń bez większego problemu ją wyminął, ale kotce udało się go zranić. Kolejna fala bólu go zalała, a z rany na boku zaczęła kapać krew. Jej odór wypełnił nozdrza kocura, dodając mu więcej siły. A przynajmniej tak czuł. Emocje wzięły nad nim górę. Ważka, już wyraźnie zdenerwowana, znowu starała się zaatakować, jednak jej ataki już nie były tak celne. Oboje powoli tracili siły, lecz ich to nie powstrzymywało. Kocur znowu oberwał, tym razem w ucho. Krew spływała mu na oczy, zasłaniając trochę widoczność. Wiedział, że przez to ma mniejsze szanse na wygraną, w końcu mniej widzi. Musiał to zakończyć. Skoczył na kotkę i uczepił się jej grzbietu. Ta próbowała go z siebie zrzucić, jednak bezskutecznie. Kocur zaczął ją ranić. W końcu puścił ją i starał się ją przewrócić. Nie było to łatwe zadanie, lecz w końcu się udało. Z kolejnego zadrapania zaczęła spływać krew. Naiwna Łapa przejechał pazurami po pysku kotki. Już miał zadać ostatni cios. Uśmiechnął się, podnosząc łapę do góry.
- Miło było... – syknął przez zęby.
- Wystarczy! – usłyszał jednak głos lidera.
- Koniec... – powtórzył cicho i spojrzał na swoje łapy. Powoli puścił matkę, nie mogąc uwierzyć w to, co zrobił. Wiedział, że ta zasłużyła, ale mimo to nie czuł się z tym dobrze. Emocje wzięły na nim górę. Wiedział, że gdyby Błękitna Gwiazda nie zakończył walki, doszłoby do tragedii. Przełknął głośniej ślinę. Czy naprawdę był do tego zdolny? Nie był pewien i nie chciał sprawdzać. Co by powiedziały jego siostry, gdyby widziały walkę? Bał się ich reakcji, nawet, jak ich już nie było. Ważkowe Skrzydło udała się do medyka, a on dalej tam stał. Dopiero teraz zdawał sobie sprawę z całej reszty ran, jakie miał na swoim ciele. Na początku większością z nich się nie przejmował, jednak jego matka nie walczyła najgorzej. Mimo to nie zdołała go pokonać.
***
- Ja, Błękitna Gwiazda, przywódca Klanu Wilka, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, by zdobyć doświadczenie niezbędne do ochrony klanu i jego członków. Polecam go wam jako kolejnego wojownika.
Naiwna Łapo, czy przysięgasz przestrzegać praw nadanych przez twojego przywódcę i chronić swój klan nawet za cenę życia?
- Przysięgam.
- Mocą naszych potężnych przodków nadaję ci imię wojownika. Naiwna Łapo, od tej pory będziesz znany jako Śnieżny Wicher. Klan ceni twoją ambicję i szybkość, oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Wilka! – zakończył Błękitna Gwiazda. Śnieżny Wicher. Nie spodziewał się takiego imienia, ale był z niego zadowolony. Słyszał, jak koty krzyczały jego nowe imię, niektóre niechętnie, jednak teraz się tym nie przejmował. Był już wojownikiem.
[1185 słów + nawigacja w tunelach]
[Przyznano 29%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz