Powiedzieć, że cały świat Różanej runął, to może zbyt wielkie określenie. Ale tak właśnie czuła się teraz młoda kotka. Plątanina uczuć, której wcześniej nigdy nie zaznała, kłębiła się jej w głowie i żołądku, chcąc jakoś opuścić ciało. Jak to się stało, że kocur, który do tej pory był niczym ucieleśnienie matczynej miłości, zamienił się w te dziwne stwory które cię nawiedzają podczas paraliżu sennego? Sama wzmianka o właścicielu śnieżnej sierści sprawiała, że kotka odczuwała niepokój. Brak pewności własnego futra.
Brązowe oczy zarejestrowały przybycie Czajkowej łapy, jednakże uczennica nadal wpatrywała się w obozową scenę, zapisując każdego przybyłego kota w głowie. Jej wzrok nie wylądował na siostrze nawet w momencie, kiedy na zadane przez nią pytanie sierść na kręgosłupie podniosła się nieznacznie. Właśnie. Czy wie? To pytanie krążyło od kilku dni po głowie kotki, skutecznie pozbawiając ją zdrowego snu.
- Nie wiem - przyznała, wcześniej przecząco, prawie niezauważalnie kręcąc głową. Udało im się przynieść wtedy jakiegoś marnego ptaka, więc przynajmniej połowa podejrzeń powinna od nich odejść. Ale jeśli jednak wyczuł ich zapach obok miejsca zbrodni? Albo ktoś to zrobił i mu doniósł? Ślepia Róży zerknęły raz jeszcze w stronę martwego ciała, posyłając mu żałosne spojrzenie.
- Trzymajmy się w większych grupach, i… poobserwujmy Zająca - Mruknęła, można by powiedzieć, że nieco zrezygnowanym głosem. Musiała pomyśleć, była zmęczona. A jak miała myśleć podczas zmęczenia i wiecznego poczucia zagrożenia?
- Co innego możemy zrobić? Czekać, aż się dowie i nas dopadnie? Lepiej... lepiej, żebyśmy miały pod kontrolą co robi. Może jeszcze ktoś widział coś... niepokojącego? Tak jak my? - Róża kiwnęła krótko głową na znak zgody, czy też potwierdzenia. Chociaż niepokojący, to on był cały. Każdy gest jaki robił. Niepokojące było nawet to, jak oddychał. Ale przecież nie było tak od zawsze, prawda? Więc co go zmieniło? Z tymi myślami wstała, by w odpowiednim czasie pójść pożegnać się ze zmarłym, wtulając nos w niebieską sierść, która przecież jeszcze tak niedawno, pokrywała całkiem żywe ciało. Po chwili uniosła wzrok, by przelotnie spojrzeć na Zająca, rozmawiającego z jednym z Burzaków. A jeśli zabił kogoś jeszcze? Albo zabije, a jego kolejnym celem będą dwie uczennice?
- Możemy kogoś spytać, kiedy sprawa ucichnie - Odpowiedziała dopiero wtedy, kiedy wróciła od zimnego ciała. Trzeba było iść do kogoś, z kim Zając był blisko. Na tyle blisko, by ten drugi kot zauważył jakiekolwiek czerwone flagi, które śnieżnofutry po sobie zostawiał.
Brązowe oczy zarejestrowały przybycie Czajkowej łapy, jednakże uczennica nadal wpatrywała się w obozową scenę, zapisując każdego przybyłego kota w głowie. Jej wzrok nie wylądował na siostrze nawet w momencie, kiedy na zadane przez nią pytanie sierść na kręgosłupie podniosła się nieznacznie. Właśnie. Czy wie? To pytanie krążyło od kilku dni po głowie kotki, skutecznie pozbawiając ją zdrowego snu.
- Nie wiem - przyznała, wcześniej przecząco, prawie niezauważalnie kręcąc głową. Udało im się przynieść wtedy jakiegoś marnego ptaka, więc przynajmniej połowa podejrzeń powinna od nich odejść. Ale jeśli jednak wyczuł ich zapach obok miejsca zbrodni? Albo ktoś to zrobił i mu doniósł? Ślepia Róży zerknęły raz jeszcze w stronę martwego ciała, posyłając mu żałosne spojrzenie.
- Trzymajmy się w większych grupach, i… poobserwujmy Zająca - Mruknęła, można by powiedzieć, że nieco zrezygnowanym głosem. Musiała pomyśleć, była zmęczona. A jak miała myśleć podczas zmęczenia i wiecznego poczucia zagrożenia?
- Co innego możemy zrobić? Czekać, aż się dowie i nas dopadnie? Lepiej... lepiej, żebyśmy miały pod kontrolą co robi. Może jeszcze ktoś widział coś... niepokojącego? Tak jak my? - Róża kiwnęła krótko głową na znak zgody, czy też potwierdzenia. Chociaż niepokojący, to on był cały. Każdy gest jaki robił. Niepokojące było nawet to, jak oddychał. Ale przecież nie było tak od zawsze, prawda? Więc co go zmieniło? Z tymi myślami wstała, by w odpowiednim czasie pójść pożegnać się ze zmarłym, wtulając nos w niebieską sierść, która przecież jeszcze tak niedawno, pokrywała całkiem żywe ciało. Po chwili uniosła wzrok, by przelotnie spojrzeć na Zająca, rozmawiającego z jednym z Burzaków. A jeśli zabił kogoś jeszcze? Albo zabije, a jego kolejnym celem będą dwie uczennice?
- Możemy kogoś spytać, kiedy sprawa ucichnie - Odpowiedziała dopiero wtedy, kiedy wróciła od zimnego ciała. Trzeba było iść do kogoś, z kim Zając był blisko. Na tyle blisko, by ten drugi kot zauważył jakiekolwiek czerwone flagi, które śnieżnofutry po sobie zostawiał.
~~~**~~**~~~
- Zachowanie Zajęczej Gwiazdy nie jest logiczne. - stwierdziła pusto któregoś wieczora, kiedy do obozu zaczynał wkradać się półmrok, zagęszczający cienie otaczających ich terenów. Wiadomość nie była żadną nowiną czy czymś niezwykłym, jednak po czasie rozmyślania, Różę zaczęło coś irytować. Zając nie miał ciągu przyczynowo skutkowego. Gdzieś była dziura. Wielka dziura, której calico nie potrafiła wyjaśnić. Albo co gorsza, tych dziur było kilka. Losowo porozrzucanych po taśmie wydarzeń. Logicznym więc było, że zatrzymała Czajkę, jak tylko ta wróciła do obozu i się ogarnęła na tyle, by zaraz wywlec ją w jakieś osłonięte miejsce. Ale to nie wszystko. Irytację Róży potęgował głód, przez który wbijała pazury w ziemię, konkretnie zastanawiając się nad przerzuceniem na dietę korzonkową.
- Próbowałam się czegoś dowiedzieć od klanowiczów, jednak albo podawali jakieś swoje wymyślone wersje, albo rzucali tekstem wyjętym z- -Przerwała, biorąc głębszy wdech nosem- Bezużyteczne szuje - syknęła cicho pod nosem, wpatrując się w jeden konkretny punkt. - A samo owijanie w bawełnę zaczyna męczyć. ,,DzIeŃ DobRy Szczypiorkowa Łodygo, wszystko u ciebie dobrze? Ten głód na terenach jest strasznie upierdliwy. Nawet Zajęcza Gwiazda wydaje się zrzędliwy" - Różana wyrecytowała podirytowanym, teatralnie melodyjnym głosem jeden ze swoich tekstów, którym to uraczyła starszą wojowniczę podczas spożywania posiłków.
- Wyjęłaś mi to z ust - Czajka westchnęła, kręcąc głową. - Przecież nie tylko my widzimy jego dziwne zachowanie. Na pewno musi się ktoś jeszcze znaleźć. Ja pytałam Żara, ale dostałam tą samą odpowiedź co zwykle... - burknęła, kładąc po sobie uszy. - Zaraz... a pytałaś Rumiankowy Wschód? Albo Rzęsową Łapę? Oni powinni coś wiedzieć, w końcu Zając to ich ojciec. - Różaną nie specjalnie zadowalała część o pytaniu Rozżarzonego Płomienia. Miała wrażenie, że nawet gdyby wiedział, to jedyne co by zrobił to odpowiedział jakimś kłamstwem. Chociaż, może się myliła? Na razie nie powinna się na tym skupiać. Ważniejsza była sprawa dzieci Zająca.
- Pytałam Rumiankowego- Oznajmiła, wracając gdzieś myślami - Jednak jedyne czego się dowiedziałam, to to, że Zając jest bardziej nerwowy. Trudno jednak określić od kiedy. - Zamilkła na chwilę, kiedy przez myśl przebiegła jej myśl kiełkująca jeszcze za czasów kocięcia, czy świeżego ucznia.
- Mam wrażenie, że złościł się już na nas, kiedy wyszliśmy na zgromadzenie - Mruknęła, przypominając sobie swoje zaskoczenie, kiedy biała mama nie ucieszył się na widok czwórki kociąt na zgromadzeniu. Ale przecież to była normalna reakcja, prawda? Głupim było myślenie, że to przez nieposłuszeństwo zaczął unikać żłobka.
- Przecież to nie było nic aż tak strasznego. I byliśmy tylko kociakami. Nie wkurzył by się aż tak bardzo... chyba - Słowa Czajki nie specjalnie budowały jakąś pewność u calico. Przecież to był tylko kocięcy wybryk, wiedziała o tym. Jednak! Jednak kiedy mogła nastąpić zmiana w tym wypadku? Po zgromadzeniu? Ale czemu? Zając się czegoś dowiedział? Kotka pokręciła głową w geście bezradności.
- Zostały jeszcze trzy osoby - Odezwała się po chwili ciszy, patrząc znaczącym wzrokiem w jakże identyczne ślepia siostry. Spytanie Glinianego należało do łatwiejszych, jednak Róża nie chciała iść do kocura sama. Problem stanowiły jeszcze dwie. Dwie konkretne kotki o ciemnym ubarwieniu. One były głównym powodem irytacji uczennicy. A szczególnie ta jedna, konkretna wojowniczka nosząca imię po pewnym psowatym. Szylkretka nie ukrywała oczywistej niechęci, jak i niespecjalnie miała ochotę zbliżać się do tego muru, który wybudowała jakiś czas temu między sobą a rodzicielką. Ten mur był pewnego rodzaju podporą. Warto było go w jakikolwiek sposób niszczyć, by zdobyć informacje odnośnie Zająca? Kocura, który w czasach żłobka był najlepszą matką na jaką młode pomioty Wilczej mogły trafić? Uczennica z trudem powstrzymała się od długiego westchnięcia.
<Czajka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz