Reguły kodeksu już mieszały się jej w głowie. Codziennie tylko wsłuchiwała się w ten szajs o kodeksach, rangach i zasadach społeczności Klanów. Czasem Szron dodawał jakieś małe wspominki o historii, która ją ciekawiła. Gdy Jastrzębia Gwiazda wydawał jej wyrok chyba wcale nie przesadzał z mówieniem kodeksu wojownika przez sen, bo bura mogłaby przysiąc, że szeptała w nocy te zasady. Miała ich już stokrotnie dość! Były nudne! Powtarzane jej tysiąc razy jak kocięciu! Obóz również nie zmieniał się z obślizgłej jaskini w coś dobrego i miękkiego. Biła ogonem o ziemię. To miejsce było monotonne. Codziennie wsłuchiwała się w radosne opowieści swoich braci, którzy mieli wiele przygód. Na przykład o tym jak Mysikrólik walczył z włóczęgą! Albo jak Czarny wspiął się wysoko na drzewo w pogoni za wiewiórką! Ona nie miała takich niesamowitych przeżyć. Mogła się co najwyżej pochwalić tym, że ubiła pająka, który znalazł się w żłobku. Niesamowite doznania. Jakby miała kocięta byłyby zachwycone tym, jakie ciekawe Papla miała życie.
Eh.
Nie lubiła być smutna, jednak była. To przeciągało się w nieskończoność. Nawet już nie była pewna, czy oby na pewno chce iść wojowniczą ścieżką. Oczywiście, nie była w tym zła, a niektóre aspekty były fajne, jednak.. zioła ją interesowały. Wolała się przysłużyć Klanowi Wilka w inny sposób, niż oddając życie w boju. Mimo tego, czy był też sens? Oszronione Słońce wiele czasu spędził na treningu. Przygniatały ją jego nadzieje na zostanie w końcu wojownikiem i odczepienie się od niego. Nie lubił jej za bardzo, zwłaszcza po zdradzie. Nie ważne jak miła nie była, cętkowany mentor nie żywił do niej większych uczuć. To ją trochę przybijało. Ale hej! Była Kuną. Nie ważne jak bardzo inni chcieli to wymazać. Była tym rozbrykanym dzieciakiem z uśmiechem od ucha do ucha. Nie dla niej było stworzone martwienie się o przyszłość. Miała żyć szczęśliwie, bez problemów. Dlatego uśmiechnęła się pogodnie. Tak. To było lepsze.
- Paplo, możesz się zająć legowiskami wojowników? - spytała ją Wiśniowy Świt bez emocji w głosie.
- O-oczywiście! - wstała z miejsca. Chciała się spytać o coś jeszcze, ale zastępczyni odeszła wypełniać swoje inne obowiązki. Położyła po sobie uszy. To nic, Kunko. Idź wypełnij swoje zadanie. Tak, jak inni chcą.
- Mech, mech, mech, mech, mech.. - mamrotała pod nosem, biorąc w pysk garstkę miękkiego puchu, by pójść wymościć nim legowiska wojowników. Weszła do tej odnogi groty. Siedziało tu zaledwie kilku z wojów. Był już wieczór, a patrole były hucznie wysyłane. Teraz nawet częściej niż przedtem. Widziała Gepardzią Cętkę, który uśmiechnął się do niej chłodno gdy weszła. Od razu zabrała się za wymienianie mokrych legowisk.
- Widziałeś jak ostatnio Mroczny Omen przylepia się do władzy? - miauknął Gepard do swojego przybranego brata, Dymnego Nieba, który siedział zaraz obok niego.
- To jego mentor. Może po prostu spędzają ze sobą czas.
- Może bym w to uwierzył, gdyby nie sam Mroczny Omen. Nie ufam temu dzieciakowi. Jest podejrzany. Zgrywa dobrego, ale jakiś dziwny jest.
- Wychowywał się w sekcie. Może to po prostu jakaś dziecięca trauma?
- Nie tyle co trauma, a chęć władzy. - westchnął bury. - Robi wielkie oczka do Jastrzębiej Gwiazdy tylko aby zrzucić z piedestału Wiśniowy Świt i sam tam wejść. Już teraz jedną łapą siedzi na tym stanowisku. Zauważyłeś że nawet na zgromadzeniu to on pilnował Papli, a nie jakiś inny wojownik? - czarna zastrzygła uszami, słysząc swoje imię. - Lada chwila będziemy mieć Mroczną Gwiazdę i terror jak za czasów Stwórcy.
- Nie wiem czy to dobrze tak..
- Nie chcę kłamać.
- Mroczny Omen jest... straszny. - przyznała Papla nieśmiało.
- Widzisz? Jeśli ten kot już jest postrachem kociąt to co dopiero jeśli sięgnie wyżej. Nie podoba mi się to. Paplo - Gepardzia Cętka zwrócił się do kotki wprost. Przestraszyła się delikatnie jego stanowczego głosu. Wydawało jej się że chce zaraz na nią nakrzyczeć. - Chcesz posłuchać?
Mała, bura kotka niepewnie podeszła do starszego wojownika i usiadła obok niego.
- Jestem już stary. - zwrócił się do Dymnego Nieba. - Z każdym dniem coraz bardziej mi sztywnieją stawy i nie biegam tak szybko jak w młodości. Nie wiem kiedy umrę, nie chcę umierać. Wiem sporo. Omen wygląda mi na typka, co sprzątnąłby mnie. Jastrzębia Gwiazda to naiwniak, że trzyma tego bachora przy sobie. On zaraz się wdrapie na stanowisko lidera i zrzuci go ze sceny. Mnie również.
- Myślisz że on chce cię..?
- Oczywiście że tak. Mówię, że mu nie ufam. Czuję to, jakby Klan Gwiazd sam mi to powiedział. Widzę, że nieszczególnie go obchodzą przodkowie. A to źle, bo sam nie widzi potęgi tych "kotków w gwiazdkach" czy jak ci ateiści ich nazywają. - miauknął pogardliwie. - Jeśli nie ja ich powstrzymam, to młodsze pokolenia. A jeśli nie oni to kolejne. A jeśli nie oni to sprawiedliwość sama ich wszystkich dosięgnie. Pamiętasz śmierć Fasolkowej Łodygi?
- Oczywiście że tak. Mówię, że mu nie ufam. Czuję to, jakby Klan Gwiazd sam mi to powiedział. Widzę, że nieszczególnie go obchodzą przodkowie. A to źle, bo sam nie widzi potęgi tych "kotków w gwiazdkach" czy jak ci ateiści ich nazywają. - miauknął pogardliwie. - Jeśli nie ja ich powstrzymam, to młodsze pokolenia. A jeśli nie oni to kolejne. A jeśli nie oni to sprawiedliwość sama ich wszystkich dosięgnie. Pamiętasz śmierć Fasolkowej Łodygi?
- Kogo? - miauknęła Papla.
- Ah, bo ty nie wiesz. - mruknął Gepard. - Dawna medyczka naszego Klanu. Złamała kodeks i miała kocięta. Klan Gwiazd ją dobił piorunem.
- To tak się da?
- Oczywiście, że tak. Teraz mało kto wierzy w siłę Klanu Gwiazdy. Dobrze, że przynajmniej ty to rozumiesz, Paplo.
Skinęła głową. W przejściu pojawiła się Sosnowa Igła, która weszła tu z zirytowanym wyrazem pyska. Kuna popatrzyła na nią. Wściekłość zielonych oczu przeszyła ją jak lodowaty dreszcz. Syknęła sama do siebie, gdy tylko ją zauważyła. Wyszła tak samo szybko jak tu weszła, szukając innego miejsca do spania. Położyła po sobie uszy. Zawiodła ją. Mamę? Zakazała mówić na siebie mamo. Nie wiedziała już kim dla Sosny jest. Zdrajczynią Klanu? Nieposłuszną córką? Wrogiem, którego należy wykorzenić?
Gepardzia Cętka tylko się obejrzał za bicolorką.
- Współczuję tobie i twoim braciom takiego obślizgłego szczura za matkę. - powiedział cicho, nie odrywając wzroku od wyjścia. - Zdrajca tępiący zdrajcę. Nie wierzę, że jeszcze tu siedzi.
- Co? - Papla była zdezorientowana. Za nic nie wiedziała, o czym mówi ten starzec. Jej matka była zdrajcą?
- Zamordowała mojego dobrego znajomego. Dębowa Pierś padł z jej pazurów. Ale wszystko zostało zatuszowane. Oczywiście. Ten kawałek lisiego łajna wiedział, jak się kłamie. Opowiedziała wszystkim ładną bajeczkę o jakimś opętaniu czy innym gównie. Dębowa Pierś był religijnym kotem. Nie spoufalał się z żadnymi mrocznymi siłami. Klan Gwiazd by go ochronił. Nie to co...
- Zamordowała mojego dobrego znajomego. Dębowa Pierś padł z jej pazurów. Ale wszystko zostało zatuszowane. Oczywiście. Ten kawałek lisiego łajna wiedział, jak się kłamie. Opowiedziała wszystkim ładną bajeczkę o jakimś opętaniu czy innym gównie. Dębowa Pierś był religijnym kotem. Nie spoufalał się z żadnymi mrocznymi siłami. Klan Gwiazd by go ochronił. Nie to co...
- Na patrol łowiecki pójdą Cisowa Kołysanka, Liściasty Krzew, Gepardzia Cętka i Stokrotkowa Łapa! - rozległ się w jaskini głos Wiśniowego Świtu. Bury niechętnie wstał z legowiska.
- Szlag by ich trafił.. - mruknął i wyszedł. Kuna tylko odprowadziła go wzrokiem, kalkulując wszystko co usłyszała. Czyli Omen próbuje zostać zastępcą, chce zabić Gepardzią Cętkę, Klan Gwiazd ześle na nich wszystkich pioruny, a jej matka była mordercą?
To było za dużo do zrozumienia, zwłaszcza jak na jej niewielki rozum.
***
Patrzyła na ciało Gepardziej Cętki w osłupieniu. Zginął ze starości w pokoju. Jednak nim wyzionął ducha zasiał w młodej kotce ziarenko niepewności. Czyż nie o tym mówił on sam, że czuje, że niedługo zginie? czy Klan Gwiazdy sam go wziął w swoje objęcia, czy ktoś mu pomógł?
Nie miała chęci myśleć.
Nie miała siły dalej tu stać.
Nie miała ochoty na zastanawianie się.
Chciałaby po prostu uwierzyć liderowi, że mówi prawdę o jego śmierci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz