Obudziła go kropelka deszczu kapiąca z góry legowiska uczniów. Wzdrygnął się, czując jak spływa po jego ciele. Nie chciał się budzić tak wcześnie. Niebo było jeszcze dość ciemne i dopiero zaczynało się rozjaśniać. Jednak próba ponownego zapadnięcia w sen okazała się trudniejsza, niż myślał, więc wstał, chcąc odnaleźć mentorkę.
Zauważył ją rozmawiającą z Dzikim Klem i Cętkowanym Rysiem. Okropnie nie chciał przerywać rozmowy, ale Kalinkowa Łodyga sama go dostrzegła. Uśmiechnęła się w jego stronę
— Klanie Gwiazdy, co ty tak wcześnie wstałeś?
— Woda mnie zbudziła — miauknął Lśniąca Łapa, zbierając się na lekki uśmiech. — Wybaczcie, jeśli przeszkadzam.
— Nie przeszkadzasz — odpowiedziała Cętkowany Ryś. — Zresztą, ja też muszę zbudzić twoją siostrę, by iść na trening. Nikomu nie zaszkodzi wstanie trochę wcześniej, prawda? Będziecie mieć więcej czasu po południu.
Lśniąca Łapa kiwnął głową na słowa zastępczyni i skłonił się z lekka, gdy ta wstała i ruszyła w kierunku legowiska uczniów.
— Też będę szedł — mruknął Dziki Kieł. Lśniąca Łapa nie zarejestrował, w którą stronę udał się kocur, ale w tym momencie nie było to tak ważne. Zwrócił się znowu w stronę swojej mentorki.
— W takim obrocie spraw dzisiaj wrócisz wcześniej z treningu — stwierdziła Kalinkowa Łodyga. — Ciesz się.
— Cieszę się. Chociaż trenowanie przy zachodzie słońca też jest fajne. — miauknął albinos.
— Nie wątpię. Chodź. Dzisiaj będziemy trenować walkę. Może trochę tropienia? Ale możesz być pewien, że niedługo zabiorę cię na patrol łowiecki. Na razie musimy zająć się podstawami.
— Dobrze.
* * *
Nie spodziewał się, że trening okaże się tak męczący. A jednak. Kalinka kazała mu zaatakować pierwszemu, więc odbił się na swoich łapach i poturlał w jej stronę, by zbić ją z nóg. Wojowniczka przewróciła się, ale szybko przeturlała i wstała, mrużąc oczy w skupieniu. Gdy rozpoczęła szarżę, pochwyciła kocura i wyrzuciła w powietrze. Lśniącej Łapie udało się odzyskać równowagę, jednak nawet małe uderzenie serca wystarczyło, by szylkretka zdążyła go dopaść. Jej łapy wbiły się w ziemię po obu stronach. Obrócił się i taktycznie spróbował zaatakować czułe miejsce. Łapami bez wysuniętych pazurów przesunął po jej brzuchu. Czuł mimo wszystko jakiś niepokój. Wiedział, że Kalinka była ciężarna i bał się, że wyrządzi jej jakąś krzywdę. Ale kotka nie zdawała się przejęta jego ruchem.
— Dobrze ci poszło, Blask — miauknęła z uśmiechem na pysku. — Dam ci kolejną radę. Na polu bitwy najlepiej zaczynać od zasłonięcia przeciwnikowi oczu lub od spróbowania atakować łapy, by wytrącić go z równowagi. Drugi sposób już znasz, ale nie pierwszy. Ta taktyka jest dobra, o ile wie się, jak ją wykonywać. Jeśli odsłonisz swój brzuch, próbując ograniczyć przeciwnikowi wzrok na prosto, bardzo możliwe, że zdoła cię złapać zębami za brzuch i wyrzucić w powietrze, a nawet zabić od razu.
— Rozumiem. Będę pamiętać. — miauknął, dysząc po wyczerpującej walce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz