Przeklęta Smutna Cisza. To wszystko stało się przez nią.
Nie potrafił oddychać, nie czując ściskającego pierś strachu przed wykryciem. Nie potrafił jeść, nie chcąc zwymiotować na myśl o wściekłości Kaczego Pióra, gdy ten postanowi się z nim wreszcie skonfrontować. Wszędzie widział pysk Smutnej Ciszy, cały czas słyszał jej cichy głos.
Dziękowała mu.
Czemu to zrobiła?! Nawet w ostatnich chwilach swojego życia musiała wszystko psuć. Czy bawił ją widok cierpienia Muchomorka?! Stwierdziła, że powinien ją zabić. Mściła się na nim, tak, mściła się nawet po jej cholernej śmierci.
Przeklęta zdrajczyni Klanu Gwiazdy.
***
Muchomorzy Jad nienawidził zgromadzeń. Były głośne, chaotyczne i przyprawiały go o ból głowy. Czuł się otoczony, siedząc wśród medyków. Nerwowo wsuwał i wysuwał pazury. Czy mógł być pewni, że oni nie próbowali go skrzywdzić?!- Przestań panikować - mruknął pod nosem, próbując opanować drżący oddech. Zgromadzenia były pełne zdrajców Klanu Gwiazdy, którzy powinni zostać ukarani. Czy on również był jednym z nich? Zawiódł, nie wykonał swojej misji. Hałas rozmów zdawał się głośniejszy niż zazwyczaj. Otaczał go, ściskał, dusił. Nie mógł tu dłużej przebywać. - Zaraz wrócę - rzucił w stronę Kaczego Pióra i poderwał się. Nie wiedział, gdzie chciał iść, nie wiedział, czemu uciekał. To wszystko było takie absurdalne.
- Witaj! - Obcy głos wyrwał go z zamyślenia. Przystanąwszy, spojrzał pytająco na nieznajomą. Czego od niego chciała?
- Witaj? - mruknął. Kim była kotka i czemu do niego mówiła?
- Jesteś z Klanu Nocy, prawda? Jesteś wojownikiem? - spytała. Asystent medyka obrzucił ją nieufnym spojrzeniem. Czy to było jej pierwsze zgromadzenie? Był przecież uczniem Kaczego Pióra przez wiele księżyców, powinna kojarzyć go chociaż z widzenia.
- Do którego Klanu należysz? - zapytał zamiast odpowiedzieć.
- Jestem samotniczką, ale lubię przychodzić raz na jakiś czas na zgromadzenia. Można poznać miłe koty. Samotnicy niestety zazwyczaj nie są chętni do rozmów… - odpowiedziała bez wahania. Muchomorek wydał z siebie dźwięk duszenia się powietrzem. Kotka nawet nie próbowała go okłamać!
- Zdajesz sobie sprawę, że prawdopodobnie powinienem zgłosić komuś twoją obecność i prawdopodobnie nie skończyłoby się to dla ciebie najlepiej? - zapytał cicho, próbując nie zwracać uwagi nikogo w pobliżu. Naprawdę nie miał ochoty na bójki wojowników z samotniczką podczas zgromadzenia. Chciał mieć tylko jedną spokojną noc. Czy prosił o tak wiele?!
- Jest noc pokoju, naprawdę chcesz teraz bójki? Klan Gwiazdy nie byłby zadowolony - mruknęła samotniczka, wcale nie wyglądając na przejętą. Jakby Klan Gwiazdy w ogóle był z niego zadowolony. Prawdopodobnie nienawidzili go. Wydał z siebie cichy chichot. Poświęcił dla nich wszystko, ale i tak zawiódł. Nagle przypomniał sobie o obecności samotniczki.
- Przepraszam - wypalił szybko. Czemu musiał być taki?! - Oczywiście, że nie chcę bójek - odpowiedział i wziął głęboki oddech, próbując się uspokoić. - Dlatego proszę, czy możemy przenieść się gdzieś w bardziej ustronne miejsce?
Samotniczka zgodziła się i skierowała kroki w stronę wyższej trawy. Poszedł za nią i dopiero po dotarciu na miejsce zdał sobie sprawę, że właściwie nie ma pojęcia po co tu przyszedł.
- A więc jesteś wojownikiem czy medykiem? - zagadnęła kotka, a Muchomorek poczuł, że coraz bardziej żałuje swojej decyzji przyjścia tam. - Cieszę się, że masz ochotę pogadać.
Definitywnie NIE miał ochoty pogadać.
- Jestem medykiem Klanu Nocy - odpowiedział, zastanawiając się jak szybko wyplątać się z tej rozmowy. - Nazywam się Muchomorzy Jad. - Nie nie, nie, przedstawianie się na pewno nie mogło mu pomóc w unikaniu rozmów z obcymi!
- A ja nazywam się Bylica - stwierdziła. - Ciekawe, że jesteś medykiem. To bardzo wyjątkowa rola. - Niebieski miał ochotę prychnąć cicho. Oczywiście, że to była wyjątkowa rola. Czy samotniczka chciała coś od niego uzyskać?! Nie rozumiał, czemu tak bardzo zależało jej na rozmowie.
Mimo swojej niechęci, wciąż odpowiadał na zadawane pytania. Dawno nie przebywał przez tak długi czas z nikim, kto akurat nie przyszedł do legowiska medyka z prośbą o wyleczenie. To… Było dziwne uczucie.
- A macie też innych medyków w Klanie Nocy? Kojarzę z innych zgromadzeń jednego rudego i chyba jakąś czarną… - powiedziała nagle samotniczka. Muchomorek zesztywniał.
- K-kacze Pióro ma się dobrze jeśli o niego pytasz - wydukał. Nie miał ochotę na rozmowy o Smutnej Ciszy. Nie teraz, nie kiedykolwiek indziej. Ta zdrajczyni dawno temu powinna zostać zapomniana. Była teraz dokładnie tam, gdzie było jej miejsce.
- Ach, to dobrze. A ta druga kotka? Czarna chyba, w białe łatki - dopytywała ciągle Bylica.
- Oh... M-mówisz o Smutnej Ciszy. - Miał wrażenie, jakby świat przed jego oczami rozmył się. Był tam. Był w jaskini medyków tamtego wieczoru. Widział umierającą Smutną Ciszę. Słyszał jej ciche podziękowanie. - O-ona nie żyje.
- Och, nie wiedziałam...to pewnie bardzo smutne, podejrzewam, że medycy mają ze sobą głęboką więź. Jaka ona była?
Cofnął się o kilka kroków. Jak ona mogła mówić o Smutnej Ciszy z takim spokojem?! Wypełniła go wściekłość. Medyczka nie zasługiwała na nic innego oprócz śmierci. Zniszczyła mu życie. Zniszczyła jego Klan.
- Była zdrajczynią - wydobył z siebie gardłowe warknięcie.
- Nie atakuj mnie, bo gdyby doszło do walki, to ja miałabym przewagę, a nie ty, więc nie radzę. - Ton Bylicy gwałtownie zmienił się. Muchomorzy Jad mógł poczuć bijący od niej chłód. - I nie wzywaj wojowników, bo też nie będzie to korzystne - dodała, mrużąc swe oczy, w których pojawił się niebezpieczny błysk.
- Czemu miałbym to zrobić? - syknął, wbijając pazury w ziemię. Jego nieobecne spojrzenie wbite było w gwiazdy. - Twoja śmierć do niczego by się nie przydała. Klan Gwiazdy nie pragnie twojej krwi. Prawdziwa zdrajczyni umarła. Twój żywot jest zupełnie nieznaczący w porównaniu z jej. Nie mam powodu, by doprowadzić do twojej krzywdy.
- Młody, czy ty się dobrze czujesz? - parsknęła kotka, wyglądając na zdziwioną. - Sam zacząłeś na mnie warczeć. I co to za mowa o Klanie Gwiazdy i krwi? Ja chyba powinnam kogoś zawołać, bo mówisz, jakbyś niedawno wpadł głową prosto w drzewo. Zaraz, nie masz powodu by doprowadzić...coś ty zrobił?!
Wlepił spojrzenie w przestrzeń za Bylicą. Obserwowali go. Czuł ich spojrzenia na swoich plecach. Setki, tysiące wojowników o lśniących od blasku gwiazd futrach.
- Wola Gwiezdnych zawsze się spełnia - wyszeptał. Miał wrażenie, że znajdował się daleko od trawiastej polany, daleko od samotniczki. Widział bezwładne ciało Smutnej Ciszy, leżące pod jego łapami. Jej pysk wypełniało przerażenie. - Wiesz, próbowałem to zatrzymać. - Cichy chichot wydawał się dobiegać gdzieś z daleka. Czy to wszystko rzeczywiście się działo? Co było prawdą, a co iluzją wytworzoną przez chory umysł? - Ale nie można powstrzymać Ich siły. Zginęła przeze mnie, mimo że stchórzyłem i porzuciłem swoją misję. Zdradziłem. Okazałem się zbyt słaby. - Medyczka wiła się w spazmach. Próbowali jej pomóc, próbowali ją uratować. - Nie zawiodę ich po raz kolejny.
- Właśnie mój drogi, narobiłeś sobie biedy.... - Samotniczka wstała i podeszła krok bliżej z niebezpiecznym błyskiem w ślepiach oraz uśmiechem na pysku, który nie zwiastował niczego dobrego. Nie dla medyka. - Ale to nie czas i nie miejsce. Do zobaczenia, Muchomorze - oznajmiła cicho Bylica, powoli odchodząc.
Podniósł wzrok na samotniczkę, nie poruszając się. Wypełniała go nienawiść do Smutnej Ciszy. Przez nią zmarnował sobie życie. Przez nią został zraniony. Przez nią jego rodzina umarła.
- Odejdź, zanim poznasz gniew Klanu Gwiazdy - syknął, wbijając pazury w ziemię. Jego ciałem wstrząsnęły dreszcze. Słyszał głosy Gwiezdnych, widział ich lśniące sylwetki unoszące się nad polaną. Powietrze nagle stało się gęste. Nie mógł złapać oddechu, nie mógł się ruszyć. Stał tam, zdany na łaskę Przodków. Bał się. Nagle wydał z siebie cichy, pełen żalu szloch. Żałował życia, które mógł mieć, ale bezpowrotnie stracił. Żałował, że nie potrafił zabić Smutnej Ciszy. Żałował, że ją zabił. Żałował, że nie potrafił być lepszy.
Jednak jeśli Klan Gwiazdy chciał, by popłynęło więcej krwi, niech tak będzie.
***
Księżyce mijały, tak samo jak pamięć o Smutnej Ciszy. Muchomorzy Jad wydawał się być jedynym kotem, który wciąż żył w strachu przed nią. Jednak nawet on zaczynał odczuwać upływ czasu. To było… kojące. Możliwość spokojnego oddychania, umiejętność przespania nocy.- Musisz być beznadziejnym medykiem, skoro cały Klan był chory - syknął Tojadek, wyglądając na dumnego z obrażenia jednego z najważniejszych kotów w Klanie Nocy. Muchomorzy Jad nawet nie podniósł wzroku znad starannie posortowanych ziół.
- Być może - mruknął. Kociak miał rację, ostatnimi czasy naprawdę dużo kotów znalazło się w legowisku medyka. Kacze Pióro (którego zresztą musieli leczyć z infekcji oka) zakładał, że to mogła być wina paskudnej pogody. Muchomorzy Jad nie zaprzątał sobie głowy znajdowaniem powodu - tamtego dnia był zbyt zajęty wybieraniem odpowiednich ziół na sztywności stawu i odwodnienia Jabłkowej Bryzy, szkła w łapie Fiołkowej Łapy oraz obu dolegliwości lidera Klanu. - Tojadku, dam ci kocimiętkę na twój kaszel, Ptasi Jazgot dostanie wierzbę, a Brokułowa Łodyga podbiał - oznajmił. - Przyjdę do was za jakiś czas skontrolować czy was stan się poprawił. Powinniście odpoczywać - rozkazał, po czym spojrzał z ukosa na Kijankową Łapę. - Ty zostaniesz na jakiś czas w legowisku medyka, nie chcemy żebyś zaraziła połowę Klanu - burknął. Uczennica była wyjątkowo niechętna do współpracy.
- Na pewno próbujesz mnie otruć - stwierdziła szylkretowa, napinając wszystkie mięśnie. Muchomorzy Jad westchnął cicho. Nie potrafił złościć się na kotkę. Wiedział, co czuła, znał to przerażające wrażenie, że wszyscy próbują cię skrzywdzić, że wszystko, w co wierzyłeś, tak naprawdę jest kłamstwem.
- Próbuję ci pomóc, ale proszę bardzo, sprzeciwiaj się przyjmowaniu ziół, które podaję połowie Klanu. - Przysunął w jej kierunku kocimiętkę. Uczennica przez chwilę przyglądała się mu z nieufnością, jednak spożyła lek.
Do nory wszedł Kacze Pióro wraz z utykającymi Orzechowym Zmierzchem i Popielatym Świtem. Asystent medyka skinął głową w stronę dawnego mentora. Widać było, że rudy kocur również był zmęczony nagłym natłokiem obowiązków.
- Mamy jeszcze nasiona maku? - zapytał, a niebieski skinął głową.
- Mamy jeszcze resztkę. Trzeba będzie zebrać więcej - oznajmił. Ostatnio zużył część nasion na Borówkowego Liścia, by ulżyć jej w bólu stawów oraz w zwyrodnieniu, i nie miał czasu udać się po więcej. Zresztą, nasiona maku nie były jedyną rzeczą, której zaczynało brakować w legowisku. Zioła na wzmocnienie praktycznie skończyły się po wizycie Pędzącego Wiatru, Jagodowego Kroku, Węgorzego Pyska i Wrzoścowego Cienia, zresztą podobnie jak kocimiętka. - Mogę iść ich poszukać, a ty się zajmij chorymi - zaproponował, a medyk skinął głową.
Być może to właśnie ten natłok obowiązków pozwalał mu zapomnieć o przeszłości. Przez cały czas był zajęty, skupiony i nie mógł myśleć o przeklętej zdrajczyni. Kluczył po terytorium Klanu Nocy, szukając kocimiętki. Miejsce, w którym on i Kacze Pióro zazwyczaj ją zbierali, było już praktycznie całe zużyte. Nie mógł ryzykować jego zniszczenia. Wiedział jednak, że niedaleko za terenami należącymi do Klanu znajdowało się niewielkie poletko, z którego mógł skorzystać. Udanie się tam chyba było najlepszą opcją, mimo że kosztowało asystenta dłuższy spacer.
Przekroczył granicę, wchodząc na nieoznakowane terytorium. Zadrżał delikatnie. Nie lubił wychodzić tak daleko, nie po jego konfrontacji z Kukułką. Nerwowo rozejrzał się, powoli zagłębiając się w obce tereny. Nagle do jego nosa dotarł specyficzny zapach zioła. Uśmiechnął się i przyśpieszył kroku. Wystarczyło zerwać trochę, a potem mógł wracać do bezpiecznego Klanu Nocy. Co mogło się stać?
W tej chwili zauważył zwiniętą w dziupli powalonego pnia samotniczkę. Przystanął, niezdolny do ruchu. Znał ją. Pamiętał te zielone oczy.
- Nie przyszedłem walczyć! - oznajmił powoli, czując, że spoczywa na nim spojrzenie srebrnej kotki.
< Bylico? >
Wyleczeni: Tojadek, Kacze Pióro, Jabłkowa Bryza, Fiołkowa Łapa, Niezapominajkowa Gwiazda, Ptasi Jazgot, Brokułowa Łodyga, Kijankowa Łapa, Orzechowy Zmierzch, Popielaty Świt, Borówkowy Liść, Pędzący Wiatr, Jagodowy Krok, Węgorzy Pysk, Wrzoścowy Cień
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz