Przyszedł do swojej mamy, by dać jej coś na ząb, kiedy to został przez nią przytulony. Nie spodziewał się tego, ale było to też bardzo miłe. Czuł od niej niepokój i smutek. Zaraz jednak został on wytłumaczony przez jej słowa.
— Co mam zrobić, Zwęglone Futro? Te wszystkie plotki są nieprawdziwe. Wszystko, co o mnie mówią. Nikt nie protestuje. Nikt nie raczy nawet na mnie spojrzeć. — załkała. — Myślałam, że chociaż Czajkowa Łapa mi wybaczy i wysłucha. Ale nie. Znowu nie miałam racji. Znowu miałam nadzieję, która równie szybko zgasła. Czajkowa Łapa trzyma z Rozżarzonym Płomieniem. Z tym, kto popiera Piaskową Gwiazdę. A ona... Ona zabiła Króliczy Sus. Ona pewnie nawet nie zadrgała paluszkiem, gdy ty płonąłeś na tym zgromadzeniu. Przepraszam cię, że mnie tam nie było. Powinnam wtedy znowu złamać zakaz, jak robiłam wcześniej i... i cię uratować. J-ja... Dlaczego wszyscy są przeciw mnie?
Czajkowa Łapa? Naprawdę jego siostra wierzyła w te kłamstwa? Dlaczego? Czyżby dalej była zazdrosna o to, że Kamienna Agonia była jego mamą? Na dalsze jej słowa cicho westchnął. Tak. To prawda, że częściej ją widywał z rudym wojownikiem o nieprzyjemnym spojrzeniu. Nie sądził jednak, że mogłoby to być coś złego, w końcu kocur był jej mentorem. Jednak to się powoli zaczęło zmieniać z kolejnymi słowami czarnej. Dowiedział się kto stał za jego śmiercią. Płonął na zgromadzeniu... a ona nie uratowała go. Nie pamiętał jednak tych chwil, więc trudno było mu żywić chęć zemsty. Przytulił bardziej załkaną kocicę, aż ich futra zlały się w jedność.
- Ja nie jestem przeciwko tobie. Naprawdę - miauknął, czując łzy karmicielki na swoim futrze. - Damy radę. To tylko chwilowa niedogodność. Pokażemy wszystkim, że się co do ciebie mylą.
- J-jak? - zapytała jakby nie wierząc w jego słowa.
Będzie to trudne, ale coś zrobi, by imię mamy nie było tak szykanowane. Jej cierpienie sprawiało mu ból. Nie chciał by ciągle płakała...
- Powiem tacie... On... On jest liderem to zaraz ukróci tych co plotkują - rzucił swój pomysł.
- Zajęcza Gwiazda? - upewniła się.
- Tak, on.
Od razu poczuł jak kotka kręci głową.
- Nie. On nie pomoże. Nie...
Jego pysk przybrał zmartwiony wyraz. Czarna odeszła dalej kręcąc na nie, ale nie chcąc wytłumaczyć mu dlaczego to był taki zły pomysł.
- Nie martw się. Pomogę ci - rzucił jeszcze, kierując kroki na zewnątrz.
Skoro nie chciała pomocy taty, to zrobi to inaczej. Pogada z tymi co plotkują i będzie wszystko w porządku.
***
*przed mianowaniem na wojownika*
To nie był dobry pomysł. Ciało go bolało, a z pyska sączyła się krew. Ledwo dotarł do obozu. Nie chciał by ojciec go zobaczył w takim stanie. Przecież dał się zlać wojownikom, nawet ich nie raniąc. Czuł jego wstyd, jakby tylko się dowiedział jakim był słabeuszem.
Bojąc się przejść do legowiska medyka, wszedł do legowiska starszych, gdzie mieszkała Kamienna Agonia. Może źle postąpił, bo jego stan mógł zaniepokoić mamę, lecz nie miał pomysłu gdzie mógł odpocząć, bez tłumaczenia się przed każdym, co mu właściwie się stało.
Czarna leżała na boku. Podszedł na mech, który leżał nieopodal i również na nim się położył. Rany piekły, ale krew już powoli zastygała.
Rozżarzony Płomień, Szczypiorkowa Łodyga i Falująca Tafla dali mu w kość. Nadal słyszał ich drwiny... Nic dziwnego, że mama była smutna. Ich słowa potrafiły zranić.
Widząc wzrok czarnej kotki, której zapach krwi wyrwał z zadumy, uśmiechnął się tylko słabo.
- To nic. Żyje...
<Kamienna Agonio?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz