Robiło się coraz cieplej. Teraz już wcale nie miała mokrych łap czy ogona. Chodzenie po obozie i terenie stawało się bardzo przyjemne, lecz nikomu o tym nie mówiła.
Nie rozmawiała już tak często z innymi kotami. Ograniczała się do rozmów z rodzicami, rodzeństwem i mentorem.
Momentami czuła się z tym dobrze - lubiła samotność i ciszę, mogła w spokoju myśleć o sobie i o swoich uczuciach.
Z głębokich przemyśleń wyniknęło również to, że każde swoje uczucie kłębi w środku. Nie miała nikogo, komu mogłaby zdradzić nieco więcej informacji o sobie.
Wcześniej kotem któremu bezgranicznie ufała była Iskrzący Krok, jej mama. Niestety, nadszedł czas kiedy obie wyszły że żłobka. Ich rozmowy nie są już takie, jak były wcześniej. Teraz zdają się być sztywne i bez uczuć.
Gdzieś w środku były dwie Fiolet.
Jedna, pragnąca więcej się uśmiechać i nawiązywać kontakt z innymi kotami.
Druga, pasjonująca się byciem samodzielną, tajemniczą i niezależną.
Jak na razie, odzywała się jedynie ta druga.
Tego dnia miało się to zmienić.
Podniosła się z legowiska i wyszła na zewnątrz. Zauważyła czarnego kocura zmierzającego w jej stronę.
Uh.
- Witaj, Fioletowa Łapo. Chcę powiedzieć ci coś, co powinno cię rozweselić. - miauknął Lamparci Ryk.
- Hm?
- Dziś zaczniemy trening troszkę później. Teraz możesz iść coś zjeść albo z kimś porozmawiać. Za jakiś czas przyjdę po ciebie i pójdziemy polować.
Szylkretowa kiwnęła głową, wyminęła kocura po czym udała się w kierunku stosu na zwierzynę.
Spotrzegła tam liliowego kocura dojadającego swój posiłek.
Wyciągnęła łapę, pociągnęła pazurem pierwszą z brzegu mysz za ogon i powoli zaczęła jeść. Nie była szczególnie głodna.
Po posiłku zaczęła krążyć po obozowisku. Niby kogoś szukając, niby tylko się nim przechadzając.
Minęła żłobek. Miejsce, w którym jeszcze niedawno mieszkała. Do jej uszu doszły informacje, że teraz mieszkają tam inne kocięta.
Zajrzała do środka. Ujrzała trzy bawiące się kociaki.
Jej sierść się nastroszyła.
Dwa z nich miały czerwone oczy.
Fuj.
Obrzydliwe.
- H-Hej... - miauknęła.
Nie.
Nie uwierzyła w to, co się stało.
Nie skontrolowała tego, w jaki sposób to wydało się z jej pyska.
Położyła łapę na swój pysk.
Wzrok kociąt skierował się na nią.
< Blask? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz