*przed odpisem Wilczej Zamieci*
- Dzisiaj będziemy ćwiczyć walkę i polowanie, a jeśli dobrze się spiszesz, to zabiorę cię na patrol graniczny. - Miauknęła głosem bez wyrazu. - Tylko mnie nie denerwuj!
Ostatnie zdanie wypowiedziała z nutą ironii. Może nawet rozbawienia. Mimo, że Końska Łapa był synem Marchewki, i w dodatku jedynym nieudanym bachorem, który poszedł w matkę, to całkiem lubiła tego gnojka. Przynajmniej dopóki się jej słuchał. I dopóki nie sprawiał kłopotów.
- Przyjmij pozycję łowiecką! - Rozkazała.
Syn Marchewkowego Grzbietu przypadł do ziemi i rozłożył swój ciężar. Jego pazury lekko dotykały ziemi.
- Nogi bliżej siebie! - Warknęła. - Wyglądasz jak rozjechana żaba.
Uczeń wykonał polecenie. Córka Króliczego Susa kiwnęła głową.
- Teraz spróbuj się zbliżyć do tamtej nory bezszelestnie. - Wskazała koniuszkiem ogona na króliczą norę rozciągającą się parę lisich odległości przed nimi.
Gdy Konik zaczął posłusznie poruszać się wprzód, jak gdyby skradał się do zwierzyny, zastępczyni usiadła. Natłok myśli znów zaatakował jej głowę. Nie była szczęśliwa, ale starała się z tym żyć. Jako uczennica chciała być dorosłą, pełnoprawną wojowniczką. To wielkie marzenie się spełniło. Ambicje również. A jednak kotka nie potrafiła się cieszyć, bo była samotna. Oprócz brata i czasami Słonecznikowej Łodygi nie rozmawiała prawie z nikim - nie licząc Zajęczej Gwiazdy czy innych kotów, z którymi musiała utrzymywać kontakt ze względu na klanowy porządek. Trudno było jej stwierdzić, czy była wściekła na Jałowego Pyła, czy wręcz przeciwnie.
Wzdrygnęła się, gdy usłyszała pisk królika. Spojrzała zabójczym wzrokiem na swojego ucznia.
- Kretynie! Miałeś się skradać, a nie polować!
- Przestraszyłaś się? - Miauknął Końska Łapa. - Boisz się królików?!
- Idiota - Syknęła zastępczyni. - Gorszy niż twoja matka. Ale przynajmniej masz dobrą gadkę.
**
Wróciła dopiero wieczorem do obozu, i wcale tego nie żałowała. Lepsza była aktywność, która pozwalała jej zapomnieć. A gdy przebywała w obozie z tymi skurwysynami pokroju Marchewkowego Grzbietu, Szczypiorkowej Łodygi i reszty tej bandy mysich móżdżków, to dostawała porządnego kopa emocji, który wręcz wyrywał ją do odgryzienia im wszystkim uszu i ogonów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz