Nadeszła noc, w której ponownie mieli zapolować. Teraz jednak ich grupa się powiększyła o dwie osoby. Irgowy Nektar, która okazała się wyznawczynią Mrocznej Puszczy i jego dawny uczeń Mroczny Omen. Ta dwójka dzisiaj miała udowodnić swoje oddanie.
Las był cichy, co przyjął z zadowoleniem. Odeszli dość daleko granicy, by przypadkowy kot nie usłyszał ani nie dostrzegł ich czynów. Na szczęście dziki w tym rejonie nie były widywane, dzięki czemu nie musieli martwić się ich niespodziewanym atakiem. Najwidoczniej miejsce ich dawnego obozu, bardziej im podpasowało. Oby tylko nie rozmnożyły się... wtedy ich sytuacja mogła się pogorszyć.
Wiśniowa Iskra przyprowadziła złotą jako pierwszą, chwilę później dojrzał futro Sosnowej Igły, za którą podążał van. Koty usiadły przed nim, a Wiśniowy Świt zaczęła wyjaśniać cel ich spotkania. Była w końcu jego prawą łapą. Należało jej się zabłysnąć, chociaż ten jeden raz.
Zastępczyni streściła po krótce, co będą robić. Nie omieszkała wspomnieć, że taka była wola ich prawdziwych przodków, którzy jako jedyni się nimi interesują i dzisiejszej nocy spełnią ich wole, by ich lider mógł przewodzić klanowi w zdrowiu. Następnie wyznaczyła pozycję i w skrócie wyjaśniła nowym członkom, co dokładnie mają robić.
- Pamiętajcie... ofiara ma żyć póki nie trafi mi pod łapy - odezwał się kocur. - Gdy ją zabiję, wtedy możecie się dalej bawić, a nawet zapolować na inną ofiarę. Sosnowa Igła wam coś znajdzie. - Spojrzał na kotkę, która pokiwała głową.
Nie usłyszał żadnych pytań, a więc dał im znak, by rozpocząć łowy. Wiedzieli co mieli robić. Rozeszli się na wyznaczone miejsca, a mu... mu pozostało tylko czekać.
***
Odgłos łap wyrwał go z letargu w jaki popadł. To już. Zwierzyna pędziła na ostateczne starcie z jego kłami. Podniósł się powoli, by nie zostać zauważonym. Zawsze bawiło go to, gdy samotnik myślał, że ich zgubił, że ocalił życie, a wtedy wyrastał przed mu nosem on i gasił tą iskrę w oczach.
Zasmakował pyskiem powietrze. Głosy były głośniejsze. Kot wypadł z krzaków, zwrócony głową za siebie. Upewniał się jak daleko są jego wrogowie. Krew skapywała mu z łapy, przez co kuśtykał krzywo, ale nie zważał na ból, parł naprzód. I to był jego błąd.
Zaczajony w krzaku z łatwością dopadł rannego, wgryzając się w jego gardło. Krew trysnęła mu w oczy, na chwilę oślepiając. Poczekał, aż ciało zesztywnieje, po czym rzucił je na ziemię, obserwując jak czarna mgła w postaci cierni, otacza je i znika, smakując dowód jego czynów. Ciało wyschło, rozpadając się w proch, pochłonięte przez spragnione dusze Mrocznej Puszczy. Dojrzał wzrok swojego ucznia, który dobiegł na czas, by zobaczyć tą symfonię życia i śmierci. Oblizał pysk. Dostrzegał, że mu się to podobało. Dlatego też nie szczędził mu zbytecznych słów, a pozwolił na własne polowanie. Sam natomiast zaczął zmazywać krew, by w obozie nikt nie zorientował się z jego krwawego czynu.
***
Kocur coraz bardziej go denerwował. Kręcił się i zadawał pytania. Jakimś cudem zauważył ich zniknięcie w nocy, gdy wybrali się na polowanie. Jako jedyny nie chciał wierzyć, że potrzebował tylu kotów do rozmowy z przodkami, zważywszy na to, że nie dzielił się z klanem informacjami jakie od nich uzyskał. Teraz kiedy zmarł Potrójny Krok, to on był odpowiedzialny za szerzenie fanatycznej wiary w Klan Gwiazdy. Był... problemem, przeszkodą. Musiał się go pozbyć.
- Mam dla Ciebie zadanie Mroczny Omenie - zwrócił się do kocura, gdy ten przekroczył próg jego legowiska. Dawny uczeń był odpowiedni. Po tym co widział na polowaniu oraz ze słów swojej zastępczyni, wierzył że dokona powierzonego mu zadania.
- O co chodzi? - zapytał, siadając przed nim.
- Pewien kot za bardzo węszy wśród nas. Dochodzą mnie plotki, że zaczyna mówić coś o nas... reszcie. Ucisz go. Jest już stary, na pewno znajdziesz sposób, by klan uznał, że zginął przez swój zaawansowany wiek. Zabij Gepardzią Cętkę.
<Omen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz