Drugie polowanie w życiu Fioletowej Łapy
- Fioletowa Łapo, czas na trening. Obudź się. - miauknął Lamparci Ryk.
Lecz Fioletowa Łapa wcale nie miała zamiaru się budzić. W legowisku było tak przyjemnie.
Do momentu w którym poczuła oddech kocura przy swoim pysku. Wtedy zaswędział ją nos i zmusił do pobudki.
- J-ja... - ziewnęła, mrugając sennie oczami. - Nigdzie nie idę. Wolę spać. Latanie za myszami to stara czasu.
- Oj, ale nie mów tak. Pokażę ci, że to może być ciekawe. Tylko wstań i pójdź za mną.
- Niech będzie. Ten jeden raz może być.
Czarny uśmiechnął się.
- Zatem chodźmy.
Mijali wiele drzew, wyższych i niższych, a nawet zaczęły pojawiać się krzewy i trawa, które wcześniej zasypane były białym puchem. Śnieg już zaczął się topić. Czuć to było w powietrzu. Wilgoć przenikała przez wszystko.
Dotarli do niewielkiej polany.
- Fioletowa Łapo? - miauknął kocur, siadając obok kotki.
- Hm?
- Usiądź i powiedz mi, co czujesz.
Szylkretowa usiadła na mokrej trawie, nerwowo trzepnęła ogonem i uniosła głowę ku górze.
- Co czujesz? - zapytał Lamparci Ryk.
- To, że chce wracać do obozu.
- Ale teraz nie wracamy. Posłuchaj mnie. - rzekł, po czym przybliżył się do niebieskookiej. - Jeszcze raz, unieś głowę i spróbuj wyczuć jakiś zapach. Poczuj to. Pomyśl o tym, co chciałabyś zaatakować, a potem zjeść.
Lecz Fioletowa Łapa wcale nie miała zamiaru się budzić. W legowisku było tak przyjemnie.
Do momentu w którym poczuła oddech kocura przy swoim pysku. Wtedy zaswędział ją nos i zmusił do pobudki.
- J-ja... - ziewnęła, mrugając sennie oczami. - Nigdzie nie idę. Wolę spać. Latanie za myszami to stara czasu.
- Oj, ale nie mów tak. Pokażę ci, że to może być ciekawe. Tylko wstań i pójdź za mną.
- Niech będzie. Ten jeden raz może być.
Czarny uśmiechnął się.
- Zatem chodźmy.
Mijali wiele drzew, wyższych i niższych, a nawet zaczęły pojawiać się krzewy i trawa, które wcześniej zasypane były białym puchem. Śnieg już zaczął się topić. Czuć to było w powietrzu. Wilgoć przenikała przez wszystko.
Dotarli do niewielkiej polany.
- Fioletowa Łapo? - miauknął kocur, siadając obok kotki.
- Hm?
- Usiądź i powiedz mi, co czujesz.
Szylkretowa usiadła na mokrej trawie, nerwowo trzepnęła ogonem i uniosła głowę ku górze.
- Co czujesz? - zapytał Lamparci Ryk.
- To, że chce wracać do obozu.
- Ale teraz nie wracamy. Posłuchaj mnie. - rzekł, po czym przybliżył się do niebieskookiej. - Jeszcze raz, unieś głowę i spróbuj wyczuć jakiś zapach. Poczuj to. Pomyśl o tym, co chciałabyś zaatakować, a potem zjeść.
- Nie czuję tutaj Rysiej Łapy.
- Zamierzasz zjeść... Rysią Łapę? A dlaczego? - zapytał ze zdziwieniem na pysku.
- To długa historia. Nieważne.
- No dobrze. Skoro takim sposobem nie zadziałam, to może wyobraź sobie, że walczysz ze swoją ofiarą? To też jest jakiś rodzaj walki...
- Nie chce cię zasmucać, ale mnie to nie interesuje. Założę się, że znajdzie się masa kotów, która lubi ganiać za zwierzątkami w trawie. Ale to nie ja. Możesz nauczyć mnie walczyć z kotami?
- Oczywiście, że cię nauczę, ale nie teraz. Na prawdę, teraz musisz nauczyć się polować. Wiesz, że nieposłuszne koty, które nie chcą trenować mogą dostać nowe, brzydkie imię?
To ją zdziwiło. Nowe i brzydkie? Dlaczego? Chciała wiedzieć więcej.
- J-Jakie?
- Są różne. Brzydki Pysk, Chore Łajno... możliwości jest wiele.
Zdecydowanie nie chciała się tak nazywać.
Fioletowa Łapa brzmiało ładnie. Ale mało groźnie.
Z pewnością Rysią Łapa bałaby się bardziej, gdyby brzmiało Ostry Szpon albo Wilczy Kieł.
- Spróbujemy zapolować? Mogę spróbować pierwszy.
- W porządku. Ale tylko dlatego że nie chce być Brzydkim Pyskiem.
Kocur posunął się o kilka kroków do przodu. Uniósł głowę ku górze, po czym następnie skierował ją na dół i zaczął węszyć w trawie. Poruszał się bardzo cicho.
W pewnym momencie skoczył, wysunął pazury i złapał coś biegającego w trawie.
- Złapałem mysz. Podejdź tutaj.
Szylkretowa ruszyła do przodu. Zauważyła dużą, ciemnobrązową mysz w pysku Lamparciego Ryku.
- Zapewniam cię, szybko nauczysz się polować. A czuje, że jest tutaj dużo myszy. Zaraz znajdziemy kolejną.
Udało mu się. Bardzo szybko. Złapał ją z wielką lekkością i bez trudu. Czuła, że nie umiałaby tak. Powiedziałaby mu komplement, ale nie była gotowa. Musiała poznać go bliżej.
- Ooo... - miauknął, machając ogonem. - Widzę cel dla ciebie. Wystarczy że go złapiesz. Nie musisz szukać.
Fioletowa Łapa zaczęła wypatrywać myszy w trawie. Nic jednak nie widziała, nie słyszała, nie czuła.
- Gdzie ona jest? Nie widzę niczego.
- Widzisz ten kamień? - zapytał kocur, wskazując na niewielki, szary kamień.
- Tak, widzę... ale myszy nie.
- Wtapia się w tło. Popatrz jeszcze raz.
Miał rację. Spora, szara mysz rzeczywiście tam stała.
Nie wierzyła, że to robi. Nie sądziła ze kiedykolwiek to zrobi.
Poruszyła się do przodu, wystawiła pazury. Zaczęła biec w kierunku gryzonia.
Przestraszył się.
Kiedy mysz była wystarczająco blisko, zdecydowała się na skok.
Upadła. Poczuła okropny ból.
Zwierzę uciekło.
Zwierzę uciekło.
- Wszystko w porządku, Fioletowa Łapo? - spytał czarny.
Nie było w porządku. Lecz nie mogła pokazać swojej słabości.
Wstała i otrzepała się z wilgotnej trawy. Stawianie przedniej łapy sprawiało jej ból.
- T-Tak, w porządku...
Nie wiedziała, jak wytrzyma dalszą część treningu.
[5% przyznane]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz