Kocur przeciągnął się, gdy poczuł lekki wiatr na swoim futrze, przedostający się ledwo przez szparki między liśćmi okalającymi legowisko uczniów.
Przyzwyczaił się do systemu klanów. Ba, nawet mu się on całkiem podobał. Oprócz tkwiących w swoich pociesznych legowiskach, bezużytecznych kotów. Jeśli można byłoby opisać jedną z rzeczy, których Mroczna Łapa najbardziej nie lubił, to byłoby to lenistwo. Lenistwo i bycie nadmiernie miłym. A takich kotów nie brakowało w Klanie Wilka.
Na miejscu Jastrzębiej Gwiazdy, przydzielałby uczniów tylko dla najodważniejszych wojowników. Co się stanie, gdy ciepły wojownik będzie szkolił ciepłego ucznia? Logiczne, że ciepło się w nim zakorzeni. A van, obserwując już przez dziewięć księżyców zachowanie klanu, nie sądził, by bycie szczególnie wrażliwym miało być korzystne i dla kota, i dla klanu.
Spojrzał błękitnymi oczami na wyjście z legowiska i podniósł się na łapy w mgnieniu oka. Tylko raz odwrócił się za własne ramię, by spojrzeć na resztę uczniów. Jego towarzysze z sekty, Mała Łapa i Borówkowa Łapa, i do tego reszta nieco starszych terminatorów. Całe to towarzystwo sprawiało, że Mroczna Łapa wręcz nie mógł spać. Wiecznie po legowisku roznosił się odór - bo zapachem nazwać tego nie mógł - tych sierściuchów.
Nie chciał sobie wyobrażać, jak pachniało w legowisku wojowników, skoro sypiało tam tak dużo kotów.
Mówiąc już o legowiskach, Mroczna Łapa skierował się w stronę leża medyków. Nigdy tam nie był. Nie miał takiej potrzeby w ostatnich księżycach, które spędził w Klanie Wilka. Ciekawił się, czy medycy są otwarci na dzielenie się wiedzą o ziołach. Znajomość przynajmniej niektórych mogłaby być dla niego przydatna i korzystna.
- Przyszedłem po pomoc na bolące stawy - Miauknął tak obojętnie, jak tylko mógł. Samo słowo ,,pomoc" budziło w nim obrzydzenie. Nienawidził, gdy ktokolwiek mu pomagał. W sekcie nikt o to przynajmniej nie dbał. Tutaj - cóż, nie miał zbyt dużej wiedzy o ziołach, więc musiał zdać się na uzdrowicieli.
**
Wracał z treningu. Zmęczony, ale wystarczająco usatysfakcjonowany. Czuł, że posiadanie lidera jako mentora przyniesie mu dobrą przyszłość w klanie. Rzecz jasna, zawsze był na baczności i starał się rozszyfrować jego myśli.
Nigdy nie można było komukolwiek ufać zbyt szybko. Nawet, jeśli dany kot byłby świetnym i przydatnym narzędziem. Mroczna Łapa przyzwyczaił się do tego, jak wiele różnych kotów tkwi w Klanie Wilka. Niektórych łatwo owinąć sobie wokół palca, innych trudniej.
Jego uwagę przykuła wojowniczka, która szła pewnym siebie krokiem.
Mroczna Łapa musiał przyznać, że był pod wrażeniem, że w Klanie Wilka gościły też koty, które potrafiły chociaż sprawiać wrażenie odważnych. Większość tych pseudo-pewnych siebie kotów, jakich znał - Mówiąc tu szczególnie o Małej Łapie - były zabawne swoim zachowaniem.
Usiadł, gdy zobaczył, jak do kotki podchodzi Gepardzia Cętka. Van musiał przyzwyczaić się, że w klanie rozmowy nie były niczym rzadkim.
Był zbyt daleko, by słyszeć, co koty mówiły między sobą, więc nieco ostentacyjnym krokiem podszedł do wojowniczki, gdy bury odszedł, by posilić się ze stosu.
- Witaj - Miauknął dość niewinnym głosem. Był ciekawy, czy wojowniczka należy do typów, które okrzyczą go, czy też nieco mniejszych mysich móżdżków, którzy będą prowadzili rozmowę jak szanujący się wojownicy.
- Przychodzisz do mnie po coś konkretnego? - Powiedziała nieco chaotycznie.
Korciło go, by sprowokować ją do dalszej rozmowy. W ten sposób lepiej było można poznać kota. Jego złe i dobre cechy, jego słabości. Skoro żył teraz z innymi w Klanie Wilka, powinien znać wszystkich. Znać wszystkich tak dobrze, jak tylko mógł.
- Muszę przychodzić po coś konkretnego? - Miauknął, przekręcając głowę. - Na tym chyba polega wasz system, żeby ze sobą rozmawiać. Nie odmówisz rozmowy z uczniem? To nietaktowne, podobno starsi powinni przekazywać swoją wiedzę młodszym.
<Cis?>
wyleczony: Mroczna Łapa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz