Krople deszczu rytmicznie skapywały z liści krzewu, w którym skrywał się kremowy kocur w celu zakamuflowania swojej obecności. Starał się zachowywać spokój, jednak przemoknięte futro i świadomość, że nie może się wycofać, sprawiały, iż nie mógł powstrzymać nerwowego drgania ogona. Czemu Końskie Kopytko kazał mu tu siedzieć? W takiej ulewie i tak żadna zwierzyna nie opuści kryjówki!
Irytacja Drozdowej Łapy rosła w siłę z każdym minionym momentem. W końcu, wydając z siebie wściekłe syknięcie, uczeń zaczął powoli wyczołgiwać się spod gałęzi — zanim jednak wyprostował łapy, kilka długości lisa od niego zaszeleściła trawa. Błyskawicznie z powrotem przypadł do ziemi i skupił spojrzenie zielonych oczu na wystających zza trawy białych uszach. Królik!
Uważnie stawiał łapy, by nie wywołać hałasu, który zaalarmowałby zwierzę. Mając na uwadze słowa mentora, starał się także kontrolować ruch własnego ogona; już kiedyś przez wystającą śnieżną kitę spłoszył wiewiórkę. Jeszcze tylko trochę…
Naprężył mięśnie i mocno odbił się od podłoża, opadając tuż obok zaskoczonego królika. Próbował dosięgnąć go pazurami, lecz jego cel był szybszy; nie zwlekając, Drozd ruszył za nim w pogoń. Biegł, a choć deszcz smagał go po pysku, czuł się świetnie. Wyciągając łapy przed siebie, miał wrażenie, jakby towarzyszący ulewie wiatr jedynie dodawał mu sił, dzięki czemu był w stanie nieco przyspieszyć. Zbliżył się wystarczająco blisko, by ponownie zaatakować i tym razem odniósł sukces; zatopił kły w karku króla, po czym z dumą spojrzał na swoją zdobycz. Pospiesznie otrząsnął mokre futro i rozglądnął się po otaczającej go polanie, mając nadzieję, iż Końskie Kopytko zauważył jego wyczyn, lecz po rudzielcu nie było ani śladu.
Syn Amortencji schylił się, by chwycić królika w zęby oraz ruszył przed siebie. Z zadowoleniem uniósł ogon do góry, wyobrażając sobie reakcje swojego mentora. Na pewno będzie dumny! W końcu ten królik był ogromny – chyba największy, jakiego do tej pory złapał. Pogrążony w triumfalnych myślach kremowy kocur przez szum deszczu nie usłyszał głośnego tupotu i do rzeczywistości przywróciło go dopiero bolesne spotkanie z mokrą trawą. Do ziemi przygniatała go szaro-biała kula futra, której zapach był niemiłosiernie znajomy. Szamotając się na wszystkie strony, Drozdowi udało się tylnymi łapami zepchnąć z siebie napastnika i dysząc, rzucił mu zdenerwowane spojrzenie.
- Mysi móżdżek! Co ci odbiło?! – fuknął na Mżystą Łapą, ogonem pacając go w lewe ucho. – Nie widzisz, że właśnie zanosiłem tego królika? W przeciwieństwie do ciebie przynajmniej zrobiłem coś pożytecznego – dokończył, jednak nie potrafił gniewać się na brata.
Nie od zawsze byli klanowymi kotami; gdyby nie patrol wojowników pewnie zginęliby z zimna i głodu. W ulewie podobnej do tej obecnej zginął ich ojciec, a zrozpaczoną matkę pożarły lisy, dlatego Drozd i Mżawka mieli jedynie siebie. Kremowy czuł obowiązek chronienia brata za wszelką cenę i nikomu nie pozwoliłby go skrzywdzić.
Chyba że chodziło o rozjuszoną Głazowy Sus zmierzającą w ich stronę właśnie w tamtym momencie – wobec tego już niewiele mógł zrobić.
- Mżysta Łapo! Ty durniu! Ty… - krzyczała szylkretowa wojowniczka, pędząc w ich stronę i gdyby nie Końskie Kopytko biegnący tuż za nią z jej pyska padłoby pewnie jeszcze parę nieprzyjemnych słówek.
- Ups – jęknął srebrny, pochylając głowę w geście kapitulacji przed gniewem nauczycielki.
Zielonooki jedynie westchnął ciężko, patrząc na brata, po czym zwrócił pysk w stronę własnego mentora. Arlekin nieco zmarszczył brwi, jednak zauważając leżącego obok ucznia królika, rozchmurzył się.
- Brawo, Drozdowa Łapo. Dobrze się dzisiaj spisałeś. Wracajmy do obozu, zaniesiesz zwierzynę do żłobka – miauknął Końskie Kopytko, ruchem ogona zachęcając syna Amortencji do powstania; widząc niepewne spojrzenie kremowego, dodał. – Nie martw się o Mżystą Łapę, Głazowy Sus zajmie się nim w odpowiedni sposób.
Jego mentor naprawdę myślał, że go to uspokoi? Nadal nie podobała mu się wizja zostawienia niebieskiego na pastwę plującej i wrzeszczącej kocicy, ale naglący wzrok wojownika zmusił go do ruszenia w stronę obozu. Obiecał sobie w duchu, że później pomoże znaleźć Mżawce jakiś miód na udobruchanie Głazowego Susa. Teraz jednak musi pochwalić się innym klanowiczom swoją zdobyczą!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz