— H-Hej... — miauknęła Fioletowa Łapa, spoglądając na kociarnię. Blask przekrzywił łebek, gdy szylkretowa zatkała swój pysk łapą.
— Cześć — miauknął, ale nie doczekał się odpowiedzi. Kotka przez chwilę wyglądała, jak gdyby nie mogła się zdecydować, co odpowiedzieć i czy w ogóle powinna to robić.
— Dobrze, że Klan Klifu ma nowe kocięta — miauknęła sztywno i odwróciła się, znikając gdzieś za polem jego widzenia. Blask próbował podreptać za nią na króciutkich łapkach, ale była szybsza i większa.
* * *
— Wieczorny patrol poprowadzi Lamparci Ryk. Pójdą z nim Rozżarzone Serce, Niedźwiedzi Pazur, Fioletowa Łapa i Lśniąca Łapa.
Podniósł uszy, usłyszawszy swoje imię. Patrol graniczny brzmiał ciekawie. Szczególnie wieczorem. To była najlepsza pora, którą zdecydowanie lubił. Chociaż napawało go też uczuciem niepokoju przy obecnej sytuacji.
* * *
Wrócił do obozu u boku Kalinkowej Łodygi, niosąc w pysku puchatą wiewiórkę. Mentorka uśmiechnęła się z dumą i polizała go po pysku.
— Dobrze ci idzie. Cieszę się, że mój uczeń tak dobrze radzi sobie z tropieniem. Z walką zresztą też. Możesz zanieść zwierzynę do legowiska starszyzny.
— Będziesz odpoczywać?
— Tak. Chyba tego potrzebuję. — mruknęła. — Ale ruch w ciąży też jest ważny.
— Nie mogę się doczekać twoich kociąt. Na pewno przyjdę je odwiedzić, jak tylko przyjdą na świat. — zaśmiał się, a po chwili spoważniał. — Mam nadzieję, że, no... Będą bezpieczne. Po tym, co się stało ze Słodką.
— Nie myśl o tym. — powiedziała tylko spokojnie Kalinka, trącając go koniuszkiem ogona. — Zajmij się swoimi obowiązkami. Stresowanie się tym, co się stało w niczym nie pomoże. Dobrego dnia, Lśniąca Łapo.
— Wzajemnie. — odpowiedział tylko biały i odwrócił się, kierując do legowiska starszyzny.
* * *
Słońce chyliło się ku zachodowi, a niebo zdawało się przygotowywać do zapadnięcia zmierzchu. Chociaż nie było jeszcze tak ciemno, a niebo wciąż błyszczało błękitem przetkanym szarawymi chmurami. Lamparci Ryk prowadził ich przez tereny, by oznaczyć wszystkie granice. Lśniąca Łapa spojrzał na Rozżarzone Serce, gdy wojowniczka poruszyła nozdrzami w powietrzu.
— Niech Nocniaki szlag trafi. — prychnęła cicho.
Albinos zrównał krok z Fioletową Łapą, która dotąd w ogóle się nie odzywała. Pamiętał ją jeszcze z czasów kocięcych. Nie miał okazji poprowadzić z nią dłuższej rozmowy. Momentami przypominała mu trochę jego siostrę, Jarzębinę. Trzymała się na uboczu i mało mówiła. A przynajmniej do niego.
— Co o tym wszystkim sądzisz? — miauknął spokojnie. Nie rozmawiał z nią tak luźno jak z Wiewiórczą Łapą, Zimorodkiem czy innymi uczniami. Praktycznie jej nie znał. To właśnie sprawiało, że poniekąd ciekawił się jej osobą.
<Fioletowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz