Westchnęła zirytowana, teraz już nie tylko przemoczonym do ostatniego włosa futrem, a też nieobecnością Kwaśnego. Już wystarczająco dużo nerwów straciła, kiedy niespodziewany, paskudny deszcz zastał ją w samym środku patrolu łowieckiego. I to całkiem dobrego patrolu!
Skupiła się jednak na swoim bracie. Leżał nieruchomo i wyglądał prawie tak samo żałośnie jak ona sama, a to ona była zmoknięta jak mokra kura. Otrzepała się, choć niewiele to dało, i podeszła do niego kilka wolnych kroków. Jako siostra powinna okazać mu jakieś wsparcie. Tylko jak? Dotknęła go łapą, zostawiając na jego czarnej sierści mokry ślad.
– No, nie łam się.
Kocurek tylko zwinął się ciaśniej. Nie chciał jej tu, a ona nie potrafiła temu zaradzić. Ale jak odejdzie, to też będzie źle, prawda? Uparła się i go nie zostawi. Chrząknęła niezręcznie. Ostrożnie podeszła jeszcze bliżej i ułożyła się tak blisko niego, że aż ich futra przylgnęły do siebie. Zignorowała to, że wciąż była cała przemoczona. Czarnofutry nie drgnął, więc to już było coś. Starając się dodać mu otuchy, delikatnie położyła łeb na jego zwiniętym w kulkę ciałku.
***
Nie mogła uwierzyć w to, że te dwa głupkowate kocurki zdołały tak ją zmiękczyć. Na tyle, że potrafiła się nawet szczerze uśmiechnąć. Potrafiła się z nimi powygłupiać, choć wciąż z pewną dozą rezerwy, ale potrafiła. Zaczynała doceniać, że ich ma, że są obecni w jej życiu. Wnosili tę szczęśliwą iskierkę do jej szarego życia.
Do czasu.
Zmiękła na tyle, że nie mogła pozbierać się po ich stracie. Nie wiedziała, czy to, co nią targało, to była wściekłość, rozpacz, czy coś, czego nie była w stanie nawet opisać. Jeżyła teraz futro na każdego, kto tylko podszedł i na nią spojrzał. Nie odzywała się prawie wcale, a jeśli już, to sycząc i warcząc. Zachowywała się, jakby zdziczała, a po nocach nie mogła spać, targana przez dziwną dziurę w sercu, która przecież nie powinna mieć miejsca. Gdyby pozwoliła, wyglądałaby teraz jak wrak dawnej siebie. Ale za nic nie chciała dać po sobie poznać, że coś się działo. Powinna być twarda jak skała. Powinna być niewzruszona, jak zawsze. Co się stało z jej niezniszczalną skorupą, która nie dopuszczała do siebie niczego, co złe? Dlaczego te dwa kocurki tak łatwo się przez nią przebiły? I dlaczego teraz ją zostawiły?
Chciała krzyczeć, ale nie mogła. Z zaciśniętą szczęką przyciskała łapami uszy do głowy każdej nieprzespanej nocy. Jednego razu nawet łzy frustracji zebrały się w kącikach jej oczu. Chyba pierwszy raz w życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz